Entuzjazm Europejczyków pod nieobecność świętujących Amerykanów

Warszawska giełda w ostatnich dniach nie należy do prymusów na Starym Kontynencie i dzisiejsza sesja nie była tutaj wyjątkiem. Choć w piątek doszło do wybicia z prowzrostowej flagi, to popyt pozostaje wyraźnie stonowany w swych poczynaniach, a w poniedziałek dodatkowym czynnikiem hamującym był brak obecności Amerykanów, którzy świętowali z okazji urodzin Waszyngtona.

Warszawska giełda w ostatnich dniach nie należy do prymusów na Starym Kontynencie i dzisiejsza sesja nie była tutaj wyjątkiem. Choć w piątek doszło do wybicia z prowzrostowej flagi, to popyt pozostaje wyraźnie stonowany w swych poczynaniach, a w poniedziałek dodatkowym czynnikiem hamującym był brak obecności Amerykanów, którzy świętowali z okazji urodzin Waszyngtona.

O poranku nastroje były bardzo dobre a zapewniały je pomyślne informacje z Azji, gdzie w sobotę Ludowy Bank Chin podjął długo wyczekiwaną decyzję o obniżeniu stopy rezerw obowiązkowych o 50 pkt bazowych.

Jest to druga tego typu operacja od trzech miesięcy i dzięki niej zwiększona zostanie zdolność banków do udzielania pożyczek o około 60 miliardów dolarów. Bez większego echa przeszły słowa japońskiego ministra finansów, który zapewniał o pomocy tandemu Chin i Japonii dla strefy euro. Oczywiście to nie pierwsza tego typu wypowiedź, ale z pewnością pozytywną informacją są deklaracje tych mocarstw, że dokapitalizują MFW i za jego pomocą wesprą zmagającą się z kryzysem Europę.

Reklama

Dobre nastroje skutkowały zwyżkami na otwarciu, dzięki którym WIG20 opuścił górą konsolidację, w której znajdował się w minionym tygodniu. Optymizm stopniowo narastał przed rozpoczęciem o godz. 15:30 spotkania ministrów finansów strefy euro. Gdy niemiecki DAX zyskiwał już niemalże 1,5 proc., rynek na Książęcej nie wytrzymał presji kupujących i skokowo zwiększył zwyżkę z 0,4 proc. do 0,8 proc. Nagłe ruchy było możliwe dzięki niskim obrotom, które często towarzyszom notowaniom bez udziału Amerykanów.

Te sesje przeważnie są również dość spokojne, a dzisiaj niekoniecznie tak było. O ile zwyżki w Warszawie nie musiały robić specjalnego wrażenia, to we Frankfurcie, Paryżu czy Londynie główne indeksy ustanowiły nowe tegoroczne maksima. Jak widać europejskie byki uznały, że mają jeszcze tyle do nadrobienia względem Wall Street, że nie musza czekać na jej znak, by dalej rosnąć.

Po południu sytuacja się jednak zmieniła i ciężko było powiększać wzrosty, gdy wielkimi krokami zbliżało się spotkanie Eurogrupy. Wiele inwestorów pamięta o powiedzeniu "kupuj plotki, sprzedawaj fakty", więc dziwić specjalnie nie mogła słabość indeksów tuż po rozpoczęciu spotkania w Brukseli, które ma zatwierdzić drugi pakiet dla Grecji. Krajowy rynek nieco przereagował to pogorszenie nastrojów i znowu w sposób skokowy oddał całe wcześniejsze wzrosty.

Pod koniec sesji WIG20 nawet się zaczerwienił i ostatecznie stracił niecałe 0,5 proc., mimo że za naszą zachodnią granicą nic szczególnego się nie stało, a DAX na zamknięciu zyskał aż 1,4 proc. Jak więc widać przy kondycji lokalnych byków można postawić wile ewidentnych znaków zapytania, ale takie trudno wytłumaczalne ruchy po części wynikały z mało aktywnego handlu. Wciąż należy się liczyć z możliwością ataku na psychologiczny poziomu 2400 pkt. Jak jednak widać, potrzeba będzie niemało wysiłku, by ów poziom skutecznie sforsować.

Łukasz Bugaj

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | entuzjazm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »