Euro uzyskało gwarancje, UE podzielona

Uzgodniona na szczycie UE poprawka do Traktatu z Lizbony otwiera drogę do stałego mechanizmu ratowania krajów strefy euro. W kuluarach W. Brytania przekonała Niemcy i Francję do zamrożenia budżetu UE po 2013 roku. Nie ma tego jednak we wnioskach ze szczytu.

Już w czwartek przywódcy państw UE ustalili, że do nowego traktatu unijnego, w rok po jego przyjęciu, zostaną dopisane dwa zdania. Pozwolą zastąpić stałym mechanizmem tymczasowy fundusz wartości 440 mld euro dla ratowania krajów strefy euro w potrzebie, jaki UE ustanowiła w maju po kryzysie greckim. Pomoc będzie udzielana w ostateczności. Kraje, które ją dostaną, będą musiały zobowiązać się do rygorystycznego programu naprawy swych finansów. Ministrowie finansów eurolandu mają do marca zdecydować o kształcie mechanizmu, w tym o jego wielkości i udziale wierzycieli prywatnych, jak banki, w ponoszeniu konsekwencji restrukturyzacji długu ratowanego kraju.

Reklama

Zastosowana będzie uproszczona procedura zmiany: zdecydują sami przywódcy po wydaniu opinii do marca przez eurodeputowanych, KE i Europejski Bank Centralny w ciągu trzech miesięcy, tak by już na marcowej Radzie Europejskiej podjąć formalną decyzję otwierającą drogę do ratyfikacji w poszczególnych krajach. Ma ona zakończyć się do końca 2012 roku, a przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy powiedział, że według jego wiedzy obędzie się bez referendów. Zmieniony traktat wejdzie w życie 1 stycznia 2013 roku, a nowy mechanizm antykryzysowy ma zacząć działać w połowie tego roku. Nasza determinacja jest jasna: jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by zapewnić stabilizację strefy euro - podkreślił Van Rompuy. Nie mam poczucia jakichś konfliktów interesów z polskim stanowiskiem na żadnym etapie - deklarował w tej sprawie premier Donald Tusk. Powiedział nawet, że Polska, choć nie przyjęła jeszcze wspólnej waluty, poważnie rozważa uczestnictwo w mechanizmie, który pozostanie otwarty dla chętnych krajów spoza strefy euro. Lepiej nawet ryzykować, że trzeba będzie coś wyłożyć, ale być w tej grupie państw mimo wszystko najbogatszych w tej części świata i liczyć na ich pomoc, jeśli - odpukać - u nas coś nie będzie grało - uznał premier. Wcześniej Polska chce uczestniczyć w pracach nad kształtem mechanizmu.

Bez bojkotu!

Wbrew spekulacjom na szczycie nie doszło do bojów z Wielką Brytanią o cięcia w nowym wieloletnim budżecie UE po 2013 roku. Premier David Cameron oficjalnie nawet tego tematu nie podniósł, a w końcowych wnioskach znalazło się tylko potwierdzenie, że to KE do czerwca przyszłego roku przedstawi formalną propozycję nowego wieloletniego budżetu, co ucieszyło i Tuska i szefa KE Jose Manuela Barroso. Wiem, że są różne grupy państw, które przed negocjacjami się teraz pozycjonują - stąd listy. Ale to propozycja KE będzie podstawą negocjacji - powiedział Barroso.

Chodzi o zainicjowany przez Brytyjczyków list, którego kopię uzyskała PAP i który ma oficjalnie być opublikowany w sobotę. Jego treść brytyjscy dyplomaci uzgadniali w kuluarach z innymi płatnikami netto i dotychczas przekonali do poparcia cztery państwa: Francję, Niemcy, Holandię i Finlandię. Ambicje były większe, gdyż Londyn liczył nawet na 13-15 państw - mówili polscy dyplomaci.

List nie mówi o cięciach w nowej wieloletniej perspektywie finansowej UE po 2013 roku, ale o zamrożeniu wydatków na poziomie budżetu rocznego z 2013 roku, ostatniego w obecnej perspektywie na lata 2007-2013. Zamrożenie nie będzie nominalne tylko realne, bo budżet ma rosnąć o poziom inflacji.

Ale oznacza redukcję, jeśli weźmie się pod uwagę wzrost PKB. Wszystkie kraje zaciskają pasa, by redukować deficyty. Europa także nie może od tego uciec - wyjaśnił brytyjski premier Cameron. To rytualne tańce różnych plemion wokół budżetu - skomentował doniesienia o liście przewodniczący Barroso.

Unia jednak podzielona?

Komisarz UE ds. budżetu Janusz Lewandowski ocenił w rozmowie z PAP, że choć list dzieli UE, to "można z nim żyć". A to dlatego, że nie mówi on o cięciach, jakie zapowiadała Wielka Brytania, ale "o respektowaniu klimatu oszczędności w Europie". Wcześniej, jak donosiła prasa brytyjska, Londyn chciał obniżyć budżet do 0,85 proc. unijnego PKB. Teraz budżet UE wynosi 1,13 proc. PKB: w sumie 975 mld euro na siedem lat.

Premier Tusk nie był zaskoczony inicjatywą płatników netto. Wiadomo, kto jakie ma interesy (...). Ja rozumiem, że państwa, które są płatnikami netto, chciałyby trochę mniej płacić - powiedział w piątek szef rządu. Wyrozumiale mówił, że Cameron musi wrócić z Brukseli z przesłaniem: "wiecie, my też coś tam ugraliśmy".

Polskę niepokoją jednak sygnały, że Wielka Brytania chce szukać oszczędności w unijnej kasie nie w krytykowanej przez siebie latami Wspólnej Polityce Rolnej, tylko w funduszach strukturalnych i spójności, których Polska jest obecnie największym beneficjentem - 67 mld euro w latach 2007-2013. W liście nie ma jednak o tym mowy.

Szczyt zatwierdził też zaakceptowany wcześniej przez Polskę raport ministrów finansów o uwzględnianiu kosztów reform emerytalnych, w tym drugiego filara (OFE), w długu i deficycie. Raport wyjaśnia, na czym polega elastyczność w stosowaniu unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu przy ocenie, czy kraj, który jak Polska przeprowadził taką reformę, powinien zostać objęty procedurą nadmiernego deficytu. Kraje, które mają poniżej 60 proc. PKB długu publicznego, będą miały prawo do deficytu nieco wyższego niż 3 proc. PKB, czyli limitu ustanowionego w celu dyscyplinowania finansów publicznych.

Nie wiążę z tym jakichś nadziei, które by zrewolucjonizowały naszą sytuację finansową w kontekście europejskim - powiedział Tusk, ciesząc się jednocześnie ze "zrealizowania planu minimum". Przywódcy potwierdzili, że wyjaśnienia, na czym polega elastyczność w stosowaniu Paktu, znajdą się w unijnych regulacjach o zwiększonej dyscyplinie finansowej, jakie UE ma przyjąć do czerwca 2011 roku.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Donald Tusk | W. Brytania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »