Możliwość zmian w zarządzie PGE - powtórka z rozrywki?
Dziś zbiera się rada nadzorcza PGE, w programie obrad są zmiany personalne w zarządzie spółki. Ministerstwa Skarbu ostro zabrało się za porządki w energetyce. Punktem zapalnym jest "wstrzemięźliwość" PGE w kwestii udziału Grupy w rządowym planie ratowania górnictwa. Przyczyną odejścia poprzedniego prezesa PGE był również konflikt z Ministerstwem Skarbu.
W 2013 roku rozgrywały się w pewnym stopniu podobne wydarzenia w PGE, co w ostatnich tygodniach. W listopadzie tego roku do dymisji podał się ówczesny prezes PGE Krzysztof Kilian. Był to efekt wielomiesięcznego sporu między koncernem a rządem, dotyczącego zasadności budowy dwóch nowych bloków w elektrowni Opole.
Polskie władze naciskały na realizację tego projektu, używając argumentów z zakresu długookresowego bezpieczeństwa energetycznego kraju. Zarząd PGE pod kierownictwem Kiljana kierował się bardziej wpływem realizacji projektu na bieżącą wycenę spółki na rynku kapitałowym. 4 kwietnia 2013 roku PGE GiEK podjął decyzję o rezygnacji z inwestycji budowy bloków nr 5 i 6, ze względu na jej ówczesną nieopłacalność w rachunku ekonomicznym.
Inwestorzy na rynkach finansowych negatywnie odbierali plany budowy dwóch potężnych bloków węglowych w dosyć niepewnym otoczeniu makroekonomicznym i sektorowym (elektrownie węglowe nie były - delikatnie mówiąc - pupilami Komisji Europejskiej zorientowanej wówczas na promowanie OZE, a w państwach unijnych na palcach jednej ręki można było wyliczyć podobne tego typu inwestycje). Próbę sił wygrał resort skarbu: 1 sierpnia zarząd PGE uzgodnił z Kompanią Węglową warunki dostawy węgla do nowych bloków, a 31 stycznia 2014 roku wydano generalnemu wykonawcy polecenie rozpoczęcia prac przy budowie. Na przestrzeni tego okresu Krzysztofa Kiljana w PGE już nie było.
Biorąc pod uwagę ostatnie tygodnie w polskim systemie energetycznym, ryzyko poważnych ograniczeń w dostawach energii elektrycznej, nikt z analityków biznesowych nie ośmiela się raczej kwestioować zasadności budowy nowych bloków energetycznych w Opolu. Eksperci, jak Janusz Steinhoff, podkreślają natomiast wysiłek jaki podjęły w ostatnich latach polskie władze i koncerny w zakresie budowy nowych mocy energetycznych, których efekt będzie widoczny dopiero w dłuższej perspektywie czasowej.
Można znaleźć pewną analogię między sytuacją związaną z negatywnym odbiorem przez analityków i inwestorów finansowych decyzji sprzed dwóch lat o budowie opolskich bloków i krytyką prowadzoną przez te same kręgi odnośnie rządowych planów włączenia koncernów energetycznych do ratowania polskiego górnictwa. Finalnym skutkiem obydwu sytuacji może być zmiana na szczytach zarządu PGE.
Podobieństwa kończą się jednak w momencie, kiedy dokona się rozróżnienia między mocno stacjonarnym charakterem rynku wytwarzania energii (możliwy przesył energii elektrycznej jedynie z państw sąsiednich) a rynkiem wydobywczym węgla, który ma zdecydowanie globalny charakter. Polskie kopalnie de facto konkurują na światowych rynkach, a polskie elektrownie opalane węglem kamiennym mogą zaopatrywać się tym surowcem pochodzącym niekoniecznie ze Śląska, ale i ze Stanów Zjednoczonych, Kolumbii, czy Południowej Afryki.
Jakiekolwiek dokapitalizowanie polskich kopalń przez PGE, Tauron, czy Energę będzie wyłącznie jednorazowym zastrzykiem gotówki, jeśli nie dojdzie do odpowiednich reform i restrukturyzacji w polskim sektorze wydobywczym.