Początek końca kryzysu?
Ciężka sytuacja na rynkach finansowych odbiła się na branży nieruchomości. Jednak, jak twierdzą niektórzy analitycy rynku, trauma związana z upadkiem banku Lehman Brothers powoli mija. Czy to znaczy, że wracamy do okresu prosperity sprzed zapaści finansowej?
Według najnowszego raportu Cushman & Wakefield Polska, w pierwszym kwartale bieżącego roku można było zaobserwować pewne ożywienie aktywności konsumenckiej na polskim rynku mieszkaniowym. "Dzięki dużej liczbie inwestycji budowlanych rozpoczętych w latach 2007-2008, na polskim rynku mieszkaniowym w 1 kw. 2009 r. odnotowano 18-proc. wzrost podaży w porównaniu do tego samego okresu ubiegłego roku. Obecne trudności w pozyskaniu finansowania oraz niedobór popytu, który wspierałby proces przedsprzedaży i sprzedaży, w naturalny sposób ograniczą liczbę inwestycji realizowanych przez deweloperów" - czytamy w raporcie. Według analityków z Cushman & Wakefield, mamy również do czynienia ze spadkiem cen.
O polepszeniu nastroju i sytuacji na rynku mówi także główny ekonomista doradcy finansowego Expander Krzysztof Stępień. - W kwietniu odrobiliśmy całą ostatnią falę zniżkową. Amerykański S&P 500 wrócił natomiast w rejon, do jakiego spadł po bankructwie Lehman Brothers. Znalazł się więc w symbolicznym miejscu. Od tego momentu zaczęły nasilać się obawy przed kompletnym załamaniem się systemu finansowego, a jednocześnie działania mające temu przeciwdziałać.
Banki centralne, rządy i instytucje międzynarodowe wyasygnowały na ten cel setki miliardów dolarów. Dziś wiemy, że rynkom finansowym to pomogło. Ich zachowanie sugeruje, że stopniowo zapominają o traumie związanej z upadkiem Lehman Brothers. Stopniowo zwiększa się różnica rentowności długo- i krótkoterminowych obligacji skarbowych, co jest charakterystyczne dla okresów oczekiwania na poprawę koniunktury gospodarczej.
Rośnie sprzedaż obligacji korporacyjnych - w USA sprzedano ich w tym roku za 477 mld dol. wobec 354 mld w analogicznym okresie 2008 roku - a stawki na rynku międzybankowym pozostają na bardzo niskim poziomie, potwierdzając normalizowanie się sytuacji. Jeszcze lepiej to widać przez pryzmat tzw. TED spreadu, obrazującego różnicę między stawkami na rynki międzybankowym i rentownością odpowiadających im bonów skarbowych. Jest on traktowany jako miernik zaufania na rynku międzybankowym. Ten wskaźnik właśnie spadł poniżej 0,9 pkt proc. wobec ponad 4,6 pkt. proc. w I połowie października 2008 roku - twierdzi Stępień.
Czy zatem można oficjalnie obwieścić koniec kryzysu i powoli przygotować się na proces wychodzenia z recesji? Mimo optymistycznych danych na temat pierwszego kwartału 2009 roku, analitycy są zgodni - za wcześnie, aby mówić o końcu recesji.
- Przywrócenie rynków finansowych "do życia" nie jest wystarczające do tego, by obwieścić koniec kłopotów światowej gospodarki. Załamanie rynków było pochodną zjawisk gospodarczych, w pewnym aspekcie nasiliło negatywne tendencje, ale przecież nie od nich wziął się kryzys.Nie powinniśmy więc wpadać w pułapkę myślenia, że rozwiązanie ich problemów jest równoznaczne z końcem recesji. Tak samo jest z danymi makroekonomicznymi - to, że spadają w mniejszym tempie niż wcześniej - tak było choćby z kwietniowym ISM - nie oznacza pojawienia się pozytywnych zjawisk. Warto o tym pamiętać - podkreśla Stępień.
Na to, aby z optymistycznych danych nie wyciągać pochopnych wniosków zwracają również uwagę analitycy Cushman & Wakefield Polska: - Krótkie ożywienie, jakie można było zaobserwować na rynku w 1 kw. 2009 r., należy traktować raczej jako zjawisko okresowe ze względu na wciąż niepewną sytuację na polskim rynku nieruchomości, rynku hipotecznym oraz rynku pracy, jak również niepewne warunki gospodarcze, które mają decydujący wpływ na oczekiwania konsumentów oraz podejmowane przez nich decyzje. W związku z tym nie należy raczej oczekiwać szybkiego powrotu do "zdrowego" popytu - konkludują przedstawiciele Cushman & Wakefield Polska.
Gdyby kryzys umiał mówić, mógłby powtórzyć za Markiem Twainem: "Pogłoski o mojej śmierci są mocno przesadzone".
Monika Szymańska