Polska nie jest gotowa na darmową energię

Duńczycy chcieliby wybudować na Bałtyku, w okolicach Słupska i Kołobrzegu, elektrownie wiatrowe. Tymczasem Polska jest do tego nieprzygotowana; nie mamy odpowiednich ustaw, analiz ekologicznych ani urządzeń do przesyłaniu prądu - informuje "Metro".

W przyjętym ostatnio przez rząd dokumencie "Polityka energetyczna do 2030 r." zakłada się m.in. inwestycje w tzw. odnawialne źródła energii, czyli elektrownie wiatrowe na lądzie i na Bałtyku, co powinno dać 15 proc. energii.

U wybrzeży Danii, Szwecji i Finlandii już działa 8 tzw. morskich farm wiatrowych, wytwarzających razem prawie 370 MW. W najbliższych latach na Bałtyku ma powstać sześć kolejnych farm.

Zwolennicy wytwarzania prądu z wiatru w Polsce chcą postawić przy naszym wybrzeżu wysokie na kilkadziesiąt metrów turbiny, które miałyby stanąć 20 km od brzegu, m.in. na wysokości Słupska i Kołobrzegu. Koszt budowy farmy wiatrowej to ok. 5-6 mld zł (elektrownia atomowa jest cztery razy droższa). Jedna turbina może działać przez 20-25 lat.

Na razie jednak w Polsce nie ma przepisów pozwalających na budowę wiatraków na morzu i nie wiadomo, kiedy powstanie ustawa w tej sprawie. Ponadto proponowana lokalizacja leży w pobliżu terenów chronionych programem NATURA 2000.

Optymiści mają jednak nadzieję, że pierwsze polskie turbiny na Bałtyku zaczną pracować w 2015 r. - czytamy w gazecie.

Czytaj także:

Są pieniądze na wiatraki i biopaliwa

Zostanie tylko biomasa słońce i fale

Utrudnią dostęp do farm wiatrowych

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: elektrownie | elektrownia wiatrowa | Polskie | Kołobrzeg
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »