Twardy brexit na horyzoncie

Niespodziewanie, na pierwszy plan na arenie geopolitycznej wysunął się temat zbliżającego się brexitu (marzec 2019), który przyćmił nagłówki związane z amerykańsko-chińskimi rozmowami na temat handlu.

Niespodziewanie, na pierwszy plan na arenie geopolitycznej wysunął się temat zbliżającego się brexitu (marzec 2019), który przyćmił nagłówki związane z amerykańsko-chińskimi rozmowami na temat handlu.

Stało się to za sprawą topniejącego poparcia dla wynegocjowanej przez Theresę May umowy, określającej warunki wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jeszcze dwa miesiące temu wydawać się mogło nierealne osiągnięcie porozumienia na linii Londyn-Bruksela, aczkolwiek wytężone negocjacje prowadzone przez obie strony doprowadziły do kompromisu. Kompromis ten okazał się jednak nie do przyjęcia przez brytyjski parlament, co sugeruje, że premier May musiała iść na duże ustępstwa w ostatnich dniach negocjacji. Wraz ze zbliżającym się głosowaniem w brytyjskiej Izbie Gmin, które pierwotnie było zaplanowane na 11 grudnia, stopniowo topniało poparcie dla umowy Brexitowej i to nawet w samej partii konserwatywnej. W celu uniknięcia porażki premier May zdecydowała o przełożeniu głosowania na koniec stycznia.

Reklama

Tym samym chciała, po pierwsze kupić czas na ewentualne zwiększenie poparcia, czy tez rozjaśnienie pewnych kwestii umowy z Brukselą, a po drugie chciała "przycisnąć" polityków w Izbie Gmin, nie dając im czasu na wynegocjowanie innej umowy, w przypadku odrzucenia jej projektu. Tym samym postawiła ultimatum: albo wynegocjowana umowa, albo twardy brexit. Premier May postawiła wszystko na jedną kartę i dotychczasowy przebieg zdarzeń pokazuje, że mógł być to jednak błąd. Dzień po odwołaniu głosowania, premier May musiała się zmierzyć z wnioskiem o votum nieufności. Stanowisko udało jej się utrzymać, aczkolwiek część polityków jej partii konserwatywnej głosowało przeciwko niej, co tylko osłabiło jej pozycję w Wielkiej Brytanii, jak i na arenie międzynarodowej. Kolejny cios przyszedł ze strony Brukseli, która nie wspomogła premier brytyjskiego rządu, a wręcz przeciwnie zaostrzyła swoją retorykę, dopuszczając tym samym możliwość twardego brexitu. Jeśli żadna ze stron nie pójdzie na ustępstwa, to czekają nas w przyszłym roku poważne zawirowania spowodowane wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, w sposób nieuporządkowany. Taki właśnie scenariusz zaczął dyskontować rynek, co spowodowało wyprzedaż ryzykownych aktywów.

Jeśli do tego dodamy ewentualne fiasko rozmów na linii Waszyngton- Pekin i przełamanie wieloletniej linii trendu wzrostowego na S&P500 to przepis na kryzys, na rynkach finansowych, mamy gotowy. To wiszące nad rynkiem ryzyko jest mocno odczuwalne, co doskonale widać po zachowaniu inwestorów w USA. Podczas sesji europejskiej zyskiwały (po raz kolejny) kontrakty terminowe na amerykańskie indeksy, notując solidne plusy. Otwarcie rynku nowojorskiego przebiegło w nieco gorszych nastrojach, a finisz ponownie był kiepski. Jedynym sukcesem byków było niedopuszczenie do większych przecen i płaskie zamknięcie. Pytanie tylko, jak długo uda im się bronić przed naporem podaży, która ma najwięcej animuszu od wielu miesięcy (od wyborów prezydenckich w USA z 2016 roku).

Marcin Działek

Santander Dom Maklerski
Dowiedz się więcej na temat: twardy brexit | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »