Jak nie zostać ofiarą stażysty?
Uczniowie i studenci mają wakacje. Część z nich wykorzysta ten czas do zabawy, część uda się na praktyki i staże. Listy, które nigdy nie dotrą do adresata, spalone włosy u fryzjera, czy pasztet z rozpędu pocięty na plasterki przez nadgorliwą ekspedientkę-praktykantkę - to tylko niektóre nieprzyjemności, jakie możemy napotkać na swojej drodze.
Praktykanci są wakacyjną plagą, która pojawia się na początku lipca i znika pod koniec września. Tak, jak wszystkie plagi, jest rzeczą sezonową i nikt nie ma na nią wpływu. Musimy sobie z tym radzić. Jeśli więc mamy ochotę skoczyć przed pracą coś załatwić na poczcie, to lepiej wziąć poprawkę na to, że ktoś będzie się na nas uczył obsługi klawiatury...
Sytuacja podwyższonego ryzyka
Jak nie zostać ofiarą stażysty? Po pierwsze, należy upewnić się, możliwie dyskretnie, o tym, czy mamy do czynienia z praktykantem. Stażystę można poznać po młodym wieku, zagubionym, nieobecnym wzroku i plakietce z napisem "stażysta/praktykant". Jeśli nie ma identyfikatora, by się upewnić, można zadać podchwytliwe pytanie, odpowiednie do kontekstu miejsca, w którym się znajdujemy. Jeśli odpowiedź będzie brzmiał: "nie wiem, jestem na praktyce", mamy pewność, że znajdujemy się w sytuacji podwyższonego ryzyka. Wówczas trzeba zachować ostrożność, uzbroić się w cierpliwość i przygotować na najgorsze.
Będzie z nich pożytek
Na pocieszenie pozostaje fakt, że choć okres urlopów w krótkiej perspektywie będzie owocował spadkiem wzrostu gospodarczego, to długofalowo będziemy mieli z praktykantów pożytek. A jeśli stanie się coś nie po naszej myśli, możemy wykorzystać to jako okazję, by odreagować codzienne stresy (bez przesady - rzecz jasna). Bez wyrzutów sumienia, bo dzisiejsi praktykanci, jutro sami będą mieli okazję, by się trochę popastwić.
Mateusz Lubiński