Mały wielki start-up

Młodych firm z własnym pomysłem na biznes są tysiące. Garstka odniesie sukces. Ale wszystkie mają wnieść ideę innowacyjności do naszej gospodarki.

Młodych firm z własnym pomysłem na biznes są tysiące. Garstka odniesie sukces. Ale wszystkie mają wnieść ideę innowacyjności do naszej gospodarki.

W Stanach Zjednoczonych - tam gdzie świat chce podbić niemal każda młoda firma - na finansowanie ryzykownych projektów idą miliardy dolarów. Tamtejsi inwestorzy wiedzą, że jeśli skrzydła rozwinie choćby co dziesiąta, nawet co dwudziesta, nakłady zwrócą im się z nawiązką. A zatem podejmują ryzyko.

Polskie start-upy nie mogą liczyć na podobne wsparcie. Działające na naszym rynku fundusze venture capital zwykle nie mają bowiem takich środków jak Amerykanie, ostrożniej więc niż oni muszą wydawać pieniądze.

Anioł potrzebny od zaraz

Start-upy koncentrują się zazwyczaj na jednym tylko projekcie. Tak uczyniła kiedyś choćby spółka LiveChat z Wrocławia, która zawojowała świat swoim internetowym serwisem komunikacyjnym i dziś, choć zatrudnia ledwie kilkadziesiąt osób, cieszy się kapitalizacją rzędu miliarda złotych. Sukces odniósł także Grzegorz Błażewicz, który stworzył cenione na całym świecie narzędzie do internetowego marketingu.

Reklama

Tomasz Gondek, dyrektor odpowiedzialny za rozwój biznesu w spółce Saule Technologies, podkreśla, że mamy w kraju ludzi ze znakomitymi pomysłami:

- Inwestorzy powinni do nich docierać, pokazywać im, jakie mają możliwości. Tego często jednak brakuje. A przecież start-upy szukają wiedzy o zarządzaniu kapitałem albo "anioła biznesu".

- To prawda: start-upy potrzebują partnerów, którzy wesprą je swym doświadczeniem i ułatwią wejście na globalny rynek. W Polsce te dwa światy jak na razie nie znalazły jednak idealnej formuły współpracy - komentuje Dariusz Żuk, prezes Business Link Polska.

Oczywiście za Oceanem też manna nie spada z nieba.

- Jeśli ktoś przyjdzie do mnie po milion na rozkręcenie biznesu, pewnie mu odmówię - mówi Ronald Binkofski, dyrektor generalny Microsoftu w Polsce. - Ale jeśli powie: "pomóż mi rozkręcić" start-up, to rozmowa będzie inna.

I nie jest tu szczególnie oryginalny: wielkie korporacje dość często wykazują ochotę do przejmowania obiecujących przedsięwzięć. To wręcz "maniera" spółek technologicznych; takich jak Google czy Apple.

Binkofski ostatnio potwierdził tę tezę podczas European Start-Up Days, towarzyszących Europejskiemu Kongresowi Gospodarczemu:

- Dostarczamy narzędzi do budowania firm, które znajdują się w bardzo początkowej fazie rozwoju. Interesują nas te, które możemy wchłonąć z nadzieją na nowe rozwiązania i zyski.

Choć w Polsce mało kto może (i chce) sobie pozwolić na podjęcie ryzyka związanego z inwestowaniem w start-upy, możemy już mówić o obiecujących przykładach.

Oto Monika Żochowska z Ewą Dudzic wprowadziły na rynek kosmetyczny rękawicę do demakijażu Glov. Ich Phénicoptere jest dziś firmą globalną.

- 90 proc. sukcesu to dobry wspólnik - uważa Monika Żochowska. - Trzeba też naprawdę wysoko stawiać sobie poprzeczkę. My od początku marzyłyśmy o globalnej marce - i mamy ją!

O tym, że do tej gry trzeba znaleźć odpowiednich partnerów, mówi także Marian Owerko, założyciel Bakallandu. Cytujemy go tutaj, bo przecież jego firma - teraz branżowy lider na polskim rynku - też kiedyś zaczynała tak, jak wiele start-upów.

- Podziwiam ludzi, którzy w pojedynkę robią biznes - wyznaje. - Ja całe życie dobierałem do każdego przedsięwzięcia ludzi o kompetencjach uzupełniających moje.

Stąd do Massachusetts

Ważne, by gdzieś po drodze, w pogoni za marzeniami nie stracić entuzjazmu. Mimo kłopotów i trudności...

- Musicie być sobą. Musicie wykazać wiarę w to, co robicie - radził potencjalnym partnerom zgromadzonym na European Start-Up Days Wojciech Wolny, prezes Grupy Euvic,dostarczającej rozwiązania informatyczne 900 klientom na całym świecie. - Jeśli wy nie będziecie wierzyć w swój projekt, to jak my mamy w niego uwierzyć?

Świetnym przykładem start-upu, który odniósł sukces, jest firma MEDICALgorithmics. Wprowadzone przez nią do praktyki klinicznej rozwiązania IT przyniosły uznanie środowisk medycznych i sukces biznesowy. Szkoda tylko, że nie w Polsce, a w Stanach Zjednoczonych. Ale to akurat nic nowego... Choć spółka zatrudnia dziś 1,5 tys. inżynierów, jej prezes Marek Dziubiński podkreśla, że wciąż panuje w niej duch start-upu.

- Najważniejsza jest determinacja - przekonuje. - Ludzie, którzy naprawdę chcą przetrwać, dadzą radę, choćby nie wiem co i utrzymają się na rynku.

Wie, o czym mówi, bo jego firma borykała się z biurokracją i brakiem zainteresowania w Polsce. Dopiero za granicą znalazł ludzi otwartych na innowacyjność.

Nawiasem mówiąc, część polskich funduszy venture capital rutynowo przenosi obiecujące spółki do Stanów Zjednoczonych, gdzie łatwiej im znaleźć inwestorów i wejść na rynek. Zresztą robi tak wiele polskich start-upów. Jak Estimote, która sprzedaje tak zwane beacony, czyli czujniki Bluetooth komunikujące się ze smartfonami klientów i informujące o ofertach dopasowanych do ich potrzeb. Poza Polską panuje wciąż większy niż u nas entuzjazm dla nowości. Nad Renem, Sekwaną i Potomakiem młode firmy mają zwykle mniej problemów niż nad Wisłą.

Start-upy, polityka i ekonomia

O aktywizację polskiego rynku start-upów zabiega obecny rząd. Ma w planach ich dofinansowywanie w ramach programów unijnych, przede wszystkim poprzez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.

- W połowie roku pokażemy pięć pierwszych branż, w które chcemy inwestować, wokół których będziemy chcieli tworzyć środowisko start-upowe i do których skierujemy strumień publicznych pieniędzy - informuje Jadwiga Emilewicz, wiceminister rozwoju.

Rząd planuje też zmianę regulacji prawnych.

- Zakończył się cykl konsultacji "Bariery dla innowacyjności", prowadzonych przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego - dodaje Jadwiga Emilewicz. - Prace prowadzone są międzyresortowo. Każdy z nas dostał listę spraw, które powinny zostać zmienione, aby start-upy mogły się w Polsce rozwijać.

Co wcale nie oznacza, że mamy do czynienia z generalną odmianą losu polskich innowatorów. Problemy, trudno nawet powiedzieć, że niespodziewane, wciąż pojawiają się tam, gdzie wniosek o dofinansowanie trafia w tryby naszej rodzimej lub unijnej biurokracji. W przypadku start-upu często nie sposób przewidzieć kiedy, jak i czy w ogóle zbilansuje on księgowo swoją działalność. Dla urzędników to niemożliwe do zaakceptowania odstępstwo od rutynowych procedur.

Nowe rozwiązania mają zostać ogłoszone w zapowiadanej przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego, "Konstytucji dla Biznesu". Będą dotyczyć między innymi opodatkowania funduszy venture capital, udzielania wsparcia z Polskiego Funduszu Rozwoju czy klina podatkowego dla firm inwestujących w innowacje.

- Chcemy doprowadzić do spotkania Goliata z Dawidem: przybliżyć duże spółki Skarbu Państwa do młodych biznesów - mówi Jadwiga Emilewicz.

Start-upy to według wielu ekspertów i ekonomistów siła napędzająca nie tylko nowe dziedziny gospodarki, ale też wspierająca jej tradycyjne sektory. Globalne firmy, takie jak Microsoft, Apple, powołany w zeszłym roku do życia przez Google Alphabet czy też nowi giganci z Chin, jak Huawei, przeznaczają gigantyczne kwoty na wspieranie i kupowanie dobrze rokujących start-upów. Google otwiera dla nich w Polsce dwie drogi: Google Kampus - miejsce do nauki networkingu i tworzenia biznesu oraz zespół wspierania rozwoju start-upów i eksportu.

Wielkie koncerny gotowe są same tworzyć start-upy. Tę tendencję widać już w Polsce.

- PGNiG Termika razem z nami zorganizowała dla nich w tym roku konkurs - mówi Michał Szaniawski, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu. - Spółka wskazała obszary, w których szuka rozwiązań technologicznych, a my poszukaliśmy działających w nich start-upowców.

Zgłosiło się 100 firm; wybrano 12. Ostatecznie zaproszono do współpracy trzy.

Coraz więcej zarządów korporacji zdaje sobie sprawę z tego, że jedyną możliwością "wstrzykiwania" do swego wnętrza innowacji jest pozyskiwanie nowych pomysłów i rozwiązań z zewnątrz. Tworzą w związku z tym własne, korporacyjne fundusze typu venture capital.

- Już około 25 proc. inwestycji na świecie jest finansowanych przez takie fundusze - komentuje Jerzy Kalinowski, partner w KPMG.

Krok po kroku

Światowy sukces osiąga garstka spośród nowych spółek. Nieco więcej jest w stanie utrzymać się na rynku lokalnym, reszta znika bez śladu. Co wcale nie oznacza, że raz pokonani nigdy nie wracają. Grzegorz Błażewicz, twórca systemu marketingowego SALESmanago, próbował rozwinąć biznes kilkanaście razy. I do dziś trzyma w szufladzie ekspertyzy wyjaśniające, dlaczego jego pomysł nie ma szans.

- Droga do sukcesu prowadzi pod górę, nie ma windy i trzeba pokonywać ją krok po kroku - mówi Sebastian Kotow, doradca strategiczny, wykładowca i prezes spółki MindShift Lab. - Ludzie nie osiągają sukcesu dzięki przypadkowi. Biznes niesie za sobą wiele pułapek, nie każdy go osiągnie.

Zdaniem Michała Kramarza z Google Polska, sporym problemem dla start-upów, poza kwestiami finansowymi, jest słabość lokalnego rynku macierzystego, często zbyt małego dla danego produktu. Prawdziwość tej tezy potwierdza historia Marka Zmysłowskiego, który buduje e-platformy dla biznesu, przede wszystkim dla hoteli w Afryce. On dla swojej firmy HotelOga znalazł siedzibę aż w Lagos, w Nigerii. Został tam uznany za jednego z 10 najważniejszych ludzi branży technologicznej w Afryce.

Droga start-upów do sukcesu wciąż nie jest usłana płatkami róż. Po części tak pewnie być powinno. Ale w razie porażki warto próbować jeszcze raz. Nawet wiele razy.

Wojciech Kwinta

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: startup
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »