Gwiazdowski mówi Interii. Odc.77: Ustawa hasztagowa. Czy od tego przybędzie mieszkań?

- Mamy pierwszy w Polsce na 100 proc., a być może pierwszy na świecie, projekt "ustawy hasztagowej" - wskazuje Robert Gwiazdowski. Mowa tutaj o ustawie o tzw. kredycie 0 proc. - Jej tytuł jest poprzedzony właśnie hasztagiem żeby było nowocześnie - dodaje. W najnowszym odcinku podcastu video "Gwiazdowski mówi Interii", prowadzący zastanawia się, czy dzięki programowi rządzącej koalicji uda się osiągnąć założony cel, czyli zwiększyć liczbę mieszkań na rynku i ich dostępność.

Czy Robert Gwiazdowski uważa samą treść ustawy za nowoczesną? - Ustawa odpowiada na zapotrzebowanie społeczne. Zapotrzebowanie społeczne jest takie, że ludzie muszą gdzieś mieszkać. Niektórzy twierdzą, że mieszkanie to jest prawo, a nie jakiś tam towar. Więc jeżeli mieszkanie jest prawem, to państwo to prawo ma ludziom zapewnić. Jeszcze nie może dawać mieszkań za darmo, ale przynajmniej będzie pomagało w zaspokojeniu potrzeb kredytowych - wskazuje.

- Aferka jest stąd, że niektórzy twierdzą, że to jest ustawa dla banków i deweloperów. No trochę jest. Dlaczego? Dlatego, że jak kredyty będą tańsze, to się zwiększy na nie popyt, a jak się zwiększy popyt na te kredyty i one popłyną na rynek to znaczy, że na rynku będzie więcej pieniędzy do wydania na mieszkania niż byłoby, gdyby nie było tej ustawy - mówi Robert Gwiazdowski.

"Mieszkań nie przybędzie. Z kilku różnych powodów"

Czy od tego przybędzie mieszkań? - Otóż nie przybędzie mieszkań. Z kilku różnych powodów. Podniesiona zostanie prawdopodobnie cena, no ale przecież skoro frankowicze otrzymali kredyty 0 proc., a niektórzy to nawet chcieli żeby było "zero minus" to dlaczego inni mieliby nie otrzymać kredytów 0 proc.? Tu się pojawiają jednak schody. Schody mianowicie są takie, że trzeba ograniczyć liczbę tych, którzy mogliby taki kredyt preferencyjny z dopłatami państwa uzyskać - dodaje.

Reklama

Jak wyjaśnia Robert Gwiazdowski, "dopłata państwa polega na tym, że państwo będzie bankom płaciło te procenty, których nie zapłaci kredytobiorca". - Ograniczenia polegają na tym, że po pierwsze dochód, po drugie liczba członków rodziny, po trzecie wiek - jak macie 35 lat ukończone to już takiego kredyciku jak jesteście singlami nie dostaniecie - mówi.

- Ja wiem, że zawsze trzeba wprowadzić jakąś barierę ograniczającą - ci dostają, ci nie dostają. Z technicznego punktu widzenia jest to często oczywiste. Ale czy to jest sprawiedliwe? Nie. Wyobraźcie sobie sytuację, że macie te 22 tys. 999 zł dochodu miesięcznie (limit dla gospodarstwa z trójką dzieci, do którego można liczyć na pełną dopłatę państwa - red.) i dostajecie kredyt, ale jak sąsiedzi mają trójkę dzieci i mają 23 tys. 500 zł dochodu to już nie dostają. 23 tys. zł na pięć osób w rodzinie to 4 tys. 600 zł miesięcznie. Normalnie taki kredyt to jest jakieś 7 proc., więc uzyskujecie 7 proc. od 600 tys. zł (maksymalna kwota kredytu - red.), rocznie 42 tys. zł, a miesięcznie 3,5 tys. zł. Różnica dochodowa wynosi 100 zł miesięcznie - kontynuuje. 

Robert Gwiazdowski: A co jak ktoś nie chce brać kredytów?

Robert Gwiazdowski jest zdania, że instrumenty polityki społecznej, którymi dysponuje państwo, "nie przystają do celów, które państwo chce osiągać".

- Państwo chce osiągnąć cel pt. "mieszkanie prawem". Tylko co to znaczy? Ja rozumiem to jako dach nad głową. Ale zaczyna się od tego, że preferencja jest dla tych, którzy chcą być właścicielami tych mieszkań, które mają być prawem? To na pewno jest dobre zróżnicowanie? Bo ma być preferencyjne opodatkowanie tych kredytów? A jak ktoś nie chce brać tych kredytów, bo nie chce mieć mieszkania na własność? Czasem to jest ideologiczne, bo przecież w systemie, który dziś jest lansowany, nie chodzi o to, żebyśmy byli właścicielami, tylko żebyśmy mogli korzystać. Przecież nawet smartfony są ostatnio wypożyczane jak samochody - wskazuje.

Robert Gwiazdowski wyjaśnił, na czym jego zdaniem polega błąd w planowanym programie.

- To jest tak samo jak było z kredytem 2 proc., który wprowadził PiS. Teraz zostanie wprowadzony program #Mieszkanie na Start, który nie do końca jest kredytem 0 proc., bo niektórzy jednak zapłacą. (...) Co się z tymi pieniędzmi stanie? Trafią na rynek, spowodują z całą pewnością wzrost cen mieszkań, ale nie taki, jak w przypadku tej ustawy kredyt 2 proc., bo tam były granice czasowe. Trzeba się więc było rzucić po ten kredyt żeby go szybko dostać. Tu możemy poczekać, z wyjątkiem tych, którzy mają 35 lat. (...) Tu ceny pewnie będą rosnąć trochę wolniej niż przez ostatnie dwa lata - wskazał.  

Zmniejszenie wymaganej liczby miejsc parkingowych. "To nie deweloperzy ani banki płacą"

Prowadzący zwrócił ponadto uwagę na to, że wraz z "ustawą hasztagową" pojawił się projekt ograniczający obowiązkową liczbę miejsc parkingowych, które trzeba wybudować przy nowych inwestycjach mieszkaniowych.

- Jak ktoś kupuje dom na prowincji albo mieszkania w mniejszych miastach to nie ma takiego problemu jak jest w Warszawie, gdzie miejsc parkingowych brakuje. Tu pojawia się zagadnienie kompleksowości pewnych działań. Krytycy deweloperów uznali, że jest to działanie na korzyść deweloperów, bo nie będą musieli budować na 1 lokal mieszkalny jednego miejsca parkingowego. Problem jest taki, że w tym miejscach, gdzie jest ciasno, trzeba było schodzić w głąb. Jak się schodziło w głąb, to budowało się znacznie, znacznie drożej. (...) To przecież nie deweloperzy ani nie banki płacili za te miejsca garażowe. Płacili ci, którzy kupowali (...) - mówił.

- Wyobraźmy sobie sytuację, że wydajemy pozwolenie na budowę w ścisłym centrum Warszawy, jednak z obowiązkiem budowania miejsc garażowych, tylko że powszechnie dostępnych. Ale za to możemy powiedzieć, że wprowadzamy zakaz parkowania, tam gdzie jest alternatywa - te miejsca garażowe. Problem jest taki, że jednym zajmuje się kto inny, a drugim kto inny. Spójnej polityki żadnej nie ma i na przykład różni aktywiści miejscy narzekają na te samochody stojące na chodnikach, słusznie, tylko gdzie one mają stać? Można zrobić tak żeby zwolnić deweloperów z budowania miejsc parkingowych, bo to jest droższe, albo jednak utrzymać ten obowiązek i nawet zwiększyć liczbę miejsc parkingowych, które mają być w ścisłym centrum dużego miasta, ale powprowadzać tam zakazy parkowania na chodnikach - wskazywał.

- Polityki społeczne wymagają spójności, logiki, strategii. Ale niestety nie przyjmuje się myślenie strategiczne. Co zrobić? No nic. Jakoś z tym żyć - podsumował.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »