Andrzej Gantner, PFPŻ: Prawdziwe podwyżki cen żywności dopiero nadejdą

- Ceny żywności, które widzimy na półkach, odzwierciedlają koszty sprzed dwóch miesięcy, po skoku cen energii i kosztów produkcji. Przełożenie tego co dziś dzieje się na światowych rynkach w związku z wojną Rosji z Ukrainą, jeśli chodzi np. o wzrost cen zbóż czy choćby opakowań, zobaczymy dopiero w końcu kwietnia i na początku maja. Ważna będzie sytuacja na rynkach surowcowych, skala ograniczeń dostępu do nawozów sztucznych czy poziom zasiewów - Ukraina już zapowiedziała że zasiewy pszenicy zmniejszy o połowę - mówi Interii Andrzej Gantner, wiceprezes i dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

- Urzędowe ceny chleba, jak w Egipcie, nam nie grożą, bo jesteśmy poważnym producentem i eksporterem pszenicy. Mówimy o 4 mln ton rocznie. Egipt chce właśnie kupić u nas 0,5 mln ton. Krajów, które - jak Egipt - nie są samowystarczalne żywnościowo jest dużo więcej. Jeśli sytuacja się nie zmieni, a nic na to nie wskazuje, to mogą zrealizować się tam scenariusze wręcz tragiczne. Skutki agresji Rosji na Ukrainę odczuje cały świat. Rosja, która jest największym producentem i eksporterem zbóż, napadła na Ukrainę, która jest 4. producentem i eksporterem. To potężne uderzenie w stabilność rynków rolnych, w cały system żywnościowy świata - mówi Interii Andrzej Gantner.

Reklama

- Rynki może opanować panika, kraje mogą gromadzić zapasy pszenicy, już próbują to robić. Jeśli do tego dołożymy działania spekulacyjne, to skutki możemy odczuć także u nas - wzrośnie cena mąki, a zatem i pieczywa, a także cena drobiu i wieprzowiny. Ukraina była dużym producentem kukurydzy. Również wytwórcy mleka i jego przetworów zamierzają ograniczyć produkcję - a zatem podwyżki dotkną wszystko co mamy w podstawowym koszyku zakupowym. Co do owoców i warzyw - tu uderzy nas rykoszetem sytuacja związana z nawozami. Rządowe dopłaty dla rolników do ceny nawozów mogą nie wystarczyć, mniejsza dostępność nawozów może zmniejszyć zbiory - dodaje wiceprezes PFPŻ.

- Ta sytuacja (apele o bojkot produktów firm utrzymujących aktywność w Rosji - red.) jest wyzwaniem dla wszystkich, dla całej gospodarki, dla firm i poszczególnych konsumentów. Każdy musi zdać swój egzamin, wyważyć to co się dzieje z tym co jest ważne dla finansów firmy, to czas fundamentalnych przewartościowań, określenia tego co jest naprawdę ważne. To jak firmy zachowują się dziś wobec Rosji jako agresora wpłynie na ich postrzeganie na całe dekady. Decydujemy o tym my, konsumenci, w naszych sercach i sumieniach, i każda firma, wielka i mała, musi się z tym liczyć - uważa ekspert. 

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

- Państwowy holding spożywczy? Kto bogatemu zabroni! Rząd oczywiście rząd może to zrealizować, pytanie co to ma dać i jakie realne skutki przyniesie. Można sobie wyobrazić gospodarkę funkcjonującą na bazie państwowych "czeboli", również w obszarze żywności, ale czy to będzie dobre dla małych i średnich firm, a zwłaszcza dla konsumentów? Czy holding będzie mógł korzystać z państwowych dotacji? Czy może przez jakiś czas nie będzie musiał wykazywać zysku? Jedno jest pewne - jeśli ktoś kupuje drogo surowce, żeby zaspokoić jakieś oczekiwania społeczne, a potem sprzedaje tanio wytworzone produkty, to w normalnej gospodarce kończy się to bardzo źle. Grozi to rozregulowaniem rynku i zaburzy konkurencyjność mniejszych firm. Ale wciąż nie bardzo wiadomo co to właściwie miałoby być - podsumowuje Andrzej Gantner.

Wojciech Szeląg

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »