Wenezuelczycy szturmują granicę z Kolumbią

Tysiące Wenezuelczyków rozpoczęło w zeszły tygodniu szturm na przejścia graniczne z Kolumbią po tym jak prezydent tego kraju Juan Manuel Santos ogłosił zaostrzenie kontroli granicznych. Wenezuelczycy szukają w Kolumbii dorywczej pracy, kupują też podstawowe towary.

Wenezuelczycy obawiają się, że nie będą mogli przekroczyć granicy po pełnym wprowadzeniu w życie nowych przepisów.

Zgodnie z nowymi zarządzeniami władz Kolumbii tylko osoby, które zarejestrowały się aby otrzymać specjalną kartę graniczną, lub są posiadaczami paszportu, będą mogły przekroczyć granicę.

Większość Wenezuelczyków powraca do swojego kraju, ale władze Kolumbii obawiają się, że coraz więcej z nich będzie pozostawać na stałe w miarę pogłębiania się kryzysu gospodarczego w Wenezueli.

Podobnego masowego napływu imigrantów z położonego przy granicy wenezuelskiego stanu Roraima obawiają się władze Brazylii.

Reklama

Kolumbijskie władze imigracyjne ogłosiły w czwartek, że w tym kraju przebywa obecnie 600 tys. przybyszy z Wenezueli, tj. dwukrotnie więcej niż sześć miesięcy wcześniej.

Prezydent Santos zapowiedział, że w ramach solidarności z Wenezuelczykami utworzą z pomocą ONZ Ośrodek Pomocy dla Migrantów, który będzie mógł początkowo obsługiwać 2 tys. "przemieszczających się osób".

Wzrastająca w Wenezueli od trzech lat inflacja (w tym roku już czterocyfrowa), braki w zaopatrzeniu sklepów w najniezbędniejsze towary, kryzys służby zdrowia, której powszechna dostępność dla najuboższych (jedno z głównych haseł "rewolucji boliwariańskiej" zapoczątkowanej w 1999 r. przez prezydenta Hugo Chaveza) staje się fikcją - wszystko to skłania coraz większe rzesze Wenezuelczyków do podejmowania pracy zagranicą.

Narastająca fala emigracji z Wenezueli nie zatrzymuje się na Kolumbii, która dla wielu staje się tylko etapem w drodze do Ekwadoru, Peru, Chile lub Argentyny.

22 kwietnia odbędą się w Wenezueli wybory prezydenckie. Obecny szef państwa Nicolas Maduro, który sprawuje władzę od 2013 r., będzie ubiegłą się o drugą sześcioletnią kadencję. Twierdzi on, że obecny kryzys spowodowany został przez "sabotażystów sponsorowanych przez USA".

Wenezuelska opozycja jest słaba i nie była dotychczas w stanie wybrać swojego kandydata do prezydentury. Zarzuca ona rządzącej Zjednoczonej Partii Socjalistycznej (PSUV), że swoją polityką doprowadziła obfitujący w złoża ropy naftowej kraj do ruiny.

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro 31 stycznia br. podpisał propozycję emisji nowej waluty cyfrowej o nazwie "Petro", aby spróbować zwalczać kryzys gospodarczy.

Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro zapowiedział, że jego kraj wprowadzi do obiegu 100 mln jednostek kryptowaluty "petro", mającej pokrycie w ropie naftowej. Wartość emisji szacuje się na 5,9 mld dol. - podała agencja Reuters.

Według agencji, nie wiadomo jednak, czy inwestorzy będą zainteresowani kupnem "petro" w sytuacji, gdy ten kraj członkowski OPEC przeżywa poważny kryzys gospodarczy, a lewicowy rząd Wenezueli cieszy się niewielkim zaufaniem.

Jak pokreślił w wystąpieniu telewizyjnym Maduro, każda jednostka nowej waluty będzie powiązana z ceną baryłki z wenezuelskiego koszyka ropy naftowej.

Zleciłem emisję 100 mln petro mających wsparcie w poświadczonym i legalnym bogactwie wenezuelskiej ropy naftowej - zapowiedział Maduro. Dodał, że każde "petro" będzie "równe pod względem wartości baryłce wenezuelskiej ropy".

W grudniu Maduro nieoczekiwanie ogłosił, że Wenezuela zamierza wprowadzić nową walutę "petro", która będzie wspierana przez bogactwa naturalne, takie jak "złoto, ropa naftowa, gaz i diamenty". Nie podał jednak w jaki sposób i kiedy zostanie ona włączona do obiegu. Miałby to być sposób na walkę z finansową "blokadą" kraju, spowodowaną amerykańskimi sankcjami nałożonymi na Caracas, które utrudniły Wenezueli dostęp do międzynarodowych banków.

Według OPEC, Wenezuela jest krajem o największych rezerwach ropy naftowej, a 95 proc. jej wpływów eksportowych pochodzi z tego właśnie surowca. Krytycy władz w Caracas uważają jednak, że rząd zmarnował bogactwo zgromadzone przez kraj w ciągu trwającego dziesięć lat boomu naftowego i bez gruntownych reform wszelkie środki, które mogłyby zasilić gospodarkę, "zostaną natychmiast utopione".

Agencja ratingowa Standard & Poor's ogłosiła w grudniu 2017, że Wenezuela nie obsługuje części dwóch długów związanych z obligacjami skarbowymi, co potwierdza "częściową niewypłacalność" państwa. W połowie listopada agencja Fitch poinformowała o "częściowej niewypłacalności" wenezuelskiego giganta petrochemicznego PDVSA.

Zewnętrzny dług publiczny Wenezueli wynosi około 150 mld dol. Restrukturyzacja takiego zadłużenia wobec zapaści gospodarczej kraju będzie trudna, zwłaszcza, że z powodu nieprawidłowości wyborczych oraz rozmontowywania demokracji, Waszyngton nałożył sankcje gospodarcze nie tylko na Caracas, ale też na PDVSA, samego Maduro i jego otoczenie. Embargo na pewne towary nałożyła na Wenezuelę również Unia Europejska.

Opozycja oskarża Maduro o zapędy dyktatorskie i doprowadzenie Wenezueli do ruiny gospodarczej. W kraju - między innymi z powodu topnienia rezerw walutowych - brakuje podstawowych produktów i leków.

Pobierz za darmo program PIT 2017

PAP
Dowiedz się więcej na temat: kryptowaluta | Wenezuela | inflacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »