Czy Polacy zmuszeni są odpuścić wojaże?
Ponad 25-stopniowa temperatura za oknem, niezmiennie i przyjemnie przypomina, że lato w pełni, a okres wakacyjny już rozpoczęty.
Niestety ogromna przecena, która dotknęła naszą walutę na przestrzeni ostatniego roku, spowodowała, że obecnie wyjazdy zagraniczne w praktycznie wszystkie światowe kierunki są dla Polaków znacznie bardziej kosztowne niż rok temu.
Złoty najmocniejszy był w ostatnie wakacje, na przełomie lipca i sierpnia 2008, a potem było już tylko gorzej. Należy się tu jednak pocieszać tym, że w obecnej chwili i tak jest on wyraźnie mocniejszy niż jeszcze 17-18 lutego br., bo od tego czasu kurs EUR/PLN spadł o prawie 11 proc., a kurs USD/PLN zniżkował o prawie 20 proc. Porównanie kursów średnich NBP, a tak dokładnie to "Tabeli A kursów średnich walut obcych" pomiędzy 7 lipca 2008 r., a 6 lipca 2009 r., pokazuje, że złoty w przeciągu roku stracił aż do 32 z 34 głównych walut. Kurs euro wzrósł w tym czasie o 32,2 proc. do 4,3840, a kurs dolara skoczył o 48,6 proc. do 3,1483. Nasza waluta najsilniej straciła jednak do japońskiego jena, bo aż 67,7 proc.
Czy oznacza to jednak, że Polacy zmuszeni są sobie całkowicie odpuścić zagraniczne wojaże? Otóż okazuje się, że nie. Porównując stosunek jakości do ceny, bez trudu nadal można odnaleźć oferty biur podróży, które i tak będą bardziej opłacalne od analogicznych ofert krajowych, a ponadto będą spełniały warunek konieczny, czyli będą gwarantowały dobrą pogodę. Co więcej, w stosunku do dwóch światowych walut złoty w ciągu roku nie tylko nie stracił, ale zyskał. Może nie sporo, ale jednak. Mowa tu o ukraińskiej hrywnie i islandzkiej koronie.
Ogromne tarapaty, w jakich znalazły się gospodarki Islandii i Ukrainy, spowodowały gigantyczną wręcz przecenę ich walut, w tym także do złotego. Na przestrzeni roku kurs ukraińskiej hrywny obniżył się względem złotego o -10,6 proc. z 0,4617 do 0,4126. W tym samym czasie kurs islandzkiej korony w stosunku do naszej waluty spadł o 9,7 proc. z 2,7378 do 2,4728. Patrząc więc tylko i wyłącznie poprzez pryzmat kursu walutowego, wakacyjne wyjazdy do tych krajów stały się dla Polaków bardziej opłacalne. Droga do naocznego sprawdzenia, jak naszym wschodnim sąsiadom idą przygotowania do mistrzostw Europy w piłce nożnej 2012, odpoczynku na Krymie, czy też wylotu na Islandię i zwiedzenia m.in. największego w Europie parku narodowego Vatnajökull, stanęła więc otworem.
Pewnym problemem dla wyjeżdżających - nie tylko Polaków - jest jednak wysoka w obu tych krajach inflacja. W maju br. na Ukrainie wskaźnik cen konsumpcyjnych wzrósł w ujęciu rocznym o 14,7 proc., a jedynym pocieszeniem jest to, że i tak znalazł się on na najniższym poziomie od września 2007 r. oraz był znacznie mniejszy od tego zanotowanego w 2008 r. (+22,8 proc.). Z kolei na Islandii w szóstym miesiącu tego roku ceny konsumenckie były wyższe o 12,2 proc. niż przed rokiem. Również w tym przypadku można jednak mówić o wyraźnie mniejszym wzroście inflacji niż choćby styczniu bieżącego roku, kiedy to była równa 18,6 proc. Sumując, zarówno na Ukrainie, jak i na Islandii, w bardzo wielu kategoriach produktów i usług, trzeba się obecnie liczyć z mocno wyższymi cenami produktów niż przed rokiem.
Niezmiennie jak co roku, jednym z najważniejszych elementów dobrego zaplanowania urlopu pozostaje niestety kwestia finansowa. Kryzys trawiący całą światową gospodarkę trafił też do Polski, bo i trafić musiał. W ostatnich miesiącach prognozy wzrostu gospodarczego dla naszego kraju zostały mocno obniżone. Stopa bezrobocia, która jeszcze w październiku 2008 r. wynosiła 8,8 proc., w maju br. ukształtowała się na poziomie 10,8 proc., rosnąc w tym czasie aż o dwa punkty procentowe. To wszystko nie pozostaje oczywiście bez wpływu na możliwości finansowe Polaków. Tak więc jak co roku, część osób wybierających się na urlop będzie musiała posiłkować się kredytem.
Przy zaciąganiu kredytu gotówkowego na wakacje, jak zawsze należy pamiętać o kilku kwestiach. Po pierwsze nie należy zaciągać zobowiązań większych niż się potrzebuje, po drugie trzeba wybrać jak najtańszą ofertę (kierując się wskaźnikiem Rzeczywistej Rocznej Stopy Oprocentowania), a po trzecie nie brać kredytu na okres dłuższy niż 12 miesięcy, aby zdołać go spłacić jeszcze przed kolejnym sezonem wakacyjnym. Zakładając scenariusz, w którym pożyczamy od banku kwotę 5 tys. złotych na okres 12 miesięcy, przy równych ratach, teraz najlepsze oferty banków w tym zakresie zaczynają się już od RRSO na poziomie kilkunastu procent, co przekłada się na miesięczną ratę w wysokości ok. 450 złotych.
Marek Nienałtowski, główny analityk Money Expert
CZYTAJ TAKŻE:
PKP Intercity: Bilety dwa razy tańsze!