Zapłacimy za Kioto 15 mld euro rocznie
Maksymalnie 15 mld euro rocznie - na tyle Komisja Europejska szacuje konieczne wsparcie ze strony Unii Europejskiej do roku 2020 dla krajów rozwijających się na walkę ze zmianami klimatycznymi - wynika z uzyskanego przez PAP projektu dokumentu KE.
To kluczowy dokument, który Komisja Europejska przedstawi w czwartek, by przygotować unijne stanowisko na konferencję klimatyczną w Kopenhadze.
Kwotę tę potwierdził w środę premier sprawującej unijne przewodnictwo Szwecji Fredrik Reinfeldt. "To punkt wyjścia, który musi zostać przedyskutowany ze wszystkimi krajami członkowskimi" - powiedział w Brukseli na marginesie konferencji poświęconej zmianom klimatycznym.
Na konferencji w Kopenhadze 7-18 grudnia br. ma być podpisane światowe porozumienie o redukcji emisji CO2 po roku 2012 (tzw. post-Kioto). Sukces tego spotkania zależy w dużej mierze od tego, czy - i za ile - najbiedniejsze kraje rozwijające się zechcą wesprzeć wysiłki uprzemysłowionych potęg w walce ze zmianami klimatycznymi. Ogólne potrzeby krajów rozwijających się do 2020 roku KE szacuje w dokumencie na 100 mld euro rocznie.
Na kwotę tę mają się złożyć stopniowo rosnące od 2013 roku fundusze publiczne i prywatne z zagranicy oraz dochody z handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych czy np. opodatkowania transportu lotniczego i morskiego w zależności od emisji CO2. Do tego dochodzi udział samych krajów rozwijających się w niezbędnych inwestycjach. Kluczową kwestią pozostaje udział UE, który zmalał w szacunkach KE z zapisanych początkowo w projekcie 13-24 mld. W dodatku ma wynosić na początku jedynie 2 mld euro rocznie.
"Witamy z zadowoleniem fakt, że Komisja Europejska zdecydowała się zaprezentować konkretne kwoty, posuwając do przodu przygotowania do negocjacji w Kopenhadze, ale są one niewystarczające" - powiedział PAP koordynator Greenpeace ds. energii i klimatu Joris den Blanken.
Kwoty te mogą się jeszcze zmienić, gdyż prace nad dokumentem, który ma być przyjęty w czwartek przez Komisję Europejską, będą trwały do ostatniej chwili.
Unia Europejska nie spieszyła się z ujawnieniem, w jakim stopniu skłonna jest wspomóc kraje rozwijające się w walce ze zmianami klimatycznymi, by wymusić deklaracje światowych partnerów: USA, Japonii czy Chin w sprawie ich zobowiązań. Dopiero wtedy, kiedy będzie wiadomo, ile pieniędzy dołożą inni, KE chciałaby zacząć rozmowy między krajami UE, jak uzbierać unijną składkę na potrzebne rocznie 100 mld euro.
Szczegóły unijnego stanowiska mają być uzgodnione na szczycie szefów państw i rządów w październiku w Brukseli. Na razie kraje UE zgodziły się, że głównymi zasadami podziału obciążeń na poziomie światowym powinny być: zdolność do ponoszenia kosztów (ang. ability to pay) i odpowiedzialność za emisje CO2.
Nie przesądza to, jaki będzie wewnętrzny podział obciążeń pomiędzy kraje UE. Polska sprzeciwia się, by unijną składkę podzielić z uwzględnieniem emisji CO2, wysokich ze względu na węglowy charakter polskiej energetyki, bo zapłaciłaby w takim wariancie nieproporcjonalnie dużo - nawet do 12 proc. Tymczasem uwzględnienie poziomu emisji w mechanizmie międzynarodowym odpowiada UE, bo ma ona szansę zapłacić mniej: odpowiada za 15 proc. światowych emisji, ale aż 31 proc. światowego PKB.
Według uzyskanego przez PAP projektu, udział poszczególnych krajów UE miałby być obliczony zarówno na podstawie PKB, jak i poziomu emisji CO2. Ponadto KE przewiduje rodzaj rekompensat dla krajów, których składka byłaby nieproporcjonalnie duża.
Polska utrzymuje, że przy obliczaniu składki powinien się liczyć przede wszystkim PKB na mieszkańca w danym państwie. Wskazuje, że ponosi koszty redukcji własnych emisji - bardzo wysokie jak na kraj na dorobku. Chce wcześniej uzgodnić rozwiązania wewnątrz UE, gdyż obawia się, że na fali entuzjazmu rozmów w Kopenhadze zostaną podjęte zobowiązania, które potem będą nie do udźwignięcia przez kraje Europy Środkowo-Wschodniej.
Sama UE jako całość przyjęła plan redukcji swoich emisji CO2 o 20 proc. do 2020 roku w porównaniu z 1990 rokiem, ale jest gotowa do cięć nawet o 30 proc., jeśli inne uprzemysłowione kraje zdobędą się na porównywalny wysiłek.