"Zielone" miejsca pracy
Do 2020 roku nasz kraj musi uzyskać 15 proc. udział OZE (Odnawialne Źródła Energii) w finalnym zużyciu energii. W 2006 roku wskaźnik ten ukształtował się na poziomie 7,5 proc., zatem w ciągu kolejnych 14 lat powinien ulec podwojeniu. W przeciwnym wypadku spalanie szkodliwych substancji odczuje nie tylko planeta, ale również nasza kieszeń.
Scenariusz założony przez Unię Europejską wydaje się nazbyt optymistyczny, a szanse jego realizacji coraz mniejsze. - Cel pośredni do roku 2010 nie będzie osiągnięty i jeżeli postęp będzie się dokonywał w niezmienionym tempie, cel 2020 roku także nie zostanie osiągnięty - twierdzi Gouri Kuman, analityk sektora energii odnawialnej globalnej firmy doradczej Frost & Sullivan. Szczególnie Polska ma do wykonania trudne zadanie. Od początku wieku do 2006 roku średni roczny przyrost udziału OZE w finalnym zużyciu energii wyniósł zaledwie 0,2 punktu procentowego.
Na drodze do rozwoju polskiej energii odnawialnej w Polsce staje wiele barier. Uzyskanie postępu w tej dziedzinie wymaga metamorfozy zarówno systemu energetycznego (instalacje i urządzenia), jak i jego otoczenia (prawo, mentalność czy edukacja). Z podobnymi wyzwaniami muszą zmierzyć się również inne kraje członkowskie. Łącznie do 2020 roku udział OZE w finalnej konsumpcji energii powinien wynieść minimum 20 proc.
Dołożenie wszelkich starań do realizacji unijnych celów przyniesie nie tylko korzyści ekologiczne, ale również wpłynie na sytuację ekonomiczną państw. Z roku na rok liczba zielonych miejsc pracy rośnie, a wraz z nimi kształtuje się nowy segment rynku pracy. Jak wynika z raportu Międzynarodowej Organizacji Ekologicznej, na przełomie 2007 i 2008 roku w europejskim sektorze energetyki odnawialnej było ok. 400 tys. miejsc pracy. Najwięcej osób pracowało w elektrowniach wiatrowych (ok. 160 tys.), słonecznych (ok. 110 tys.) oraz biomasowych (ok. 106 tys.).