Groźba "chaotycznego" brexitu czynnikiem ryzyka dla funta

W ostatnich miesiącach dominowały obawy związane z powodzeniem całego procesu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, który zapoczątkowało referendum z 2016 r. Początkowy optymizm po tym, jak rząd premier May złożył formalny wniosek o uruchomienie dwuletniego procesu negocjacji nt. opuszczenia UE (będzie miało ono miejsce w marcu 2019 r.), zastąpił sceptycyzm dotyczący tego, czy uda się wszystko spiąć na czas, a także wynegocjować korzystne warunki.

Duży wpływ na nastroje miała fatalna w skutkach decyzja premier May odnośnie przeprowadzenia przedterminowych wyborów do Izby Gmin. Partia Konserwatywna utraciła niezłą pozycję polityczną i aby móc utrzymać kruchą większość w parlamencie została zmuszona wejść w koalicją z północnoirlandzką partia unionistów (DUP), co jednak mocno wpłynęło na komfort sprawowania władzy.

Podczas wakacji okazało się, że proces negocjacji z Unią Europejską utknął w martwym punkcie. Punktem spornym stały się finanse (unijni negocjatorzy chcieliby, aby Wielka Brytania odprowadzała składkę do wspólnego budżetu aż do 2023 roku, co było nie do przyjęcia przez polityków w Londynie), ale i też inne kwestie, jak chociażby prawa obywateli Unii Europejskiej w Zjednoczonym Królestwie.

Reklama

Premier May chciała też grać twardo ws. brexitu zapowiadając wyjście ze wspólnego, unijnego rynku i wynegocjowanie nowych porozumień, co nieszczególnie podobało się tamtejszemu biznesowi. Niepewność związana z tym, jaka będzie wyglądać gospodarcza rzeczywistość po marcu 2019 r. sprawiła, że pesymizm udzielił się też inwestorom na rynku funta.

W końcu sierpnia sytuacja zaczęła się nieco odwracać. Zaplanowana na październik konwencja Partii Konserwatywnej sprawiła, że premier May chciała wzmocnić ponownie słabnącą pozycję. Do większej ugodowości z UE zaczęli wzywać nawet laburzyści, którzy zrozumieli, że polityczny kapitał można zbić na "łagodnym", a nie "twardym" brexicie. Zwłaszcza, że ten ostatni łatwo może przerodzić się w "chaotyczny". Pojawiły się spekulacje, jakoby May chciała przyjąć bardziej ugodowy ton, także w spornej kwestii finansowej z UE.

Przemówienie we Florencji miało być przełomem, ale nie było. Negocjacje nieco poszły do przodu, ale unijni politycy szybko wylali kubeł zimnej wody stwierdzając, że to stanowczo za mało, aby móc mówić o jakimś przełomie i możliwości przejścia do kolejnego etapu negocjacji, w tym kluczowej umowy handlowej.

Rząd premier May zaczął domagać się tzw. dwuletniego okresu przejściowego.

We wrześniu wsparciem dla funta poza wspomnianymi spekulacjami o politycznej odwilży w negocjacjach, stały się też oczekiwania dotyczące podwyżki stóp przez Bank Anglii, po tym jak po wrześniowym posiedzeniu nieoczekiwanie pojawiły się wzmianki o konieczności zaostrzenia polityki w nadchodzących miesiącach w odpowiedzi na nadmierną presję inflacyjną.

To rozbudziło oczekiwania związane z rozpoczęciem nowego cyklu podwyżek, które jednak szybko ostudził Mark Carney. Szef BOE przypomniał o głównym ryzyku, jakim pozostaje brexit, a także, że to ten proces może mieć przejściowy wpływ na podbicie cen i bank centralny będzie musiał zwyczajnie się do tego dostosować.

Publikowane 17 października dane nt. wrześniowej inflacji CPI, najpewniej wzbudzą dużo emocji, ale raczej nie wydaje się, aby do podwyżki miało dojść w listopadzie.

Czynnikiem ryzyka dla Banku Anglii może stać się polityka, a to po tym, jak premier May fatalnie zaprezentowała się podczas konwencji Partii Konserwatywnej, a na rynku nie umilkły spekulacje, że w rządzie brakuje planu koordynacji działań ws. brexitu.

W czwartek okazało się, że grupa około 30 posłów rodzimej partii pracuje nad projektem odwołania May ze stanowiska. Teoretycznie nie jest ich wiele, ale groźba rozłamu w Partii Konserwatywnej może sprawić, że May ostatecznie zostanie zmuszona do odejścia - zwłaszcza, że w przyszłym roku są zaplanowane wybory samorządowe. Problem w tym, że bardzo trudno będzie wskazać dobrego następcę. Groźba "chaotycznego" brexitu może stać się poważnym czynnikiem ryzyka dla rynków.

Funt spada na rynkach

Wykres tygodniowy koszyka handlowego funta, źródło: Thomson Reuters Eikon

Na wykresie koszyka handlowego funta w ujęciu tygodniowym widać, że wrześniowe odbicie może być potraktowane, jako korekta w trendzie spadkowym, który tak naprawdę cały czas trwa od sierpnia 2015 r., a więc wtedy kiedy pojawiły się pierwsze informacje o tym, że ówczesny premier David Cameron, planuje zorganizować referendum nt. możliwego wyjścia z Unii Europejskiej. Głosowanie miało być wabikiem na zwolenników zyskującej wtedy na poparciu Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa UKIP, a ostatecznie może okazać się największym, politycznym błędem.

Najbliższe tygodnie pokażą, czy blisko już roczną konsolidację trzeba będzie uznać jako przystanek w trendzie spadkowym, czy też jednak może ona nadal pełnić swoją rolę. Niemniej biorąc pod uwagę rosnące ryzyko zaistnienia scenariusza tzw. chaotycznego Brexitu (o tym piszę wcześniej), nie można takiej opcji wykluczyć.

Najbliższe istotne wsparcie to rejon 76,4 pkt. Jego złamanie może sprawić, że ruszymy w stronę dołka z przełomu sierpnia i września przy 74,5 pkt.

Tekst jest fragmentem TYGODNIKA FX dostępnego na stronach Domu Maklerskiego BOŚ (bossafx.pl).

Sporządził:Marek Rogalski - główny analityk walutowy DM BOŚ

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: brexit | funt brytyjski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »