Paradoksalna końcówka tygodnia

Końcówka tygodnia niewątpliwie była paradoksalna. Oto bowiem poznaliśmy świetne dane z USA: annualizowany odczyt PKB za III kwartał (wstępny) to 2,9 proc. - choć prognozowano 2,5 proc., a poprzedni wynik to raptem 1,4 proc. Deflator PKB wyniósł k/k 1,5 proc., a zakładano 1,3 proc. PCE Core przebił prognozę, miało być 1,6 proc. k/k, było 1,7 proc.

Końcówka tygodnia niewątpliwie była paradoksalna. Oto bowiem poznaliśmy świetne dane z USA:  annualizowany odczyt PKB za III kwartał (wstępny) to 2,9 proc. - choć prognozowano 2,5 proc., a poprzedni wynik to raptem 1,4 proc. Deflator PKB wyniósł k/k 1,5 proc., a zakładano 1,3 proc. PCE Core przebił prognozę, miało być 1,6 proc. k/k, było 1,7 proc.

Co z tym dolarem?

Wysoki PKB, wysoka inflacja - to powinien być sygnał dla Fed do tego, by w grudniu podwyższyć stopy, a to z kolei powinien być znak dla rynku, by umacniać dolara. A co tak naprawdę widzimy? Otóż eurodolar dobijał dziś do 1,0990 - czy nawet wyżej (według niektórych platform). Teraz jest nieco niżej, ale i tak korpus świecy dziennej jest długi i biały, tj. sesja ma charakter wzrostowy. I przyczyną raczej nie jest to, że indeks Uniwersytetu Michigan okazał się nieco słabszy od przewidywań.

Można rzecz, że to paradoks, można też szukać pewnej racjonalizacji. Po pierwsze, to piątkowe popołudnie i wieczór. Po wielu dniach regularnego umacniania dolara część graczy na pewno zechciała zamknąć pozycje na przekór wszystkiemu, by zrealizować zyski, szczególnie że gdzieś przy 1,0850-60 i tak uformowało się wsparcie. Po drugie, może być i tak, że dobre dane potwierdziły scenariusz grudniowej podwyżki tak bardzo, że... aż za bardzo. Innymi słowy - tak wiele wyceniono, że przestano się pewnymi kwestiami przejmowac. Cóż, jest to jakaś hipoteza.

Reklama

W tym tygodniu mieliśmy też inne dobre dane z USA: np. odczyty PMI dla przemysłu i usług. Poza tym Charles Evans ogłosił, iż liczy na trzy podwyżki do końca 2017 roku, czyli zapewne jedną w grudniu tego roku i dwie w roku następnym. Z kolei w Europie Mario Draghi, szef EBC, mówił co nieco o możliwości podwyższenia stóp w przyszłości i wyjścia z polityki maksymalnego luzowania monetarnego - ale były to dalekosiężne, długofalowe i bardzo ogólne przewidywania, nie odnoszące się do najbliższych tygodni czy miesięcy. Przeciwnie wręcz: np. agencja Reuters podała, powołując się na swoje źródła, że być może operacja QE wykroczy poza marzec, a kryteria skupu obligacji zostaną rozluźnione.

Co ze złotym?

EUR/PLN pozycjonuje się przy 4,3370. Był już jednak momentami wyżej w tym tygodniu, nawet przy 4,3430. A zatem złoty generalnie słabnie na tej parze, nawet jeśli tempo tego procesu nie jest dramatycznie wysokie. W ogóle zresztą możemy po raz kolejny zachęcić do połączenia minimów np. z 21 - 22 września 2015, 1 kwietnia 2016, połowy sierpnia i pierwszej połowy października. Mimo wszystko są one coraz wyżej, choć oczywiście maksima nie przyrastają tak klarownie. Tym niemniej ta tendencja wzrostowa po raz kolejny się potwierdziła, co zresztą przewidywaliśmy (mimo chwilowych ukłuć niepewności).

Na USD/PLN mamy teraz ok. 3,95. Nie tak źle, patrząc na szczyty notowane w tym i ubiegłym tygodniu, a sięgały one 3,9830-40. Ale jest to raczej korekta, bo generalna tendencja pozostaje raczej na niekorzyść złotego. Oczywiście dopuszczamy możliwość zejścia np. do 3,9250 - niemniej znów możemy odwołać się do minimów liczonych od roku czy półtora. Weźmy np. 15 maja 2015, 1 kwietnia 2016, połowę sierpnia i ceny sprzed paru tygodni - to jednak jest tendencja zwyżkowa, na niekorzyść PLN.

Tomasz Witczak

FMC Management

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: końcówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »