PMI a kwestia walut

Wczoraj w nocy (tj. w nocy z niedzieli na poniedziałek) rynki zaskoczone zostały nader mizernym odczytem o produkcji przemysłowej, który napłynął z Japonii (m.in. +0,2 proc. r/r w miejsce prognozy zakładającej, że będzie to +0,8 proc.).

Wczoraj w nocy (tj. w nocy z niedzieli na poniedziałek) rynki zaskoczone zostały nader mizernym odczytem o produkcji przemysłowej, który napłynął z Japonii (m.in. +0,2 proc. r/r w miejsce prognozy zakładającej, że będzie to +0,8 proc.).

Dzisiejszy indeks PMI dla tamtejszego przemysłu też nie był rewelacyjny: co prawda wzrósł, ale tylko do 51,7 pkt (a nie do 51,9 pkt, co zakładała średnia z prognoz).

Ważniejsze są jednak Chiny. Trudno mówić tam o przesadnie radosnych odczytach, tym niemniej wydaje się, że nie wypadły one - mimo wszystko - najgorzej. Otóż indeks dla przemysłu liczony przez Markit wyniósł 47,3 pkt. Może to i przewaga pesymistów (bo poniżej 50 pkt), może i spadek m/m, ale zawsze trochę lepiej niż prognoza, przewidująca 47,1 pkt. Analogiczny wskaźnik w wyliczeniu chińskiego odpowiednika GUS oraz China Federation of Logistics and Purchasing wyniósł 49,7 pkt, czyli wpisał się w przewidywania.

Reklama

W usługach notowano 51,5 pkt dla danych Markit (miesiąc temu 53,8 pkt) oraz 53,4 pkt dla danych CFLP (poprzednio 53,9 pkt).

Rynek jednak nie podbija jakoś szczególnie eurodolara, a wręcz przeciwnie. Mimo wszystkiego, co się mówiło o relatywnie jastrzębim wystąpieniu Fischera, widzimy, że na razie nowa świeca dzienna ma kolor biały i dobija do okolic 1,1260-70. Naturalnie to dopiero szósta rano (nawet nie!), tak więc sporo może się jeszcze zdarzyć. Zwłaszcza, że aktualne poziomy można przy odrobinie dobrej woli potraktować jako jeden z poziomów oporu.

My przypominamy, że dziś będzie jeszcze sporo odczytów PMI - m.in. z Niemiec i Eurolandu (ok. 10:00), poznamy też przemysłowe PMI i ISM dla USA (o 15:45 i 16:00). Jutro amerykańskie dane o zamówieniach, pojutrze Mario Draghi, w piątek payrollsy. Jeśli amerykańskie PMI wypadną dobrze, jeśli Draghi nie powie nic, co by szczególnie podbiło wartość euro, jeśli payrollsy będą dobre - to rynek może spróbuje silniej rozegrać scenariusz pro-dolarowy, na zasadzie, że nie należy wykluczyć podwyżki stóp dla "zielonego" we wrześniu. Jeśli - to kluczowe słowo. Przypominamy też, że w dłuższym terminie, od połowy marca, dołki na wykresie są mimo wszystko coraz wyżej i technicznie rzecz biorąc trend jest łagodnie wzrostowy, co dawałoby szansę dochodzenia nawet w rejony bliskie 1,10. Z drugiej strony, piątkowe minima wraz z dołkami z 18 - 19 sierpnia i tymi z okolic 5 - 6 sierpnia - też tworzą swój wewnętrzny trend zwyżkowy. Jeśli więc dolarowi się jednak nie powiedzie, to będziemy szli wzdłuż tej właśnie linii (przynajmniej tak można się spodziewać).

Co w Polsce?

W Polsce oczywiście goni nas wiele spraw, ale my zatrzymamy wzrok na wykresach EUR/PLN i EUR/USD. Na pierwszym z nich nadal trwają wahania w zakreślonym przez nas wczoraj przedziale, jest teraz 4,2350. Opór to 4,25, wyżej 4,2650, wsparcia można lokować gdzieś w zakresie 4,2060-80. Na USD/PLN analogonem tego zakresu jest rejon 3,75 - 3,78 (z "kawałkami" po obu stronach), teraz notujemy 3,7580. Rentowność polskich obligacji 10-letnich to 2,961 proc. i powoli rośnie, to czynnik kontrujący złotego. O 9:00 poznamy polski PMI dla przemysłu. Zapewne jego wpływ zostanie rozmyty w obliczu odczytów ze świata i wahań eurodolara, ale teoretycznie jeśli będzie dobry, to powinno to trochę pomóc złotówce.

Tomasz Witczak

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »