Rynek bierze głęboki oddech

Po nieudanym październiku światowe indeksy giełdowe potrzebowały bodźca do odbicia. Tym okazała się informacja o zbliżeniu stanowisk między Chinami i USA w sprawie dalszych relacji handlowych. Już wczoraj Donald Trump chwalił się na Twitterze, że jest po owocnych rozmowach z prezydentem Chin, lecz rynki euforycznie zareagowały dopiero na doniesienia agencji Bloomberg sugerujące, że amerykański prezydent polecił swojej administracji przygotowanie szkicu porozumienia, które mogłoby zostać podpisane na szczycie G-20.

Po nieudanym październiku światowe indeksy giełdowe potrzebowały bodźca do odbicia. Tym okazała się informacja o zbliżeniu stanowisk między Chinami i USA w sprawie dalszych relacji handlowych. Już wczoraj Donald Trump chwalił się na Twitterze, że jest po owocnych rozmowach z prezydentem Chin, lecz rynki euforycznie zareagowały dopiero na doniesienia agencji Bloomberg sugerujące, że amerykański prezydent polecił swojej administracji przygotowanie szkicu porozumienia, które mogłoby zostać podpisane na szczycie G-20.

Powrót inwestorów do ryzykownych aktywów trwa więc w najlepsze. Najważniejsze indeksy w Azji zyskały ponad 3 proc., kontrakt na S&P 500 znajduje się już przeszło 1 proc. powyżej wczorajszego zamknięcia, a DAX otworzył się solidną wzrostową luką i powrócił powyżej 11600. Rosnące nadzieje na zakończenie sporu handlowego sprawiły, że inwestorzy zignorowali słabszy odczyt przemysłowego ISM oraz rozczarowujące wyniki Apple. Co prawda, w przypadku producenta iPhonów mieliśmy do czynienia z przebiciem prognoz jeśli chodzi o przychody i EPS, lecz zaproponowane przez spółkę prognozy rozczarowały inwestorów. Dodatkowo, Apple sprzedał mniej swoich sztandarowych produktów (iPadów, Maców i iPhonów) niż oczekiwano. Spółka w posesyjnym handlu znalazła się nawet 6 proc. pod kreską (na fali poprawy sentymentu odrobiła już część strat). Szeroki rynek podąża jednak w zupełnie odwrotnym kierunku.

Reklama

Zarówno gospodarcze, jak i polityczne kwestie sprawiają, że przed indeksami z Wall Street dużo łatwiejsza ścieżka na wyższe poziomy niż przed giełdami Starego Kontynentu. W przypadku Europy bowiem nierozwiązany pozostaje szereg politycznych kwestii, które w najbliższych miesiącach będą generować niepewność. Nie bez znaczenia pozostaje też ewidentne spowolnienie gospodarcze w eurolandzie, lecz na chwilę obecną (oprócz kwestii włoskiej) kluczowe wydają się rozwiązania na niemieckiej scenie politycznej. Tu pierwszą kwestią jest wyścig na przewodniczącego partii, z którego wycofała się Angela Merkel. Jej obóz jako kandydatkę gwarantującą kontynuację obecnej linii wskazuje sekretarz partii Annegret Kramp-Karrenbauer. Faworytem wydaje się jednak Friedrich Merz, który jest gwarantem reform i jednocześnie utrzymania proeuropejskiego stanowiska. Co do zasady jego wybór powinien zostać pozytywnie odebrany przez rynki, ale stanie się to pod warunkiem utrzymania Wielkiej Koalicji. Oto może być trudno, gdyż liderzy SPD w ostatnich dniach mocno zaktywizowali się w propagowaniu koncepcji wzmocnienia "państwa socjalnego" (między innymi przez postulowanie podniesienia płacy minimalnej do 12 EUR), co może sugerować, że przygotowują grunt pod nowe wybory.

Powrót kapitału do ryzykownych aktywów uderza w amerykańskiego dolara. W przypadku GBPUSD oznacza to powrót powyżej 1.30 (jest w tym też zasługa jastrzębiego wydźwięku wczorajszego posiedzenia Banku Anglii), a główna para walutowa zbliża się do 1.1450. Silnie wobec USD zyskują też waluty Antypodów, a w odwrocie (patrząc na waluty G-10) znalazły się uważane za bezpieczne przystanie: japoński jen i szwajcarski frank. Szansą dla USD może być dzisiejszy raport z amerykańskiego rynku pracy. Po mieszanym odczycie z poprzedniego miesiąca, dziś rynek spodziewa się odczytu w okolicach 200 tysięcy i wzrostu wynagrodzeń na poziomie 3.1 proc. w ujęciu rok do roku. Po raz kolejny jednak dane będą zaburzone przez wpływ huraganów. Po ustąpieniu Florence odbić powinno zatrudnienie w sektorze budowlanym, natomiast Michael najprawdopodobniej negatywnie odbił się na aktywności na Florydzie i Georgii. Wygląda więc na to, że jeżeli z Białego Domu nie zostaną wysłane żadne niepokojące sygnały co do możliwej poprawy relacji z Państwem Środka, dolara czeka kolejny trudny dzień.

Jacek Bakoński

mForex.pl
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »