Złoty podnosi się z kolan po szoku

Na głównej parze dzisiejsze zmiany nie były drastyczne, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę wykres w półtoramiesięcznym horyzoncie czasowym. Faktem jest, że ostatecznie notowania poszły dziś trochę w górę, w wyniku czego wieczorem mamy 1,0925 - choć rankiem było 1,0860.

Na głównej parze dzisiejsze zmiany nie były drastyczne, zwłaszcza jeśli brać pod uwagę wykres w półtoramiesięcznym horyzoncie czasowym. Faktem jest, że ostatecznie notowania poszły dziś trochę w górę, w wyniku czego wieczorem mamy 1,0925 - choć rankiem było 1,0860.

Rankiem niektórzy podejrzewali, że wzmocniony (wówczas) dolar to przejaw ustawiania się rynku pod czwartkowe wystąpienie Mario Draghiego po posiedzeniu EBC. W domyśle: Draghi powie coś, co miałoby osłabić w pośredni sposób euro, więc lepiej go już wyprzedzić.

Ta hipoteza ma pewien sens, oczywiście, ale mimo wszystko wydaje się, że konsolidacyjna niepewność nadal jest na tyle duża, że zmiany nie będą w najbliższych dniach drastyczne. Dzisiejsze dane z Chin (PKB, inwestycje, sprzedaż i produkcja przemysłowa) były w niektórych aspektach słabsze od prognoz, ale przecież nie tragiczne. Giełdy poszły w górę (Szanghaj, DAX, CAC40, ale też indeksy polskie), na plusie są też Nasdaq czy S&P500. Indeks ZEW z Niemiec spadł, ale nie tak bardzo, jak się spodziewano.

Reklama

Z drugiej strony, ropa nadal generalnie jest tania, wciąż też nie jest jasna, czy Fed zdecyduje się w marcu podwyższyć stopy, nie jest też pewne, czy już wiosną EBC ruszy ze swoimi działami. Co do Chin, to już w tamtym roku zdarzały się pozorne chwile i okresy uspokojenia, a jednak później problemy powróciły.

W największej ogólności zakres wahań to wciąż 1,08 - 1,10. Jutro w programie m.in. amerykańska inflacja CPI i dane z rynku nieruchomości, w czwartek konferencja EBC, a w piątek - pakiet indeksów PMI.

Złoty trochę zarobił

To, że złoty odzyskuje powoli siły (choć może określenie "siły" jest tu trochę przesadzone) to coś, czego można było się z powodzeniem spodziewać. Cóż, po tak wielkich ruchach jak piątkowe - korekta to rzecz naturalna. Ale uwaga: jeśli USD/PLN jest teraz przy 4,0630 (zaś chwilami był nieco niżej), to znaczy, że zbliżamy się do niedawnego obszaru oporu, teraz będącego wsparciem. Innymi słowy: jest duża szansa (szczególnie jeśli dolar się wzmocni, a euro osłabi - np. pod wpływem Draghiego w czwartek), że gdzieś od 4,05 - 4,06 wykres się odbije. Ostatecznie przecież jesteśmy już w nowym układzie, na nowych poziomach.

Na EUR/PLN notujemy 4,4380. Tutaj wykres sugeruje, że możliwe byłoby schodzenie nawet do 4,40 czy 4,3750 - aczkolwiek jasne jest, że nie będzie to takie całkiem proste. W grę będzie wchodziła główna para, i klimat polityczny wokół Polski (dziś mamy debatę w Europarlamencie) - i np. dane, które pojawią się jutro (wynagrodzenia i zatrudnienie) oraz pojutrze (produkcja przemysłowa tudzież sprzedaż detaliczna).

Z innych informacji można dodać, że Marek Belka, szef NBP, wypowiedział się negatywnie o podatku bankowym i projektowanej ustawie dla frankowiczów, sugerując, że mogą one doprowadzić nawet do "kryzysu bankowego". Budżet na rok 2016 nie został przez niego oceniony tak nieprzychylnie, ale i tu Belka widzi możliwe problemy i wątpliwości. Powiedział też, że jego zdaniem nie powinno się nawet wspominać o obniżce stóp w Polsce - przy słabym złotym, a takiego teraz mamy.

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »