Zabraknie nam 15 tys. lekarzy
Nowe przepisy mogą spowodować, że szpitale będą musiały zatrudnić dodatkowo do 15 tys. lekarzy. Medycy już twierdzą, że będą masowo składać wypowiedzenia i przechodzić na kontrakty, żeby więcej zarabiać. Ministerstwo Zdrowia proponuje zmianę organizacji pracy w szpitalach i odciążenie lekarzy od prac administracyjnych.
Jeszcze w tym tygodniu do Sejmu trafi projekt nowelizacji ustawy o zakładach opieki zdrowotnej przyjętej 22 maja przez rząd. Dotyczy ona zmiany czasu pracy lekarzy i dostosowania go do wymogów unijnych. Zgodnie z nowymi przepisami, czas pracy lekarzy zostanie (łącznie z dyżurami) ograniczony do 48 godzin tygodniowo. Lekarze będą mogli jednak pracować dłużej, pod warunkiem że wyrażą na to zgodę (klauzula opt out). Dłuższy czas pracy będzie obowiązywał przez cztery miesiące. Resort zdrowia nie określił jednak maksymalnego godzinowego limitu pracy. Zmiana czasu pracy, zdaniem lekarzy, daje im szansę na wywalczenie lepszych warunków płacowych.
Dyrektorzy szpitali bardzo dobrze wiedzą, że jeżeli nawet część lekarzy nie podpisze takiej zgody, to placówka nie będzie mogła normalnie funkcjonować. Ministerstwo Zdrowia szacuje bowiem, że w wyniku zmiany przepisów w szpitalach może zabraknąć nawet 15 tys. medyków.
Klauzula bez ograniczeń
- Dostosowanie czasu pracy lekarzy do wymogów unijnych spowoduje wzrost kosztów dla szpitali - mówi Paweł Trzciński, rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia.
Resort zdrowia szacuje, że mogą one nawet wynieść 750 mln zł. Środki na ten cel będą musiały pochodzić z Narodowego Funduszu Zdrowia.
- Kwota może wzrosnąć, jeżeli np. ostatnie żądania płacowe lekarzy zostaną w jakikolwiek sposób spełnione - dodaje Paweł Trzciński.
Nowe przepisy mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2008 r. Projekt, choć konieczny, bo wymagany przez prawo unijne, zdaniem ekspertów jest daleki od doskonałości. W opinii Jerzego Gryglewicza, eksperta ds. zdrowia, ustawodawca celowo nie określił maksymalnego czasu pracy lekarzy.
- W krajach należących do Unii klauzula opt out pozwala na wydłużenie czasu pracy do 65 godzin czy 72 godzin tygodniowo, w projekcie Ministerstwa Zdrowia natomiast nie została określona ta granica - dodaje Jerzy Gryglewicz.
Może to doprowadzić do sytuacji, że lekarze będą, tak jak obecnie się zdarza, pracować po kilkaset godzin miesięcznie.
Dyżury jak nadgodziny
Projekt nie precyzuje również, ile dyżurów pod telefonem może pełnić lekarz. Nowelizacja nie uwzględnia bowiem postulatów lekarzy ograniczenia liczby takich dyżurów do czterech w miesiącu i jednego w tygodniu.
- Może to spowodować, że dyrektor szpitala zobowiąże lekarzy do pełnienia 30 dyżurów pod telefonem, co byłoby naruszeniem prawa unijnego - mówi Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Projekt ustawy o ZOZ ma jednak i zalety. Przede wszystkim spełnia on jeden z głównych postulatów środowiska medycznego, o którego realizację walczono kilka lat. Chodzi o uznanie dyżurów medycznych za normalny czas pracy, ale lepiej opłacany, bo tak jak za nadgodziny.
- Również czas pracy w ramach klauzuli opt out będzie liczony jak praca w nadgodzinach - dodaje Dariusz Marek Sarti, ekspert do spraw medycznych Konfederacji Pracodawców Polskich.
Projekt zakłada, że zgodę na wydłużenie czasu pracy lekarze będą podpisywać dobrowolnie. Ustawodawca wprowadził także zakaz dyskryminowania pracowników, którzy nie będą chcieli pracować dłużej niż 48 godzin w tygodniu.
Zdaniem Czesława Misia, lekarza pediatry ze szpitala Specjalistycznego w Nowym Sączu, który wygrał w polskim sądzie sprawę o czas wolny za dyżury medyczne (w kontekście prawa UE), daje to lekarzom bardzo duże możliwości wywierania nacisku na pracodawców.
- Lekarze nie muszą zgadzać się na dłuższy czas pracy, a brak takiej zgody nie pozwoli na całodobową pracę szpitali - dodaje Czesław Miś.
Dla lekarzy może to być dodatkowy argument w walce o wyższe wynagrodzenia. W szpitalach już brakuje specjalistów. Jeżeli więc lekarze nie będą podpisywać klauzul opt out, to dyrektorzy szpitali będą musieli szukać lekarzy kontraktowych, którzy mogą pracować bez ograniczeń godzinowych.
- Już teraz bez tych lekarzy w wielu placówkach ochrony zdrowia niemożliwe byłoby zapewnienie chociażby nocnych dyżurów - mówi Janusz Atłachowicz, dyrektor Szpitala Powiatowego w Rawiczu.
Dodaje, że stawki, jakie szpital im płaci, są wyższe niż oferowane zatrudnionym na etatach.
As w rękach lekarzy
Sytuacja kadrowa szpitali może być jeszcze gorsza, jeżeli strajkujący obecnie lekarze faktycznie masowo zaczną składać wypowiedzenia z pracy. W podkarpackich szpitalach złożyło je już 800 medyków. Również 209 lekarzy ze szpitali w Łomży i Suwałkach z województwa podlaskiego wypowiedziało umowy o pracę. W Łomży z pracy chce odejść 112 lekarzy na 170 zatrudnionych, w Suwałkach 97, czyli ponad 90 proc. wszystkich zatrudnionych na pełny etat. Umowy o pracę przestaną obowiązywać od września.
- Źle się stało, że prace parlamentarne nad projektem ustawy zaczną się w trakcie protestów w ochronie zdrowia, bo to tylko może jeszcze bardziej zradykalizować stanowisko lekarzy - uważa Jerzy Gryglewicz.
Dyrektorzy szpitali nie mogą uzupełnić braków kadrowych, np. zatrudniając lekarzy zza wschodniej granicy. Po złożeniu oferty pracy przez jeden ze szpitali lekarzom z Ukrainy, zainteresowanie nią wyraziło zaledwie kilku ukraińskich medyków.
- Należy raczej pracować nad zmianą organizacji pracy w zakładach opieki zdrowotnej - mówi Paweł Trzciński.
Jego zdaniem możliwe jest zastosowanie w polskich szpitalach brytyjskiego rozwiązania hospital at night. Zgodnie z nim lekarze są zwolnieni z wykonywania czynności niemedycznych. Nie muszą np. wykonywać żadnych prac administracyjnych oraz związanych z ordynacją lekową. W brytyjskich szpitalach zajmują się tym technicy farmacji.
- Dzięki temu udało się, z jednej strony, ograniczyć błędy związane z przepisywaniem leków, a z drugiej strony, lekarze nie wypisując recept mogą przyjąć większą liczbę pacjentów - dodaje Paweł Trzciński.
Szersza perspektywa - UE
W związku z wprowadzeniem 48-godzinnego czasu pracy lekarzy również w Niemczech okazało się, że w szpitalach brakuje co najmniej kilkanaście tysięcy medyków. Braki częściowo uzupełnili lekarze z Polski. Również tam próbuje się ominąć restrykcyjne przepisy dotyczące czasu pracy lekarzy. Bardzo często jeden lekarz jest zatrudniony na dwa etaty w dwóch szpitalach. W każdym z nich pracuje po 48 godzin tygodniowo.
Dominika Sikora