Car Władimir i jego skarby
Oficjalnie, jak na przywódcę światowego mocarstwa, Putin wiedzie spartańskie życie. Sam twierdzi, że pracuje dla swojego kraju jak niewolnik na galerach. Według informacji dostarczonych rosyjskiej skarbówce na mocy wprowadzonych za jego kadencji przepisów o majątkach polityków, w 2012 r. zarobił prawie 6 mln rubli (ok. 187 000 dolarów).
Oficjalnie, jak na przywódcę światowego mocarstwa, Putin wiedzie spartańskie życie. Sam twierdzi, że pracuje dla swojego kraju jak niewolnik na galerach. Według informacji dostarczonych rosyjskiej skarbówce na mocy wprowadzonych za jego kadencji przepisów o majątkach polityków, w 2012 r. zarobił prawie 6 mln rubli (ok. 187 000 dolarów).
Jest właścicielem działki, mieszkania, garażu i trzech samochodów, z czego dwa pamiętają jeszcze czasy sowieckie. Roczne przychody pierwszej damy Ludmiły Putin wyniosły mniej niż cztery tysiące dolarów. To bardzo niewiele, w porównaniu z zarobkami np. wicepremiera ds. gospodarczych Igora Szuwałowa (prawie 14,5 mln dolarów). Pasowałoby to do wizerunku przywódcy zabiegającego wówczas o kontrolę finansów wszystkich urzędników administracji centralnej oraz do zakazu posiadania kont bankowych za granicą przez dostojników państwowych. Ostatnie debaty na temat sankcji dla winnych eskalacji konfliktu na Krymie pokazały, ile pozostało z tych planów...
Firmowane przez Kreml dane są podawane w wątpliwość przez niezależnych analityków i rosyjską opozycję. Trudno uwierzyć, aby tak mało zarabiał człowiek, który dwa razy w obecności kamer telewizyjnych podarował ubogim ludziom warte kilka tysięcy dolarów zegarki. Jak przystało na obrońcę pamięci sławnych z rabunków na "wyzwalanych" terenach czerwonoarmistów, Putin ma słabość do luksusowych czasomierzy, m.in. marek Patek i Breguet. Szacuje się, że jego kolekcja zegarków jest warta ponad 250 tys. dolarów. Już w 2007 r. majątek rosyjskiego prezydenta szacowano na 40 mld dolarów. Rok później jego krytyk Stanisław Biełkowski podał sumę o 30 miliardów wyższą, co czyniłoby Władimira Władimirowicza najbogatszym człowiekiem świata. Kwota ta została jednak zakwestionowana przez innych ekonomistów.
Putin odziedziczył po Dmitriju Miedwiediewie warty 43 tys. dolarów prezydencki jacht "Sirius". Zakupiona za państwowe fundusze jednostka mieści m.in. piwnicę z winem, jacuzzi i grill. Zastąpił on zwodowany w 1980 r. w ówczesnym Leningradzie mniejszy i nieposiadający tylu wygód, a przy tym rozwijający większą prędkość "Kavkaz". Jego ostatnia naprawa w 2002 r. kosztowała - według różnych szacunków - od 1 do 3 mln dolarów, co wywołało falę krytyki. Jak widać, postanowiono ją uciszyć, kupując znacznie droższe cacko...
Rosyjski przywódca odcina się od wybudowanego za czasów jego pierwszej kadencji, jako głowy państwa, pałacu w stylu włoskim w Gelendżiku nad Morzem Czarnym. Jego oficjalnym właścicielem jest kontrolujący operacje portu w Noworosyjsku Aleksandr Ponomarienko, który nabył posiadłość za prawie 600 mln dolarów. W lutym 2011 r. "Nowaja Gazieta" ujawniła dokumenty dotyczące kompleksu, podpisane przez zwierzchnika prezydenckich nieruchomości Władimira Kożyna. Były współpracownik Putina, biznesmen Siergiej Kolesnikow w grudniu 2010 r. napisał list otwarty do ówczesnego prezydenta Miedwiediewa, w którym domagał się dochodzenia w kwestii możliwego sprzeniewierzenia publicznych funduszy. Wbrew zapewnieniom, obecna głowa państwa była widziana przez mieszkańców Gelendżika w okolicy pałacu, zaś w 2011 r. alterglobalistyczni demonstranci zostali usunięci z jego terenu przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Ochrony.
Ogółem Władimir Putin dysponuje: czterema jachtami, flotą 200 luksusowych samochodów, 15 śmigłowców i 43 samolotów, wśród których są Iliuszyn Ił-96 (z toaletą wartą 75?000 dolarów), Airbusem i dwoma odrzutowcami marki Dassault Falcon. Może wybierać między 20 rezydencjami, w rodzaju wybudowanego w czasach carów Konstantynowskiego Pałacu nad Zatoką Finlandzką, myśliwskim domkiem na Kaukazie i neogotyckim pałacem pod Moskwą. Skąd biorą się fundusze na ich utrzymanie? Biełkowski twierdzi, że polityk posiada 4,5 proc. oficjalnie należących do podmiotów z zamorskich rajów podatkowych akcji Gazpromu i 37 proc. Surgutnieftiegazu - producenta surowców energetycznych, którego utajnienie listy udziałowców kosztowało w 2009 r. możliwość nabycia części węgierskiej spółki MOL. Rok wcześniej amerykański ambasador w Moskwie John Beyrle depeszował swoim zwierzchnikom, że Putin może czerpać zyski z zarejestrowanej w Szwajcarii, handlującej ropą i gazem firmy Gunvor.
Przywódca Rosji angażował się w niejasne interesy, pracując jeszcze w administracji w Sankt Petersburgu. W 1992 r. sygnował on wymianę surowców wartości 100 mln dolarów na żywność, która nigdy nie trafiła do miasta. Był także zamieszany w wyprowadzanie pieniędzy z budżetu nadbałtyckiej metropolii przez firmę budowlaną Twentieth Trust. Zdaniem prowadzącego w 1999 r. śledztwo w tej sprawie oficera policji Andrieja Żykowa, defraudanci zapewnili sobie milczenie Putina, fundując mu willę w Hiszpanii. Dochodzenie umorzono z braku dowodów przestępstwa, a Żykow został półtora roku później zwolniony z pracy.
Nie ulega wątpliwości, że taki sam albo i jeszcze gorszy los spotkałby odważnych, którzy próbowaliby wyjaśnić inne budzące wątpliwości transakcje z udziałem prezydenta Rosji. Nieprzypadkowo, aby porozmawiać z badającą aferę z 1992 r. Mariną Salyle, zachodni dziennikarze muszą umawiać się na spotkanie w zapadłej podpetersburskiej wsi. Biełkowski z kolei jest uważany przez swoich krytyków za poplecznika jednego z liderów kremlowskich "siłowików" Igora Sieczina.
Według nich, wypowiedzi tego politologa mają utwierdzić prezydenta Rosji w przekonaniu, że powinien pozostać przy władzy, aby ochronić swój osobisty majątek. Choć konflikt na Krymie to przede wszystkim próba zastraszenia zwolenników demokracji na obszarze poradzieckim i zachowania kontroli nad tamtejszymi rurociągami, nie można wykluczyć, że obawa przed podzieleniem losu wykpionego przez światowe media Janukowycza, w przypadku wzrostu wpływów opozycji, jest również jedną z przesłanek nieprzejednanej postawy Putina, jakiej jesteśmy obserwatorami.
Kordian Kuczma
Autor jest doktorantem nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN/Collegium Civitas