Egzekucja dealera

Pół tysiąca bezrobotnych, 16 zamkniętych salonów samochodowych, polski biznesmen, który stracił kilkadziesiąt milionów złotych - takie są skutki konfliktu między Iberia Motor Company, polskim dealerem SEAT-a (hiszpańska marka należąca do niemieckiego koncernu motoryzacyjnego Volkswagen), a macierzystą firmą.

Gra idzie nie tylko o to, kto będzie zarabiał sprzedaży samochodów, lecz także o to, gdzie zostaną zapłacone podatki.

Volkswagen z Hiszpanii

Właścicielem Iberia Motor Company jest śląski biznesmen Krystian Poloczek, który od podstaw zbudował dystrybucję hiszpańsko-niemieckich aut w Polsce. Strzałem w dziesiątkę była kampania reklamowa pod hasłem "niemiecka precyzja, hiszpański temperament", która wypromowała SEAT-a (koncern został przejęty przez Niemców w 1986 r.). Sprzedaż SEAT-a w Polsce przekroczyła 11 tys. aut rocznie, dzięki czemu Poloczek w ciągu kilku lat stał się jednym z najważniejszych partnerów handlowych tej firmy na świecie. Poszło za tym szereg inwestycji w salony samochodowe, reklamę, szkolenia dla mechaników itp. W roku 2000 jego firma dysponowała kilkudziesięcioma salonami, w których pracę znalazło niemal tysiąc osób.

Reklama

Przedsiębiorca nie chciał poprzestać na imporcie samochodów tylko do Polski. - Uważałem, że prawdziwym sukcesem będzie to, jeśli moja, polska firma będzie eksportować SEAT-y na rynki, gdzie jeszcze ich nie ma - opowiada Poloczek. Tak też się stało. Po roku 2000 Poloczek został wyłącznym dystrybutorem SEAT-a na Ukrainie, Rosji, Litwie i Białorusi. Stał się więc największym motoryzacyjnym potentatem od Odry do Władywostoku, otworzył salony m.in. w Moskwie, Kijowie, Mińsku.

Jeden koncern, jedna dystrybucja

Problemy zaczęły się w 2009 r., gdy Volkswagen zdecydował się przejąć rynki, na których dystrybucję poszczególnych marek prowadzili niezależni od koncernu importerzy. Chodziło o to, aby Volkswagen przejął ich marże. Mianowany przez Volkswagena prezes SEAT-a James Muir zaczął zmiany od rynków wschodnich. W 2011 r. wypowiedział Poloczkowi umowę na import Seatów. Tyle tylko, że zawarty w kontrakcie dla rynku polskiego okres wypowiedzenia wynosił trzy lata, a jego koniec przypada w listopadzie 2014 r. Do tego momentu Iberia Motor Company powinna być wyłącznym importerem SEAT-a. To zaś kolidowało z planami koncernu, który znacznie wcześniej chciał przejąć rynek polski i czerpać z niego zyski. Prezes SEAT-a próbował wymusić skrócenie okresu wypowiedzenia.

Na spotkaniach z właścicielami salonów przedstawiciele koncernu straszyli, że jeżeli ich warunki nie zostaną spełnione, to oni "zostawią spaloną ziemię" (rozmowy były nagrywane). Na jedynym ze spotkań padły nawet słowa: "jeśli nie przyjmiecie naszych warunków, to uruchomimy niemieckie czołgi" (w domyśle potęgę całego niemieckiego koncernu).

Koncern zdecydował się wprowadzić drugiego importera SEAT-a do Polski - należącą do koncernu VW spółkę Volkswagen Group Polska, która miała przejąć import samochodów, salony SEAT-a itp. Przedstawiciele Volkswagena stawiali dealerom propozycje nie do odrzucenia: kto współpracuje z Poloczkiem, nie ma prawa sprzedawać ich produktów. Koncern ograniczył pieniądze na reklamę i promocję aut i wywindował limity sprzedaży do granic niemożliwych do spełnienia. Do tego doszedł jeszcze inny kłopot: powiązany z koncernem Volkswagena bank zaczął wypowiadać dealerom Seat-a umowy kredytowe praktycznie bez powodów. Niedogodności dotyczyły przede wszystkim dealerów zrzeszonych przez firmę Poloczka.

Rząd milczy

Biznesmen zwrócił się o pomoc do ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego. W 2013 r. dwukrotnie prosił o interwencję, podkreślając straty, które poniesie Skarb Państwa z tytułu niedotrzymywania umów i konsekwencje społeczne. W grę wchodził interes nie tylko jego, lecz także kilkudziesięciu przedsiębiorców, którzy w budowę własnych salonów inwestowali często dorobek życia. Na pisma Poloczka nikt nie odpowiedział.

Batalia przed polskimi sądami nie przyniosła sukcesu Poloczkowi. W pierwszej instancji (7 stycznia 2013 r., Sąd Okręgowy w Warszawie) polski dealer odniósł względny sukces. Sąd Apelacyjny w połowie 2013 r. uchylił zakaz sprzedaży aut i doszło do niespotykanej sytuacji na europejskich rynkach, gdy działało dwóch importerów samochodów tej samej marki. Jeden z nich był jednak faworyzowany, a drugi dyskryminowany. Zamówienia składane przez IMC były najpierw realizowane w minimalnym zakresie, aby w końcu ustać.

Poloczek się nie poddaje i przygotowuje się do starcia przed sądem arbitrażowym w Wiedniu. - Jestem przygotowany na długą walkę - mówi. - Dziwi mnie tylko, że po 20 latach świetnej współpracy i po wprowadzeniu tylko na polski rynek 150 tysięcy aut, mój główny partner handlowy przyjął taktykę totalnej walki, a urzędnicy, którzy utrzymują się z płaconych przeze mnie podatków nie widzą problemu - dodaje Poloczek.

W szczytowym momencie sporu polskiego biznesmena z motoryzacyjnym gigantem, Volkswagen ogłosił poszukiwanie w Polsce miejsca do zbudowania wielkiej fabryki. Od polskiego rządu uzyskał zapewnienia o specjalnych warunkach. Według wstępnych informacji, niemiecki potentat zainwestuje miliard euro i zatrudni trzy tysiące osób. Poloczek nie ma wątpliwości, że milczenie resortu gospodarki w jego sprawie ma związek z tym "sukcesem" rządu ogłoszonym.

Bogdan Konopka

Kliknij i pobierz darmowy program PIT 2013

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: diler | Ministerstwo Gospodarki | Seat | motoryzacja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »