Kreml wytacza ciężkie działa przeciwko naszym łupkom
Rosyjska grupa chemiczna Acron postanowiła przejąć notowaną na warszawskiej giełdzie spółkę Azoty Tarnów. Właścicielem Acrona jest Wladimir Kantor, jeden z wiernych ludzi prezydenta Putina.
Dominujący pakiet 32 proc. akcji ma Skarb Państwa, który oficjalnie nie odpowiedział na wezwanie. Nieoficjalnie mówi się o zbyt niskiej cenie (36 zł za akcję, zamiast powyżej 40 zł) i niechęci do rosyjskiego kapitału.
- Głośno zaprotestował przeciwko tej prywatyzacji były minister skarbu (wciąż wpływowy polityk Platformy Obywatelskiej), Aleksander Grad. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polityk PO nigdy wcześniej nie podnosił argumentu rosyjskiego zagrożenia w strategicznych sektorach polskiej gospodarki. Było tak nawet wtedy, gdy większość ekspertów właśnie takie zagrożenie widziała. Dziś politycy uważają, że Grad, grając kartą antyrosyjską, broni swoich interesów w ogromnym koncernie.
Acron chce nabyć 41 550 037 akcji tarnowskiej spółki, dających 64,8 proc. głosów, po 36 zł za akcję. W wyniku wezwania ma zamiar osiągnąć 66 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Tarnowa. 4 czerwca br. wiceprezes Acronu, Vladimir Kantor wyraził gotowość strony rosyjskiej do rozmów z zarządem tarnowskiej spółki i jej inwestorami oraz ze związkami zawodowymi. Perspektywa sfinalizowania transakcji wydaje się jednak mało prawdopodobna. W opinii zarządu tarnowskiej spółki wzywający nie przedstawił dotychczas wystarczająco pozytywnych skutków finansowych uzyskania przez niego pakietu większościowego w tarnowskiej spółce.
Zarząd tarnowskich Azotów powołał się przy tym na opinie dwóch banków inwestycyjnych: JPMorgan i Societe Generale, wskazując, że proponowana przez Acron cena w wezwaniu jest poniżej wartości akcji tarnowskiej spółki. Członkowie zarządu tarnowskiej spółki nie wierzą również w obietnice Acronu, który deklaruje, że jest w stanie zapewnić tańsze dostawy gazu ziemnego dla Tarnowa. Obecnie Azoty Tarnów, wraz z bliźniaczymi Azotami w Puławach, zużywają do swojej produkcji blisko 20 proc. rocznego zużycia gazu ziemnego w Polsce.
Właśnie z tych powodów zarząd tarnowskich Azotów zarekomendował akcjonariuszom spółki (głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, który posiada 32 proc. akcji), aby nie odpowiadali na wezwanie Acronu, bo działania Rosjan są sprzeczne z interesami tarnowskiej firmy. Tajemnicą poliszynela jest, że zarząd, który został powoływany głosami Skarbu Państwa, broni się przed zmianą właściciela i groźbą utraty pracy. Przez kilkanaście lat Ministerstwo Skarbu szukało inwestora dla tarnowskich Azotów. Pojawiały się różne propozycje, ale nigdy nie były zgłaszane żadne zastrzeżenia odnośnie potencjalnych inwestorów. Gdy zainteresowanie zakupem akcji Tarnowa wyraził Acron, zdecydowanym oponentem rosyjskiego inwestora stał się wspomniany Aleksander Grad. Zagrał nawet kartą, której politycy Platformy Obywatelskiej unikają jak ognia: argumentem rosyjskiego zagrożenia, w sytuacji przejęcia Tarnowa przez Acron. Mało kto wierzy, że z parlamentarnej perspektywy widać lepiej zagrożenie rosyjskie niż z ministerialnego stołka. O co więc chodzi?
Aby to zrozumieć, musimy prześledzić biografię Grada. To polityk ze sporym doświadczeniem. W przeszłości był związany z AWS, potem działał w Ruchu Stu, Stronnictwie Konserwatywno-Ludowym, aby w 2001 r. znaleźć się w nowej sile politycznej, jaką stała się PO. Od początku organizował struktury Platformy w Tarnowie i z listy tej partii z sukcesem startował do Sejmu. W pierwszej kadencji zajmował się głównie umacnianiem swej pozycji w Małopolsce, gdzie w 2004 r. doszedł do funkcji szefa regionu. Był wówczas postrzegany jako człowiek Donalda Tuska. W kolejnej kadencji był już rzecznikiem PO do spraw rolnictwa i rozwoju wsi. Po przejściu Hanny Gronkiewicz-Waltz do warszawskiego ratusza, Grad przejął w Sejmie kierowanie Komisją Skarbu Państwa. Jesienią 2007 r., po zwycięstwie wyborczym PO, został mianowany ministrem skarbu. Grad ma również spore doświadczenie w biznesie. W latach 90. założył firmę Rolmos Susiec, która zajmowała się handlem nawozami. Później zakładał Przedsiębiorstwo Usług Geodezyjno-Kartograficznych "Grad - Grodziński", a w 1998 r. - Małopolską Grupę Geodezyjno-Projektową, która obsługuje m.in. Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, Główny Urząd Geodezji i Kartografii, Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo, Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej. Grad zapisał się dotychczas jako wyjątkowo uparty i bezwzględny polityk PO, bardzo skutecznie eliminujący swoich rywali. W rodzinnym Tarnowie zbudował własną partyjną koterię, którą dość sprawnie zarządza. Media nazwały go nawet małopolskim carem. Gdy był ministrem skarbu, tarnowskie Azoty zostały obsadzone jego ludźmi.
Członek jego gabinetu politycznego - Jerzy Marciniak, jeden z najwierniejszych "wasali" ministra, objął fotel prezesa Azotów Tarnów. Opozycja grzmiała wówczas, że konkurs na prezesa tarnowskich Azotów ustawiony był pod faworyta ministra. We władzach Azotów znalazło się także wielu innych kolegów ministra. W ten sposób największa firma w regionie została opanowana przez ludzi z koterii Grada. To oni decydują, jak są wydawane pieniądze spółki, a mówimy o miliardach złotych rocznego obrotu. Gdy pojawiła się oferta rosyjskiego Acronu, Grad od razu twierdził, że tarnowskiej spółki nie można sprzedawać rosyjskiemu inwestorowi, bo nastąpiłoby przesunięcie ośrodka decyzyjnego poza granice Polski, co w poważnym stopniu zagrażałoby realizacji podjętego w naszym kraju programu łupkowego. Podnosząc ten argument, Grad miał oczywiście na myśli fakt, że wydobywany w przyszłości w Polsce gaz łupkowy trudno byłoby sprzedać tak poważnemu odbiorcy gazu, jakim są tarnowskie Azoty, bo temu sprzeciwialiby się Rosjanie, chcący sprzedawać swój własny surowiec. Problem w tym, że Grad, w przeciwieństwie do obecnie urzędującego ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, nigdy wcześniej nie akcentował rosyjskiego zagrożenia dla polskiego programu łupkowego. A nawet odwrotnie - bagatelizował wszystkie głosy podnoszące ten argument.
Rosyjski Acron, który chce uzyskać pakiet kontrolny w Tarnowie, to typowy produkt rosyjskiej prywatyzacji epoki prezydenta Borysa Jelcyna. Pierwsze skrzypce odgrywa w nim Wladimir Kantor, a właściwie Mosze Kantor - oficjalnie wiceprezes grupy Acron. Kantor to jeden z najbardziej znanych rosyjskich biznesmenów. W przeszłości był naukowcem projektującym stacje orbitalne, by na początku lat 90. zająć się m.in. "prywatyzowaniem" rosyjskiej chemii. Brał m.in. udział w bandyckiej prywatyzacji największego producenta nawozów w Rosji - zakładów chemicznych w Niżnym Nowogrodzie. Potem kupił spółkę nawozową Dorogobuż w Obwodzie Smoleńskim. Wtedy też zaczął tworzyć holding Acron, wart dzisiaj co najmniej 1,6 mld dol. Jego politycznym promotorem był wówczas doradca prezydenta Jelcyna - Giennadij Burbulis. Akcje polityczne Kantora poszły w górę, gdy do władzy doszedł Władimir Putin. Kantor stał się wówczas jednym z narzędzi prezydenta Władimira Putina, w jego rozgrywce z właścicielem Jukosu, Michaiłem Chodorkowskim. To właśnie Kantor dostarczył Putinowi argumentów wskazujących, że Chodorkowski dopuścił się oszustw przy prywatyzacji firmy Apatyt, dostarczającej surowców do spółek należących do holdingu Acron. Dzięki temu zyskał szczególne względy Putina, będąc często w składzie jego delegacji podczas zagranicznych wizyt. Ale Kantor znany jest jeszcze z innej działalności. Jest rosyjskim Żydem, posiadającym zarówno rosyjskie, jak i izraelskie obywatelstwo, aktywnie działającym na polu upamiętniania Holokaustu w Europie. Jest też prezesem Europejskiego Kongresu Żydów. Mało prawdopodobne, aby ta działalność Kantora nie była nadzorowana przez Kreml. Kantor był także założycielem Europejskiej Fundacji Tolerancji i Pojednania, w której zarządzie znalazło się wielu znanych europejskich polityków, w tym m.in. były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Z jego rąk Kantor w październiku 2005 r. przyjął Krzyż Oficerski Orderu Zasługi RP. Czy Kantor radził się Kwaśniewskiego w sprawie planowanej w Tarnowie inwestycji swojego Acronu? Być może. Pewne jest jedno: że o projekcie Acronu musiał zostać poinformowany Kreml, który stara się inspirować wszelkie działania, mogące blokować wydobycie i sprzedaż polskiego gazu łupkowego.
Ograniczanie możliwości energetycznych Polski
Argument rosyjskiego zagrożenia nie jest bezzasadny w przypadku inwestycji rosyjskiego Acronu w Tarnowie. Zdaniem Piotra Naimskiego, byłego wiceministra gospodarki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, do tej pory w Polsce nie było tak dużej instalacji przemysłowej, która byłaby bezpośrednio w posiadaniu rosyjskim. Jego zdaniem, Rosjanie, kupując fabryki chemiczne w Polsce, będą chcieli opanować 10 proc. rynku gazu naszego kraju. Rosyjscy dostawcy słyną od wielu lat z niekonwencjonalnych metod wymuszania podwyżek za dostarczany surowiec. A poza tym byłby to kolejny krok Rosjan, aby ograniczać możliwości zbytu wydobywanego w przyszłości w Polsce gazu łupkowego. Wie o tym dobrze obecny minister skarbu Mikołaj Budzanowski, od którego stanowiska wiele zależy. Obrona polskich pozycji w giełdowej spółce, w której dysponuje on największym, ale mniejszościowym pakietem jest trudna. Sprzedając inwestorom większościowy pakiet musiano liczyć się z tym, że ktoś skupi akcje i przejmie kontrolę nad firmą, niezależnie od zgody Skarbu Państwa.
Daje tutaj o sobie znać brak przemyślanej strategii prywatyzacyjnej. Rząd Donalda Tuska chciał pozyskiwać pieniądze inwestorów i jednocześnie zatrzymać, jak największy pakiet akcji, aby firma była kontrolowana przez "zaprzyjaźnionych" menedżerów. Ten mechanizm doskonale widać w wszystkich największych spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa.
Szkoda, że argument rosyjskiego zagrożenia wśród polityków PO pojawia się wtedy, gdy doraźnie bronią posad kolegów. Obawiam się bowiem, że argument rosyjskiego zagrożenia okaże się pomyłką, jeżeli tylko inwestor zagwarantuje, że nie będzie wymieniał przez kilka lat zarządu.
Leszek Pietrzak
Autor jest doktorem historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w BiurzeBezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych..
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi