Oręż na rozdrożach

Po 20 latach prób restrukturyzacji polskiego przemysłu zbrojeniowego nadal więcej jest pytań niż odpowiedzi. Niepokój sektora budzi dyskusja o wpisaniu polskich firm w europejskie struktury zbrojeniowe.

Sytuacja na Ukrainie przypomniała o generalnej słabości polskiego przemysłu zbrojeniowego. Choć dotychczas jako jeden z nielicznych krajów Europy mogliśmy się pochwalić wzrastającym budżetem na obronność, nasza armia nadal w dużej mierze ma przestarzały poradziecki sprzęt.

Sytuacja jest nietypowa. Pieniądze są, plan modernizacji też, ale nie do końca wiadomo, gdzie kupić nowoczesny sprzęt, bo w firmach zbrojeniowych trwa konsolidacja lub restrukturyzacja. Albo też czekają na strategię dla całej branży.

Przed rozgrywką

Do kogo trafią wielkie pieniądze z MON? Po analizie sytuacji na rynku można rzec, że w dużej mierze do spółek państwowych, skupionych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. To bardzo potrzebny zastrzyk środków, by wesprzeć eksport, który kuleje w całym polskim sektorze zbrojeniowym.

Reklama

W 2013 r. wydano 648 licencji na eksport uzbrojenia i sprzętu wojskowego o wartości 3,6 mld zł, ale rzeczywisty wolumen wyniósł niecałe 1,4 mld zł (39,2 proc. wartości zezwoleń). Najwięksi odbiorcy to USA (ponad 928 mln zł), potem kolejno Algieria, Kanada, Norwegia i Indie. Większość polskiego eksportu to jednak produkcja zagranicznych koncernów lotniczych działających na terenie Polski.

Chętnych na kawałek z budżetowego tortu jest też kilka prywatnych polskich firm, w tym najprężniejsza - WB Electronics, czy na przykład Etronika, Protektor, Produs, Jakusz, Autocomp albo Zamet-Głowno. Może też giełdowa Lubawa z Ostrowa Wielkopolskiego - choć ta spółka wyraźnie stawia na zagraniczne rynki, oficjalnie otwierając w październiku fabrykę w Armenii, która już realizuje zlecenia z tamtejszego ministerstwa obrony. Ale o podaży polskiego zbrojenia (w sensie skali oferty i jej wartości) w rzeczywistości nadal decydują firmy Skarbu Państwa.

A co z silną, zagraniczną konkurencją? - Międzynarodowe koncerny zbrojeniowe zainteresowane są programem modernizacji technicznej sił zbrojnych. Dlatego też musimy dostosować swoją strukturę do tego, co się dzieje na świecie - przekonywał niedawno w Kielcach Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej. - Gołym okiem widać słabość polskiego przemysłu obronnego. Niektóre technologie są niedostępne na polskim rynku, dlatego polskie podmioty będą partnerami dla dostawców zagranicznych. A jeśli będziemy mieli rozdrobniony przemysł, to będziemy musieli tworzyć konsorcja dla każdego projektu.

Kwestia strategiczna

Ile realnie możemy wydać na sprzęt zbrojeniowy w Polsce? Oto jest pytanie! Bo to nie tylko problem czysto militarny, lecz też polityczny ("niech pieniądze zostaną w kraju", "lepiej nie uzależniać się od obcych firm") i społeczny (związki zawodowe, miejsca pracy, rozwój regionów).

Poruszamy się tu między skrajnościami: zbrojeniową autarkią i niemal kompletnym wytransferowaniem zamówień za granicę. Patrząc z czysto wojskowo specjalistycznego punktu widzenia, na pewno polskie przedsiębiorstwa mogą z powodzeniem stawać w szranki w rywalizacji choćby w takich dziedzinach, jak broń strzelecka, sprzęt optyczny i - w dużej mierze - radiolokacyjny, transportery opancerzone czy niektóre typy dronów.

Nie mamy za to szans na przykład na wytwarzanie własnych samolotów myśliwskich, helikopterów bojowych (choć tu polscy kooperanci kwitną) czy supernowoczesnych czołgów. Przykład sławetnej korwety Gawron wskazuje też, że możliwości naszych stoczni są ograniczone jedynie do jednostek określonych typów...

- W ciągu najbliższego roku rozstrzygniemy najważniejsze przetargi - m.in. dotyczące obrony powietrznej przeciwrakietowej i śmigłowców wielozadaniowych dla polskiej armii. To decydujący rok w programie modernizacji technicznej. Kryzys ukraiński zdopingował do dotrzymywania napiętych harmonogramów - mówił we wrześniu Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej.

Jacek Libucha, dyrektor w warszawskim biurze Boston Consulting Group, uważa, że zamykanie rynku to droga donikąd, zwłaszcza jeśli myślimy o podniesieniu efektywności i udziale w nowych technologiach. Decyzje o kooperacji w programie modernizacji wojska będą wypadkową czynników militarnych (rola producentów w systemie bezpieczeństwa, stopień niezależności technologicznej wojska), gospodarczych (rozwój produkcji własnej, miejsc pracy i przyciąganie technologii), finansowych (koszt zakupu, ale też całkowity koszt w cyklu życia sprzętu), a także geopolitycznych (rola partnerstwa gospodarczego w układance Unii oraz w systemie Sojuszu Północnoatlantyckiego).

- Trudno oczekiwać, by w zakupach systemów i technologii wojskowych przeważał tylko rachunek ekonomiczny albo wyłącznie potrzeby i preferencje sił zbrojnych - wskazuje Libucha. - Polskie firmy mogą z powodzeniem kooperować z partnerami zagranicznymi. Skala zakupów polskiej armii w najbliższych latach, wymogi kooperacyjne narzucane przez prawo oraz wsparcie polityczne nie stawiają nas w negocjacjach na straconej pozycji. Część wydatków z pewnością przypadnie też polskim firmom w ramach samodzielnych kontraktów.

Ekspert podaje przykład priorytetowych zadań modernizacyji technicznej Sił Zbrojnych RP, gdzie ponad 30 mld zł jest już alokowane na uzbrojenie i kontrakty realizowane przez polskich graczy, a drugie tyle dotyczy uzbrojenia, które pozostaje w zasięgu kompetencji naszego przemysłu.

Zmarnowane lata?

- Potrzebą chwili - aby skutecznie przeprowadzić program modernizacji technicznej, w którym to procesie będziemy mieli udział polskich firm - jest dokonanie konsolidacji polskiego przemysłu. I ten proces dobiega końca - deklarował tej jesieni Czesław Mroczek.

Dobiega końca? Niewiadomych jest nadal sporo, nie mówiąc już o praktycznej weryfikacji ambitnych celów, dla których na konsolidację się zdecydowano.

Także doświadczenia z dotychczasowych strategii skłaniają do ostrożności. Pierwsza z nich (2002 r.) zakładała przekształcenia strukturalne przemysłowego potencjału obronnego w latach 2002-05. Druga (z 2007 r.) przewidywała konsolidację i wspieranie naszego przemysłu obronnego do roku 2012. Kolejna (powiedzmy: nadal w fazie nieskończonej) to "Program wspierania rozwoju polskiego przemysłu obronnego w latach 2013-20".

Strategie przez lata nie zmieniły niezbyt zdrowej konkurencji między firmami w walce o zamówienia z MON. Od lat spór koncentrował się też m.in. wokół ogólnego dowództwa nad państwowymi zakładami. Scenariusze były różne.

Jeden z nich zakładał scalenie przedsiębiorstw zbrojeniowych wokół Bumaru. Wśród dość licznych przeciwników tej idei znaleźli się m.in. pracownicy i władze Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych (WPRP). Na chwilę pojawił się też pomysł konsolidacji zbrojeniówki wokół dwóch ośrodków: prócz Grupy Bumar powstałby koncern pancerno-artyleryjski, zawiązany wokół Huty Stalowa Wola z udziałem tych bumarowskich firm, które specjalizują się w produkcji broni pancernej.

Edward E. Nowak nie dokończył restrukturyzacji Bumaru, zastąpił go Krzysztof Krystowski. Ale i jego dowodzenie trwało krótko. Zdążył zmienić nazwę na Polski Holding Obronny, który już z nazwy aspirował do miana konsolidatora branży.

- Nie jest tajemnicą, że byłem zwolennikiem konsolidacji zbrojeniówki wokół PHO, czyli na bazie, jaką tworzą firmy z grupy. Ta koncepcja przegrała i ja odchodzę razem z nią - tak Krystowski komentował swe odwołanie.

Wreszcie we wrześniu 2013 r. Donald Tusk zapowiedział powołanie Polskiej Grupy Zbrojeniowej, kończąc przepychanki między zakładami o rolę konsolidatora. Minister Skarbu Państwa, Włodzimierz Karpiński dodał, że PHO, skupiający już większą część sektora zbrojeniowego, nie będzie integratorem, lecz jedynie elementem nowego rozdania.

Krystowskiego zastąpił były wiceminister obrony Marcin Idzik. Jego zadanie polegało w zasadzie tylko na przekazaniu spółek Grupy Bumar do PGZ - w zamian za udziały w nowej grupie. Ile ich będzie? Jeszcze nie wiadomo. Podobno PHO "ma obiecane" 40 proc. Ale ta pula może się jeszcze zmienić...

Co w takim razie dalej z dawnym Bumarem? Tu skazani jesteśmy jeszcze na spekulacje i nieoficjalne wiadomości. Po objęciu udziałów PHO będzie mieć prawo do wykonywania głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy PGZ. Ilu? Też nie do końca wiadomo. Jeśli faktycznie PHO nabędzie 40 proc. udziałów, może to oznaczać - jak się dowiadujemy - ok. 10 proc. głosów.

Nie jest tajemnicą, że PHO ma cenne nieruchomości w Warszawie i we Wrocławiu. Może powróci pomysł powołania funduszu do zarządzania nieruchomościami? A może PHO zajmie się eksportem?

Podpisane 2 października br. porozumienie stanowi ważny krok do zakończenia II etapu konsolidacji PGZ. Za objęcie przez PHO akcji w podwyższonym kapitale zakładowym PGZ, PHO wniesie udziały ośmiu spółek (Mesko, PCO, PIT-Radwar, Zakłady Mechaniczne "Bumar-Łabędy", Stomil Poznań oraz udziały spółek Cenzin, Cenrex i Obrum).

Przypomnijmy, że w początkowym etapie koncentracji podlegało m.in. 11 spółek z grupy Wojskowych Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych, Huta Stalowa Wola, WSK PZL-Kalisz, FB Łucznik-Radom, Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Centrum Techniki Morskiej, Nano Carbon (technologie grafenowe) oraz certyfikaty inwestycyjne funduszu Mars Fiz, w portfelu którego znajdują się akcje m.in. stoczni Gryfia i Nauta, Energomontażu Północ-Gdynia i Energopu. Poza tym Agencja Rozwoju Przemysłu przekazała do PGZ wkład pieniężny w kwocie 250 mln zł. PGZ to dziś 30 spółek - z 4,5 mld zł rocznych obrotów, zatrudniających 16 tys. pracowników.

Na szerszym forum

Jacek Libucha wskazuje, że w realiach europejskiego, mocno skonsolidowanego rynku, polskie podmioty w strukturze rozproszonej, ze zdublowanymi kompetencjami, niespójną strategią oraz brakiem masy krytycznej do badań i inwestycji, faktycznie nie miałyby większych szans na realny rozwój i utrzymanie się na rynku.

- Żeby potwierdzić sprawność nowo powstałego PGZ, musimy obserwować zachowanie koncernu na rynku; duże zamówienia, rozwój technologii i ustawienie kooperacji przy kluczowych kontraktach będą sprawdzianem dla grupy - zastrzega.

Wśród kluczowych kwestii jest i ta, czy za jakiś czas zrealizuje się scenariusz włączenia naszych firm zbrojeniowych do europejskich struktur. Głosów "za" jest tak samo dużo, jak i "przeciw". Jedni forsują tezę, że polska zbrojeniówka pod szyldem PGZ nie będzie miała innego wyjścia niż mocna kooperacja z firmami z Europy - nasze technologie będą na zbyt niskim poziomie, by sprostać rosnącym wymaganiom.

Inni argumentują, że polskie przedsiębiorstwa w lwiej części staną się montownią dla europejskich koncernów. I tu powraca pytanie: czy lepiej być "montownią" Europy, zachować miejsca pracy i adaptować nowe technologie, czy też walczyć o utrzymanie narodowego przemysłu zbrojeniowego - być może za cenę marginalizacji w Europie?

Zastanawia dokument, który 12 sierpnia br. MON rozesłał do zainteresowanych stron - prośba o opinię dotyczącą "Porozumienia ramowego w sprawie środków wspierających restrukturyzację i funkcjonowanie europejskiego przemysłu obronnego" z 6 lipca 2000 r. Ta idea - w kontynentalnym wydaniu - to nienowy pomysł. Polska miałaby ewentualnie podpisać ten dokument po 2014 r.

Z PGZ uzyskaliśmy taki komentarz: "Przed podjęciem ewentualnej decyzji o przystąpieniu do "Porozumienia..."" musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy Polska jest gotowa na przyjęcie tego rodzaju rozwiązania. Od kilkunastu miesięcy trwa konsolidacja krajowego przemysłu zbrojeniowego, której celem jest budowa silnej i nowoczesnej organizacji biznesowej z polskim kapitałem, która dorówna swoim międzynarodowym konkurentom.

Efektem konsolidacji ma być wzrost wartości polskich firm zbrojeniowych, a także jakości oferowanych przez nie produktów i usług - tak, aby skonsolidowana grupa kapitałowa pod egidą PGZ stała się liderem przemysłowym w procesie modernizacji Sił Zbrojnych RP. Aby tak się stało, musi nastąpić rzeczywista integracja biznesowa skonsolidowanych spółek, a ten proces potrwa".

Prawie 15 lat to dużo. Po 1989 r. - wskutek m.in. upadku komunizmu w Europie Środkowo-Wschodniej, demontażu Układu Warszawskiego, a potem rozszerzenia o nowych członków NATO i UE - kraje Starego Kontynentu z reguły redukowały budżety obronne, czego następstwem m.in. była też konsolidacja narodowych przemysłów obronnych. Stopniowo wyłoniły się na przykład BAE Systems (wielonarodowy), Finmeccanica (Włochy), AgustaWestland (Włochy, Wielka Brytania), Nexter (Francja) oraz EADS (obecnie Airbus, kilka państw). W Unii rozpoczął się proces tworzenia przemysłu zbrojeniowego jako gałęzi bardziej poddanej regułom konkurencji niż w przeszłości.

My na mocniejszą konsolidację czekaliśmy do dziś. Gdy wyłoniła się PGZ, powróciła widać dyskusja o włączeniu naszego sektora obronnego w struktury europejskie. W jakimś stopniu wydaje się to nieuchronne. Otwarta pozostaje jednak kwestia: czy nie za wcześnie, w jakim zakresie i na jakich warunkach?

O cząstkowym pomyśle włączenia w struktury europejskie pisaliśmy już pod koniec 2013 r. (w tekście "Polska piątym filarem Airbusa?"). Czyżby teraz ten scenariusz miał się ziścić? Czy takie było też dodatkowe przesłanie rządzących, gdy ogłaszali stworzenie nowego konsolidatora branży we wrześniu ub.r. w Siemianowicach Śląskich?

Zyski, straty, obawy

Jeśli odpowiedź jest twierdząca, wiemy, że nie do końca ma aprobatę środowiska. Z naszych informacji wynika, że kwestia podpisania przez Polskę wspomnianego porozumienia nie zyskała m.in. akceptacji Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności.

- Abyśmy mogli zmienić nasze negatywne zdanie, powinniśmy najpierw zapoznać się z analizą opłacalności porozumienia i wpływu na jej uczestników, a także z zagrożeniami dla nowych członków - zastrzegł prezes Izby,Stanisław Kułakowski. - Czy zyski będą wyższe od strat? A na razie nikt takiej analizy nie przeprowadził...

Pisemna odpowiedź Izby jest stanowcza. "Wydaje się dziwne, że MON zakłada, iż na tym stopniu przekształceń polski przemysł zbrojeniowy będzie pełnoprawnym konkurentem dla przedsiębiorstw zbrojeniowych starej Europy... W przypadku wejścia w życie postanowień analizowanej umowy będziemy mieli do czynienia z procesem szybkiej likwidacji polskich przedsiębiorstw i wejściem w ich miejsce zachodnich konkurentów".

Według Izby następstwa porozumienia dotkną nie tylko spółki Skarbu Państwa, lecz i szeroką rzeszę kooperantów, często innowacyjnych małych i średnich przedsiębiorstw, które będą musiały przeprofilować działalność albo upadną.

Izba kwestionuje też z innej strony tezy konsultowanego dokumentu, traktujące o "strategicznym powiązaniu" naszych sił zbrojnych z przemysłem europejskim. W wypadku realizacji scenariuszy z umowy - uważa Izba - moglibyśmy mieć do czynienia z całkowitym uzależnieniem armii od podmiotów przemysłowych niekontrolowanych przez państwo polskie. Podpisanie porozumienia, zdaniem opiniujących, doprowadzi do przejścia na dostawy od podmiotów niepolskich.

Podobne stanowisko uzyskaliśmy od innej zainteresowanej strony (poproszono o zachowanie anonimowości). Z tekstu wynika, że szczególnie w kontekście ostatnich wydarzeń na Wschodzie, wskazana jest wstrzemięźliwość w faktycznej rezygnacji z własnego przemysłowego potencjału obronnego, do czego prowadziłoby przystąpienie do porozumienia.

- MON jest obecnie na etapie zbierania opinii z instytucji rządowych oraz z podmiotów przemysłowego potencjału obronnego. Przewiduje się przeprowadzenie analizy prawnej i ekonomicznej Porozumienia Ramowego pod kątem skutków prawnych i ekonomicznych. (...). Państwa grupy LoI [letter of intent - (narodowy) list intencyjny] są głównym partnerem Komisji Europejskiej w budowaniu polityki przemysłów zbrojeniowych w Europie. Będąc członkiem grupy, moglibyśmy mieć realny wpływ na kreowanie polityki przemysłowej UE tak, by interesy polskiego przemysłu obronnego były zagwarantowane. Polska nie podpisze żadnego porozumienia, które wpłynęłoby negatywnie na nasz przemysł obronny - wyjaśnia płk Jacek Sońta, rzecznik prasowy MON.

Żadne decyzje jeszcze nie zapadły, mnożą się wątpliwości polskich producentów. Czas pokaże, czy były to strachy na Lachy.

Katarzyna Walterska

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: uzbrojenie | wojsko | polski przemysł | MON
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »