Multikino i Cinema City nadal zamknięte. Otwarte kina tradycyjne
W związku z ogłoszonym przez rząd czasowym poluzowaniem obostrzeń gospodarczych od 12 do 28 lutego otwarte mogą być kina. Nie wszystkie firmy z branży zdecydowały się jednak na wznowienie działalności, a wśród nieobecnych są największe sieci kinowe. Otwierają się za to kina tradycyjne.
Na ponowne otwarcie kin nie zdecydowały się Cinema City, Multikino i Helios. Problemem okazało się przede wszystkim zapewnienie dystrybucji filmów. Problematyczny jest także warunkowy charakter otwarcia, z zaznaczeniem, że po 2 tygodniach decyzja ta może być cofnięta.
Jak czytamy w oświadczeniu Multikina "kino w przeciwieństwie do innych branż nie posiada towaru w magazynie i nie może rozpocząć sprzedaży zaraz po ogłoszeniu otwarcia. Polegamy na dystrybutorach, którzy odpowiadają za marketing powierzonych im przez producentów filmów. Dystrybutorzy potrzebują standardowo minimum 4-6 tygodni na przygotowanie filmu do dystrybucji".
Podobnie swoją decyzję uzasadnia Cinema City: "dystrybutorzy potrzebują czasu na przygotowanie i wprowadzanie filmów do dystrybucji, w tym na prawidłowe przeprowadzenie kampanii marketingowych, a kina na dostosowanie swoich powierzchni do wszelkich wymogów sanitarnych".
Przedstawiciele firmy wskazują również, że możliwość otwarcia wszystkich kin w kraju w tym samym czasie, zbudowanie atrakcyjnego kalendarza premier, intensywnej promocji filmów oraz dopuszczalnej 50-procentowej frekwencji na sali, przy jednoczesnym zachowaniu możliwości obsługi barowej, to kluczowe aspekty, które wpływają na powodzenie powrotu kin. W ich opinii otwarcie kin w sytuacji możliwego ich ponownego zamknięcia z uwagi na zmienną sytuację epidemiczną, spowodowałoby nieodwracalne szkody dla wszystkich podmiotów działających na rynku.
Firmy z branży kinowej zwróciły również uwagę, że ponowne otwarcie obiektów wymaga dokładnego zapoznania się z wytycznymi rządu, tak aby zapewnić pełne bezpieczeństwo widzom i uczynić zadość wymogom sanitarnym. Tymczasem rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące poluzowania obostrzeń zostało opublikowane 11 lutego, a więc na dzień przed terminem możliwego wznowienia działalności.
W przeciwieństwie do multipleksów łatwiej otworzyć się kinom tradycyjnym. Jak wskazuje jeden z przedstawicieli branży, w kinach sieciowych duża część personelu była zatrudniona na umowach zlecenie, po zamknięciu kin i utracie przychodów z biletów doszło do dużych zwolnień i teraz multipleksom może zwyczajnie brakować pracowników. W kinach tradycyjnych większość osób jest zatrudniona na etatach i było cięcia kard, wyjaśnia nasz rozmówca, który chce pozostać anonimowy.
Co piąty widz w kraju odwiedza kina w Warszawie. Mimo kłopotów z dystrybucją filmów w piątek w stolicy ruszają kino Wisła i Atlantic, należące do Instytucji Filmowej Max Film.
- Fakt, że duże sieci kin nie zostaną otwarte to realny problem dla pozostałych 20 proc. czyli małych tradycyjnych kin. Pierwsza trójka sieci kinowych stanowi 80 proc. rynku, a kiedy multipleksy są zamknięte, to dystrybutorzy nie dają nowych tytułów - mówi Interii Paweł Doktór, prezes zarządu Instytucji Filmowej Max Film. Jak wyjaśnia, nawet w normalnych warunkach kina takie jak warszawski Atlantic czy Wisła muszą rywalizować z multipleksami, jeżeli chodzi o premiery kinowe.
- Kina sieciowe mają po kilka- kilkanaście sali, a dystrybutor z reguły żąda, żeby nowy film był grany przez trzy tygodnie bez przerwy. W kinie Wisła mamy trzy sale. Tuż po premierze frekwencja z reguły jest zadawalająca, ale po kilku dniach jedna sala byłaby całkowicie wyłączona z użytku na kilkanaście dni dla jednego tytułu, chociaż frekwencja by spadały - tłumaczy Doktór.
Zwraca również uwagę, że w przypadku kin tradycyjnych, warunkiem dofinansowania, które być może otrzymają one z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, jest otwarcie obiektów w ciągu 7 dni od zniesienia zakazu. - Możemy się nie otwierać, ale stracimy wtedy konkretne pieniądze, choć jeszcze nawet nie wiemy jakie. W tej sytuacji rząd decyzją o warunkowym otwarciu kin na 2 tygodnie nie polepszy wcale naszej sytuacji, bo otwarcie kin w ten sposób, powoduje, że kina które się otworzą będą ponosić większą stratę niż, gdyby były zamknięte - ocenia nasz rozmówca.
Podaje również swoje szacunki dotyczące frekwencji w kinach w nadchodzących dniach. - W najbliższy walentynkowy weekend frekwencja będzie dobra, bo ludzie też chcą wyjść z domu i odreagować, ale od poniedziałku frekwencja zapewne radykalnie spadnie. Niestety tak to widzę. A koszty musimy ponosić - pracownicy muszą być na miejscu, obiekty muszą być w gotowości. Może przyjdzie jedna osoba, może kilka, ale na pojedynczych biletach nie zwróci się nawet prąd z projektora - mówi Doktór. Wskazuje również, że warunkowe otwarcie kin o bardzo zły, niekonsultowany z nikim pomysł. - To nie jest tak, jak w przypadku telewizora, który się włącza jednym przyciskiem, a drugim wyłącza. Kina to instrument do projekcji filmów na wielkim ekranie, ale jeśli dystrybutorzy nie udostępnią dobrych tytułów i nie będzie filmów, to całe to odmrażanie sektora kinowego jest bez sensu - podkreśla.
- Jest kilka filmów, które weszły na ekrany jesienią i lockdown przerwał ich wyświetlanie. To kilka produkcji, ale nie hollywoodzkich, bo Hollywood nic nie wypuszcza, czekając na koniec lockdownu w Stanach Zjednoczonych. Będziemy równolegle starali się organizować np. pokazy filmów tematycznych. Może trochę evergreenów czy filmów, które lepiej się ogląda w kinie niż na telewizorze. Dobrym przykładem takiej produkcji jest np. Avatar. Każdy kierownik kina będzie starał się w swoim zakresie zachęcić widzów do odwiedzenia naszych kin - mimo wszystko - podsumowuje prezes Max Film.
Dominika Pietrzyk