Emerytury będą bardzo niskie. Są tylko dwa sposoby, by to zmienić
Relacja emerytury do wynagrodzenia, czyli stopa zastąpienia z około 60 proc. spadnie do około 30 proc., a nawet poniżej. - To jest przede wszystkim skutek reformy emerytalnej z 1999 roku. Jednak dla kogoś, kto dobrze odczyta ten system i od początku będzie wiedział, jak się w nim zachowywać, może być dobry. Są dwie kluczowe zasady – mówi Interii Tomasz Lasocki, ekspert zakresie zabezpieczenia społecznego z Uniwersytetu Warszawskiego.
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Stopa zastąpienia, czyli relacja pierwszej emerytury do ostatnich zarobków, spada i będzie spadać. Kilka lat temu było to około 60 proc, a dziś 50 proc. W przypadku młodych osób, które będą przechodzić na emeryturę za 20-30 lat, będzie to zaledwie 25-30 proc. Mam wrażenie, że jest trochę nieporozumień wokół przyczyn tej sytuacji. Na ile jest to efekt obniżenia wieku emerytalnego, a na ile skutek zmiany systemu emerytalnego?
Tomasz Lasocki, ekspert w zakresie zabezpieczenia społecznego z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego: - To jest przede wszystkim skutek reformy emerytalnej z 1999 roku, która spowodowała, że wysokość naszej emerytury w stosunku do ostatnich zarobków będzie spadała. Taki był cel tej reformy.
- Prognozy stopy zastąpienia pokazują, jak zmienia się wysokość przeciętnej emerytury do przeciętnego wynagrodzenia i one dobrze obrazują skutki tej zmiany. Stopa zastąpienia z około 60 proc. będzie spadała do około 30 proc., a nawet poniżej tego progu.
- Właśnie obniżenie stopy zastąpienia było jednym z celów ówczesnej reformy emerytalnej, która zasadniczo zmieniła reguły gry. Ci, którzy pracowali w starym systemie, mają kapitał początkowy, który łagodzi skutki reformy, bo jest wyliczany na bazie dużo korzystniejszych reguł obowiązujących przed 1999 rokiem. Jednak ten parasol ochronny w postaci kapitału początkowego w kolejnych rocznikach daje coraz mniejszą ochronę, a w pewnym momencie w ogóle przestanie przysługiwać.
Te nowe reguły naliczania emerytury są dużo mniej korzystne niż stare. Czy w uproszczeniu można powiedzieć, że najgorzej będą mieć ci, którzy zaczęli pracować po 1999 roku i nie mają kapitału początkowego, czyli tej części emerytury, która była liczona na korzystniejszych zasadach?
- Stary system dla przeciętnego pracownika był korzystny, bo emerytura zależała od tego, ile się nazbiera okresów składkowych i nieskładkowych, a zatem np. okres studiów też się do nich wliczał i powiększał emeryturę. Później było to mnożone przez wskaźnik wyliczony na podstawie wyłącznie 10 najlepszych lat pracy. To oznaczało, że można było przez większość życia zarabiać słabo, ale jak się na kilka lat dostało dobre stanowisko i wysokie wynagrodzenie, to emerytura nie różniła się od tej, którą miała osoba zarabiająca świetnie przez całe życie.
- Nowy system opiera się na składkach odprowadzanych przez wszystkie lata pracy. Nie ma zatem możliwości "odrobienia" błędnych decyzji na starość. Jednak nowe reguły niekoniecznie dla każdego muszą być niekorzystne. Dla kogoś, kto dobrze odczyta ten system i od początku będzie wiedział, jak się w nim zachowywać, może być dobry.
Co trzeba wiedzieć o nowych "regułach gry", żeby sobie zagwarantować relatywnie wysoką emeryturę?
- Są dwie kluczowe zasady. W nowym systemie najważniejsze są składki odprowadzane na samym początku aktywności zawodowej. Jak ktoś tuż po studiach czy jeszcze jako student będzie odprowadzał wysokie składki, to one w największym stopniu wpływają na jego przyszłą emeryturę, ponieważ będą najwięcej razy zwaloryzowane.
- Czyli generalnie trzeba dbać o to, żeby od wszystkich zarobków były odprowadzane składki i to bardziej w początkowych latach pracy niż tuż przed emeryturą. Dlatego przepisy zwalniające młodych z obowiązku odprowadzania składek do ZUS działają na niekorzyść tych osób, bo obniża to znacznie ich przyszłe emerytury. Podobnie jak obniżenie składek w przypadku jednoosobowej działalności gospodarczej.
Często możliwość czasowego obniżenia składek ZUS, w tym składki emerytalnej, rząd nazywa ulgami. Czy to nie jest pułapka zastawiana na ludzi? Dopiero po latach zorientują się oni, że ulga od niepłacenia składki to zupełnie co innego niż ulga podatkowa?
- Tak, bo to jest takie darmowe piwo, za które trzeba zapłacić, wychodząc z baru, a nie w momencie, kiedy kelner przynosi je do stolika. Trzeba uważać na takie "promocje".
A druga zasada zwiększająca emeryturę w nowym systemie?
- Trzeba jak najpóźniej przejść na emeryturę. Tu dotykamy kwestii obniżenia wieku emerytalnego. Przejście na emeryturę o 5 lat później oznacza, że emerytura będzie mniej więcej o połowę wyższa. W normalnych czasach (poza okresem pandemii, która skróciła średnią trwania życia - red.), 1/4 tego przyrostu emerytury to efekt odprowadzania nowych składek, 1/4 wynika z tabel dalszego trwania życia, a połowa wynika z waloryzacji kont emerytalnych. W starym systemie było inaczej, bardziej opłacało się szybko przejść na emeryturę i sobie dorabiać. W nowym "koszty" związane z wczesnym przejściem są duże.
- Dlatego w nowym systemie opłaca się na przykład najbardziej wygaszać swoją aktywność zawodową - z pełnego etatu przechodzić na część, na tyle, ile wystarcza sił, ale nadal pracować, nie przechodząc jeszcze a emeryturę. W ten sposób też unikamy "szoku emerytalnego", czyli skokowego spadku dochodów, kiedy nagle dochód spada ze 100 proc. do na przykład 30 proc. wcześniejszych zarobków.
Tyle tylko, że z drugiej strony system zniechęca do późnego przechodzenia na emeryturę, bo nie zwraca nawet części niepobranych emerytur od momentu nabrania uprawnień. Pan też zwracał na to uwagę. Ludzie wolą przejść na emeryturę i pracować, bo w krótkim i średnim terminie jest to bardziej opłacalne.
- Dopiero po 7-8 latach zaczyna to być opłacalne, ale zwłaszcza kobiety teoretycznie powinny zastanowić się nad wydłużeniem pracy i późniejszym przechodzeniem na emeryturę, bo żyją dłużej na emeryturze. Podkreślam, że teoretycznie, ponieważ omyłkowo system nakazuje przeliczenie emerytury kobiety po osiągnięciu przez nią "męskiego" wieku emerytalnego.
- Do tego przybywa bodźców dodatkowo zniechęcających do późniejszego przejścia na emeryturę jak "trzynastki" i "czternastki", bo są to świadczenia, które należą się wtedy, gdy ma się status emeryta, a nie seniora.
- Dlatego mamy sytuację, że większość osób będzie korzystała z możliwości wczesnego przechodzenia na emeryturę, jeśli nie będzie większych zachęt i przede wszystkim nie zostaną usunięte bodźce zniechęcające do późniejszego przechodzenia na emeryturę. Obecny system zmusza ludzi do pewnego rodzaju hazardu emerytalnego. Tymczasem poczucie straty wynikające z niepobierania emerytury mimo spełniania warunku wieku można zniwelować i na to jest sporo pomysłów.
- Trzeba też pamiętać, że na decyzję o zakończeniu pracy duży wpływ ma kultura pracy i warunki pracy. Część osób czuje się wypalona jeszcze przed sześćdziesiątką.
Rozmawiała Monika Krześniak-Sajewicz