Felieton Gwiazdowskiego: Może wszyscy do KRUS?
Przy okazji krytyki pomysłu Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców objęcia ich "dobrowolnym ZUS-em", wjechał pomysł objęcia bynajmniej nie dobrowolnym tylko obowiązkowym ZUS-em rolników. Więc muszę parę rzeczy przypomnieć!
Większość obywateli objętych jest jednym z trzech systemów emerytalnych (choć podobno jest jeden): dla pracowników najemnych i osób utrzymujących się z pozarolniczej działalności gospodarczej (ZUS), dla osób utrzymujących się z rolniczej działalności gospodarczej (KRUS) oraz dla sędziów, prokuratorów i służb mundurowych (emerytury resortowe).
Istnienie odrębnego modelu emerytalnego dla rolników jest dość powszechnie krytykowane. Podkreśla się "niesprawiedliwe przywileje rolników". Bo przecież niesprawiedliwe jest, że pracownicy i przedsiębiorcy płacą składki "na ZUS" znacznie wyższe, niż rolnicy "na KRUS". Owszem, to nie jest sprawiedliwe. Ale jeśli rolnicy są "uprzywilejowani" to logicznie rzecz biorąc pracownicy i przedsiębiorcy są "dyskryminowani"! Czyż nie tak? Na utyskiwania, że KRUS trzeba "zreformować" (czytaj: zlikwidować i przenieść rolników do ZUS albo przynajmniej podnieść im podatki) bo są "uprzywilejowani" można odpowiedzieć, że lepiej byłoby znieść dyskryminację pracowników i przedsiębiorców i wtedy już rolnicy nie będzie "uprzywilejowani".
Zresztą pracownicy ubezpieczeni w ZUS też są dyskryminowani. Względem przedsiębiorców. Albo na odwrót. To zależy od dochodów. Bo przedsiębiorca jak nie ma w ogóle dochodów to i tak płaci składkę. A pracownik tylko wtedy jak dochód ma. Ale jak przedsiębiorca ma dochód duży to płaci tyle samo, jak go nie ma w ogóle. Więc niektórzy chcą zlikwidować tę "dyskryminację" i objąć przedsiębiorców emerytalnym podatkiem nazywanym składką ubezpieczeniową tylko wtedy jak uzyskują dochód. Z ty, że od całego dochodu. A pracownicy płacą tylko od kwoty odpowiadającej trzydziestokrotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej na dany rok kalendarzowy, określonego w ustawie budżetowej (..)." Jak zarobią więcej to już nie płacą. Powód jest prozaiczny. Ich przyszłe emerytury mają zależeć od wysokości składki. Jak będą płacić dużo to dużo będą musieli dostać. Jest co prawda nadzieja, że szybko na tej emeryturze umrą, ale pewności mieć nie można. Ale pokusa likwidacji limitu trzydziestokrotności jest duża. Bo składki będą wyższe już teraz, od razu, a z emeryturami w przyszłości to się coś wymyśli. Na przykład wiek emerytalny jednak podniesie.
Pisałem o tym tyle razy, że się nie będą powtarzał. Dziś napiszę coś o uprzywilejowanych rolnikach.
Rolnicy zostali objęci ubezpieczeniem społecznym dopiero od 1982 roku. Wyodrębnienie rolniczych ubezpieczeń społecznych nastąpiło 1 stycznia 1991 roku. Utworzona została Kasa Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych, która traktowana była jako instrument polityki socjalnej. Na początku lat 90 na wieś powróciło bowiem ponad 1 mln tak zwanych "chłoporobotników", posiadających gospodarstwa rolne o powierzchni powyżej 2 ha. Nie zostali oni objęci zasiłkami dla bezrobotnych. Do końca lat 60-tych, rolnicy obciążani byli progresywnym podatkiem gruntowym, funduszem gromadzkim, obowiązkową pracą na rzecz społeczności lokalnej, obowiązkowymi dostawami produktów rolnych oraz wpłatami na Społeczny Fundusz Oszczędzania Rolniczego. Wielu rolników otrzymujących emerytury z KRUS, w latach 70 i 80-tych przekazała państwu w zamian swoją ziemię! Czyli można powiedzieć, że ta emerytura z KRUS to taka trochę "odwrócona hipoteka".
O ile w powszechnym modelu ubezpieczeniowym (ZUS) składka obliczana jest jako procent wynagrodzenia brutto (tzw. podstawy wymiaru), o tyle składka wpłacana do KRUS naliczana jest nie w stosunku do dochodu, tylko w stosunku emerytury podstawowej i jest stawką progresywną, wzrastającą od 10 do 48 proc. emerytury podstawowej w zależności od wielkości posiadanego obszaru użytków rolnych.
Oba systemy korzystają z dopłat z budżetu państwa, które służą finansowaniu wypłat bieżących świadczeń. W 1998 roku (ostatnim przed "reformą emerytalną" i stworzenie OFE) dotacje do ZUS i KRUS z budżetu państwa były na podobnym poziomie. Odpowiednio 12,7 mld zł i 11 mld zł. Stanowiło to w przypadku dotacji do ZUS nieco ponad 9% budżetu państwa, a w przypadku KRUS niecałe 8 proc. Po dziesięciu latach dotacja budżetowa do ZUS wyniosła już ponad 42 mld zł! Wzrosła więc ponad trzykrotnie i stanowiła już prawie 14% budżetu państwa! Dotacja do KRUS też co prawda wzrosła, ale tylko o niecałe 5 mld zł, a jej procentowy udział w budżecie państwa spadł do 5 proc.!
W roku 1998 emerytury z KRUS pobierało prawie 1.970.000 świadczeniobiorców. Po dziesięciu latach było ich 1.450.000. A więc odnotowano spadek świadczeniobiorców w KRUS o prawie 25 proc.!!! W tym samym czasie liczba ubezpieczonych w KRUS (a wic tych, którzy uciekają przed ZUS i w przyszłości będą mieć prawa do emerytury rolniczej) wzrosła o około 150.000 osób - czyli o 10 proc. Ale gospodarstw powyżej 20 ha jest niewiele ponad 100 tys. A prowadzących działy specjalne produkcji rolnej 9,5 tys.! Stanowi to raptem 7 proc. ogólnej liczby ubezpieczonych w KRUS. Na czym więc mają polegać te mityczne oszczędności skarbu państwa z tytułu "reformy" KRUS i który model wymaga "reformy"?
Dopłaty z budżetu państwa na świadczeniobiorcę są niższe w ZUS niż w KRUS, ale różnica ta maleje. O ile w roku 1998 dopłata na każdego świadczeniobiorcę w KRUS była prawie 3-krotnie wyższa niż w ZUS, o tyle po 10 latach stosunek ten wynosił już tylko 2:1. W tym okresie dopłaty do każdego świadczeniobiorcy ZUS wzrosły o 40 proc., a do każdego świadczeniobiorcy KRUS jedynie o 16 proc. Wyliczenie to nie uwzględnia zresztą dopłat budżetowych do ZUS z tytułu refundacji składek do OFE. Po ich uwzględnieniu wysokość dopłat na świadczeniobiorcę w ZUS jeszcze bardziej zbliża się do wysokości dopłaty na świadczeniobiorcę w KRUS.
Z drugiej strony koszt obsługi każdej wypłaconej emerytury w ZUS jest prawie dwukrotnie wyższy niż w KRUS. Przyczyną jest skomplikowany sposób naliczania składek i ich weryfikacji i to mimo przerzucenia części czynności z tym związanych na pracodawców opłacających składki za pracowników - co nie występuje w przypadku KRUS. Gdyby koszt funkcjonowania ZUS na jednego świadczeniobiorcę pozostał na dotychczasowym poziomie, to po włączeniu rolników koszty ZUS byłyby wyższe niż dzisiejsze zagregowane koszty administracyjne ZUS i KRUS.
Przy założeniu, że wszyscy ubezpieczeni i płacący składki w KRUS zaczęliby płacić składki w ZUS i że ponosiliby z tego tytułu taki sam koszt, jaki dziś ponoszą płacący składkę pracodawcy, łączny koszt obsługi ZUS przez wszystkich odprowadzających składki wyniósłby znacząco.
Istotne są też skutki, których od razu "nie widać" - na które kazał zwracać uwagę Frederic Bastiat. Otóż większość rolników płaci dziś najniższą składkę na KRUS. Tylko dzięki temu stać ich na jej pokrycie. Natomiast minimalna składka miesięczna do ZUS bez dobrowolnej składki chorobowej wynosi więcej niż miesięczny dochód na członka rodziny w wielu mało hektarowych gospodarstwach rolnych. Włączenie ich do ZUS nie skutkowałoby więc zwiększeniem wpływów budżetowych, ale przeciwnie - zwiększeniem wydatków na pomoc społeczną.
I jeszcze trochę twardych danych, których nie bierze się pod uwagę lasując "reformę KRUS" z pierwszych 10 lat po przeprowadzeniu "reformy emerytalnej". W roku 1999 było w Polsce 2.858.969 gospodarstw rolnych. Dziesięć lat później o 293.000 mniej. Gospodarstwa małe - do 5 ha - stanowiły 62,5 proc. wszystkich gospodarstw. Gospodarstwa powyżej 20 ha - zdolne do utrzymania się z działalności rolnej i inwestowania stanowiły w 1999 roku raptem 3,7 proc., a w roku 2008 niewiele więcej - 4,8 proc.
Włączenie rolników do ZUS musiałoby być skorelowane z objęciem ich również podatkiem dochodowym. Oczywiście wzrost liczby osób płacących ten podatek jest pożądane z punktu widzenia Ministerstwa Finansów, ale tylko z uwagi na niezrozumienie istoty tego podatku i jego negatywnych konsekwencji dla gospodarki.
Mimo to w grudniu 2009 roku dziesięciu znanych ekonomistów wystosowało do rządu apel w sprawie "reform finansów publicznych". Tak naprawdę był to apel o ratowanie OFE. Jednym z jego elementów była "reforma" KRUS. "Do każdej osoby w KRUS podatnicy muszą dziś dopłacać. Wszystko przez nierównowagę między składkami, a wypłacanymi z KRUS świadczeniami". Tłumaczono, że "konieczne jest natychmiastowe zamknięcie dopływu do kasy nowych ubezpieczonych. W dalszej kolejności z KRUS miałyby być wykluczone osoby, które utrzymują się z działalności pozarolniczej. Stopniowo do powszechnego systemu mieliby też być przesuwani rolnicy, na początek najwięksi. W latach 2017-18 system powszechny zastąpiłby KRUS". Ale wtedy przez "przesunięcie" rolników (na początek największych, a z czasem wszystkich) do "powszechnego systemu emerytalnego" oznaczało ich przesunięcie także do obowiązkowych wówczas OFE.
Na szczęście dla rolników w przedstawionym przez Pana Premiera Donalda Tuska wiekopomnym Planie Rozwoju i Konsolidacji Finansów Publicznych 2010-2011, choć zapowiedziano (oczywiście jako wielkie wydarzenie) "rozpoczęcie debaty nad przeprowadzeniem ewolucyjnej reformy systemu ubezpieczenia emerytalno-rentowego rolników" dopisano w nawiasie: "(z zachowaniem instytucji KRUS)" i dodano boldem "należy podkreślić, że przedstawione propozycje w żadnej mierze nie zmierzają do likwidacji KRUS".
Po wyborach parlamentarnych w 2011 roku hasło "reforma KRUS" zostało zastąpione hasłem "poszerzanie bazy osób płacących składki emerytalne". Zapowiedział to w radio TOK FM Pan Minister Michał Boni. Po zmniejszeniu opłat dla OFE, chciano zwiększyć przynajmniej "wolumen" - czyli ilość osób płacących składki. Bo przecież objęcie rolników emeryturami powszechnymi oznaczało objęcie ich też OFE. Jako że w wypowiedzi Pana Ministra Boniego znalazł się jeden konkret, w postaci propozycji ustalenia składki zdrowotnej dla rolników w wysokości 35 zł miesięcznie, natychmiast zareagował Wicepremier Waldemar Pawlak, stwierdzając, że "nie będzie komentował prywatnych pomysłów" i spytał "do jakiej partii należy Pan Minister Boni". Pawlak uważa, że trzeba zastosować dokładnie ten sam mechanizm jak w przypadku innych zawodów, gdzie składka jest płacona z odpisu podatkowego. Jako że rolnicy - na swoje szczęście - nie płacą podatku dochodowego, płaciliby składki od podatku rolnego.
Ja sam, niestety, jestem w "powszechnym systemie emerytalnym" i nie życzę rolnikom, żeby dotknęło ich to samo nieszczęście.
Może wszyscy do KRUS? Niska składka i niska emerytura. Za to w ZUS wysoka składka i niska emerytura.
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu wyraża własne poglądy i opinie
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Zobacz również: