Ile kosztowałyby nas emerytury stażowe? Oto wyliczenia

Emerytury stażowe byłyby bardzo kosztowne - w ciągu 5 lat chodzi o około 80 mld zł. To bardzo dużo - podkreślają eksperci. Z drugiej strony, tylko w tym roku rząd wydał ponad 20 mld zł na 13. i 14. emerytury. Te zaś nie zawsze trafiały do osób, które się mocno napracowały.

W obywatelskim projekcie złożonym przez NSZZ Solidarność, który po I czytaniu został skierowany do sejmowej komisji polityki społecznej i rodziny,  proponuje się, żeby z emerytury stażowej można było skorzystać po 35 latach pracy w przypadku kobiet i 40 latach w przypadku mężczyzn. Przy czym, tak jak wczoraj pisała Interia, jako staż byłyby traktowane okresy składkowe oraz nieskładkowe, co nie jest tożsame z okresem wykonywania pracy. Dodatkowy warunek (podobnie jak w projekcie prezydenckim) polega na tym, że taka osoba miałaby wystarczający kapitał emerytalny do otrzymania emerytury minimalnej.

Reklama

- Ta regulacja jest niepotrzebna i przy tych założeniach bardzo kosztowna. Byłoby to dalsze psucie systemu. Powinniśmy pójść w drugą stronę i podnieść wiek emerytalny do 67. roku życia i wtedy można myśleć o emeryturze stażowej przy minimum 45 latach pracy dla obu płci, ale liczonej jako lata faktycznie wykonywanej pracy - uważa Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego.

To jaki faktycznie byłby koszt emerytur stażowych, zależy od tego jaka część uprawnionych skorzystałaby z tej możliwości, a jaka wolałaby pracować dłużej i wypracować sobie wyższe świadczenie.

Dlatego w uzasadnieniu do projektu obywatelskiego podano szacunkowe koszty w dwóch wariantach - jeśli z nowego świadczenia skorzystałoby 50 proc. osób oraz dla 100 proc. uprawnionych.

Gdyby na stażową emeryturę przeszła połowa uprawnionych, to w pierwszym pełnym roku wydatki na świadczenia emerytalne wzrosłyby o 4,1 mld zł, a w kolejnych latach odpowiednio o 7,2 mld zł (w drugim roku obowiązywania); 6,5 mld (w trzecim); 5,9 mld zł (w czwartym) i 5,2 mld zł (w piątym).

W tym samym wariancie wpływy ze składek spadłyby odpowiednio o 2 mld zł (w pierwszym roku), a następnie o 3,6 mld zł (w drugim i trzecim roku obowiązywania); 3,7 mld zł (w czwartym roku); 3,6 mld zł (w piątym roku).

Natomiast w wariancie, w którym wszyscy uprawnieni przeszliby na emeryturę stażową, te koszty byłyby znacznie wyższe i wydatki na świadczenia emerytalne wzrosłyby kolejno o 8,2 mld zł w pierwszym roku, o 14,4 mld zł w drugim, o 13,1 mld zł w trzecim; 11,8 mld zł w czwartym i 10,3 mld zł w piątym roku obowiązywania ustawy. Jednocześnie wpływy ze składek spadłyby o 4 mld zł (w pierwszym roku), o 7,3 mld zł (w drugim, trzecim i czwartym) i 7,2 mld zł w piątym roku obowiązywania ustawy. Łącznie w drugim wariancie, w ciągu 5 lat dałoby to 79 mld zł.

Z kolei ZUS w opinii do projektu oszacował koszty takiej reformy w okresie 10 lat. Zwiększenie wydatków na emerytury w latach 2022-2031 wyniosłoby w wariancie 100 proc. uprawnionych -  70,9 mld zł, a w scenariuszu 50 proc. byłoby to 35,5 mld zł.

Do tego trzeba natomiast doliczyć ubytek wpływów ze składek do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, który w tym okresie sięgnąłby 50,2 mld zł w pierwszym scenariuszu, a w drugim - 24,9 mld zł.

Bartosz Marczuk, wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju, a wcześniej wiceminister rodziny i polityki społecznej uważa, że byłoby to bardzo kosztowne rozwiązanie.

- Nie stać nas na to. Chyba, że zrobimy VAT 30 proc., a PIT - 50 proc. - komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista FOR.

Związkowcy uzasadniają natomiast, że emerytura stażowa jest zasłużoną gratyfikacją dla wysiłku osób, długotrwale obecnych na rynku pracy i odprowadzania w tym czasie składek na FUS - argumentuje NSZZ Solidarność.

W podobnym tonie wypowiada się OPZZ, które od lat walczyło o emerytury stażowe.

Na razie nie ma opinii rządu do tego projektu, ale warto zauważyć, że wprowadzał on kosztowne i mocno krytykowane prze specjalistów rozwiązania, czyli 13. i 14. emerytury, które tylko w tym roku kosztowały grubo ponad 20 mld zł, a jednocześnie trafiały nie tylko do osób, które się przepracowały.  Jak już Interia pisała wielokrotnie, te świadczenia trafiały nawet do osób, które w trakcie całego swojego życia zapłaciły tylko jedną składkę na FUS. Łącznie od 2019 roku rząd wydał na te świadczenia 46 mld zł.

Prezydencka  propozycja, która we wtorek trafiła do Sejmu byłaby dla systemu tańsza, ponieważ zakłada dłuższy wymagany staż. Taka emerytura przysługiwałaby ubezpieczonym, którzy wykażą się okresem ubezpieczeniowym  - 39 lat dla kobiet oraz - 44 lata w przypadku mężczyzn i pod warunkiem, że jego wysokość nie będzie niższa od kwoty minimalnej emerytury.

Przy założeniu, że 100 proc. uprawnionych skorzystałoby z projektowanego rozwiązania, to według szacunków podanych w uzasadnieniu do tego projektuu, wzrost wydatków na emerytury wyniósłby 2,47 mld zł w 2023 roku oraz 4,4 mld w 2024 r., a następnie będzie corocznie malał. Po roku 2033 r. powinno nastąpić zmniejszenie wydatków na emerytury. Jednocześnie spadek wpływów składowych do FUS mógłby wynieść  1,5 mld zł w 2023 r. oraz 2,0-2,14 mld zł rocznie w latach 2024-2035.

Monika Krześniak-Sajewicz

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: emerytura | emerytura stażowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »