Przygotuj się na ubogą starość. Liczby nie kłamią
Z danych ZUS wynika, że stopa zastąpienia, czyli relacja przeciętnej wypłacanej emerytury względem średniej krajowej wyniosła w 2018 roku 56,4 proc. To o ponad 5 pkt proc. mniej niż pięć lat temu. Za 20 lat stopa zastąpienia będzie wynosiła już tylko 38 proc., a to oznacza, że dzisiejsi 40-45 latkowie, którzy zarabiają średnią krajową w wysokości 3550 zł netto, po przejściu na emeryturę, dostaną ok. 1300 zł na rękę.
Powyższe wyliczenie nie jest nowością - od lat eksperci straszą nas biedą na storość. Dane dotyczące poziomu długoterminowych oszczędności Polaków pokazują jasno, że nie przejmujemy się eksperckimi ostrzeżeniami. Z czego będziemy żyć na emeryturze?
Wyobraźmy sobie przykładowego Kowalskiego, który ma 45 lat, jest zatrudniony na umowę o pracę i zarabia średnią krajową w wysokości 5000 zł brutto (3350 zł netto). Jeśli Kowalski przejdzie na emeryturę w wieku 65 lat to jego świadczenie "od państwa" będzie wynosić ok. 1330 zł na rękę, przy założeniu, że stopa zastąpienia wyniesie 38 proc. (nie bierzemy pod uwagę inflacji, a wyniki są w aktualnych cenach). Jeżeli będzie chciał odkładać w ramach PPK, to dostanie dodatkowo 479 zł na rękę (wg wyliczeń Polskiego Funduszu Rozwoju na stronie www.mojeppk.pl). Czy uda mu się żyć godziwie za 1800 zł, skoro dotychczas zarabiał 3350 zł?
- Przyjmuje się, że dla utrzymania godziwego poziomu życia, poziom konsumpcji po przejściu na emeryturę nie powinien spaść o więcej niż 30 proc. Oznacza to, że stopa zastąpienia powinna oscylować na poziomie minimum 70 proc. Skoro już dziś stopa zastąpienia w Polsce spadła poniżej 60 proc, za 20 lat będzie wynosiła 38 proc., a za 40 lat tylko 24 proc. to trzeba całkowicie zmienić podejście do emerytur. W mojej opinii emeryci będą musieli, i to w całkiem niedalekiej przyszłości, żyć z różnych źródeł finansowania, ponieważ świadczenia "państwowe" będą coraz niższe - mówi Robert Majkowski, Prezes Funduszu Hipotecznego DOM. Tylko dla porządku dodajmy, że fundusze hipoteczne (oferują renty dożywotnie za przekazanie własności mieszkania) są uczestnikami finansowej, emerytalnej gry i - poza troską o poziom życia emerytów - dbają o własny interes.
Wróćmy do przykładowego Kowalskiego, przywołanego przez Fundusz Hipoteczny DOM. Jeżeli Kowalski na emeryturze będzie miał w portfelu 1800 zł, to do utrzymania godziwego poziomu życia sprzed emerytury będzie mu brakowało 1750 zł. Jeżeli przyjmiemy, że stopa zastąpienia nie powinna spadać poniżej 70 proc. - Kowalskiemu zabraknie 700 zł. Skąd weźmie te pieniądze? Możliwe, że z oszczędności. Gdyby miał zaoszczędzone 140 tys. zł to przez 16 lat (wg GUS taka jest oczekiwana długość życia w tym wieku) mógłby sobie "wypłacać" dodatkowe 700 zł miesięcznie. Gdyby miał 330 tys. oszczędności miałby dodatkowe 1750 zł miesięcznie przez wspomniane wyżej 16 lat. Problem w tym, że niewielu Polaków oszczędza z myślą o emeryturze. Blisko 70 proc. rodaków przyznaje, że co prawda ma oszczędności, ale niewielkie. Tylko 19 proc. z nich ma odłożoną kwotę na poziomie rocznej pensji, czyli ok. 42,5 tys. zł (dwunastokrotność pensji netto). Czy to dużo? Niekoniecznie. Z takich oszczędności do emerytury dojdzie tylko 234 zł miesięcznie.
- Moim zdaniem emerytury w przyszłości nie będą opierać się wyłącznie na świadczeniach z systemu państwowego. Dlaczego? Ponieważ te świadczenia będą coraz mniejsze i utrzymanie odpowiedniego poziomu życia, w oparciu o jedno źródło finansowania (ZUS), będzie niemożliwe. Ta sytuacja spowoduje, że na emeryturę trzeba będzie patrzeć jak na strumień, który będzie miał kilka źródeł finansowania i opierał się na minimum 3 filarach - mówi Robert Majkowski z Funduszu Hipotecznego DOM.
- Za kilkanaście lat coraz większa liczba osób w średnim wieku będzie miała świadomość, że o własną emeryturę musi zadbać indywidualnie. Jednym ze sposobów będzie regularne oszczędzanie, kolejnym - inwestowanie w nieruchomości - radzi Robert Majkowski.