Ukraińcy dołożą się do wypłat emerytur
Obecność uchodźców wojennych z Ukrainy może w dłuższej perspektywie wpłynąć na wzmocnienie system emerytalnego w Polsce. Również dla samych Ukraińców, prócz bezpieczeństwa od wojennej zawieruchy, praca w Polsce powinna przynieść wymierne, korzystne rezultaty.
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!
Wskutek rosyjskiej agresji po 24 lutego do Polski przybyło ponad 3,77 mln Ukraińców (wg stanu na 02.06.2022 r. - od red.). Pamiętając o tragicznej przyczynie, trzeba rozważać długofalowe społeczne i gospodarcze skutki napływu uchodźców wojennych, również dotyczących świadczeń społecznych, czy w dłuższej perspektywie - programów emerytalnych. Część z nich może już na stałe osiąść w Polsce i podjąć pracę.
Według różnych źródeł od miliona osób do nawet około dwóch milionów osób narodowości ukraińskiej pracowało u nas przed zaatakowaniem Ukrainy przez Rosję. Wśród nich zdecydowanie przeważali mężczyźni, zatrudnieni głównie w branży budowlanej i w transporcie. Po 24 lutego 2022 większość z nich wyjechała, natomiast napłynęła do nas fala uciekających przed działaniami wojennymi - są to w zdecydowanej większości setki tysięcy młodych kobiet.
Sebastian Ziółkowski, dyrektor w Agio Founds TFI SA twierdzi, że polski rynek pracy nie powinien się załamać pod wpływem tych potężnych wstrząsów.
- Destabilizacji nie będzie, ale uzupełnienie polskiego rynku pracy. Szacunkowo można przyjąć, że z fali wojennych uchodźców zostanie u nas może 700-800 tysięcy osób, które dołączą do pierwszej fali imigracji z Ukrainy - tej zarobkowej po 2014 roku. Mamy i ruch w drugą stronę, bo część Ukraińców wróciła do kraju, aby walczyć w jego obronie, ale nie był to tak duży powrót, jak w pierwszej fazie pandemii, gdy wyjechało od nas 290 tysięcy Ukraińców; teraz szacujemy liczbę tych, którzy wyjechali na około 190 tysięcy - wyjaśniał Sebastian Ziółkowski w Wywiadzie Gospodarczym telewizji wPolsce.pl.
Te szacunki potwierdzają najnowsze dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. W marcu liczba ubezpieczonych obywateli Ukrainy wynosiła 666,7 tys., czyli o 25,5 tys. więcej niż w lutym i o 39,7 tys. więcej niż w grudniu ubiegłego roku - wynika z danych ZUS. Wraz z wybuchem wojny ZUS nie zanotował masowego wyrejestrowywania z ubezpieczeń obywateli Ukrainy. Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska oceniając tę sytuację, powiedziała, "że albo pracodawcy w tym okresie udzielali im urlopów albo zastosowali inne rozwiązania".
Dotychczas sektory, które najbardziej straciły na odpływie pracowników z Ukrainy to budownictwo i transport - wskazywał w Polskim Radiu szef polskiego resortu infrastruktury Andrzej Adamczyk. - Brakuje rąk do pracy w budownictwie. Jednym z powodów trudnej sytuacji jest odpływ pracowników z Ukrainy. Szacuje się, że w samym budownictwie to jest do 30 proc. pracowników, w transporcie samochodowym to jest do 40 proc. pracowników - powiedział minister Adamczyk w Polski Radio. Potwierdził, że pracownicy z Ukrainy odgrywają bardzo istotną rolę na polskim rynku budowlanym.
Teraz najbardziej chłonne na przyjmowanie pracowników ze Wschodu będą inne sektory. Z analizy Personnel Service wynika, że dziesiątki tysięcy kobiet z Ukrainy znajdzie pracę w centrach logistycznych do obsługi e-commerce, w szpitalach na stanowiskach pomocniczych, a w ciągu najbliższych paru miesięcy, w ruszającej w nowym sezonie branży HoReCa.
Według ekspertów uchodźcy wojenni, którzy u nas zostaną na dłużej, znajdą pracę, uzupełniając lukę na rynku pracy. Jednak w początkowym okresie potrzebują opieki i pomocy, w tym pomocy psychologicznej i w wielu wypadkach nie są w stanie podjąć obecnie zajęć zarobkowych. Do tego potrzebny jest czas. Wskazywanie wyłącznie na wysoki koszt przyjmowania uchodźców jest jednak nie tylko niewłaściwe z punktu widzenia społecznego, ale także nieuprawnione, biorąc pod uwagę m.in. przyszłe przewagi gospodarcze, które się z tym wiążą.
Warto w tym miejscu przytoczyć wypowiedź prezesa Narodowego Banku Polskiego, prof. Adama Glapińskiego, w której podkreślał, że uchodźcy to dla nas wielka szansa.
- Mam nadzieję, że stworzymy imigrantom takie warunki, że większość z nich zostanie. To jest wielka siła! Wielki wzrost gospodarczy. Jeśli byśmy do tego jeszcze milion dołożyli (chodzi o liczbę osób, która już u nas pracowała - przyp. red.), to dostaniemy potężnego kopniaka do przodu i jeszcze wyjdziemy na szybszą ścieżkę wzrostu - mówił podczas konferencji prasowej w pierwszej połowie marca.
Warto odnotować, że Narodowy Bank Polski od dłuższego już czasu dostrzega znaczenie pracy imigrantów dla polskiej gospodarki. Dla przykładu w "Raporcie o inflacji, Lipiec 2019" Narodowego Banku Polskiego możemy przeczytać, że imigranci już wówczas łagodzili problemy pracodawców: "Ich znaczenie dla rynku pracy rośnie wraz z obserwowanym wydłużaniem się przeciętnego czasu pobytu w Polsce oraz rosnącej obecności w kolejnych działach gospodarki. (...) Potencjalny odpływ pracowników do Niemiec może być jednak w części kompensowany poprzez dalszy wzrost napływu do Polski imigrantów spoza Ukrainy".
Obecnie należy rozważać, czy uchodźcy wojenni z Ukrainy, którzy zostaną w Polsce, w dłuższej perspektywie wpływać będą także na polski system emerytalny.
Aby tak się stało powinny zostać szybko pokonane m.in. takie bariery jak uznawanie kwalifikacji i nostryfikacja dyplomów. Mówił o tym w jednym z wywiadów prof. Paweł Kaczmarczyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego: "(...) musimy sobie zdać sprawę, że obecna ukraińska emigracja różni się od tej zarobkowej, którą dobrze znamy. To są ludzie wyrwani ze swoich miejsc pracy, często dobrze wykształceni: naukowcy, nauczyciele, dziennikarze, lekarze, inżynierowie. Warto umożliwić im pracę w ich zawodach. Po drugie, ucząc ich języka polskiego, a do tego potrzeba dodatkowych, intensywnych kursów językowych. Polscy pracodawcy już dzisiaj deklarują, że chcą zatrudniać Ukraińców".
W natłoku bieżących problemów, wynikających ze skali napływu uchodźców, nie do końca jasno rysuje się jeszcze jedna ogromna szansa dla Polski wynikająca z obecności fali Ukraińców w Polsce. Biorąc pod uwagę fakt, że jesteśmy gwałtownie starzejącym się społeczeństwem, pracujący ukraińscy imigranci na pewno przyczynią się do "zasypania" emerytalnej dziury demograficznej. W polskim systemie emerytalnym (po reformie z 1999 roku), wszyscy ubezpieczeni posiadają w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych osobne konto, na które trafiają ich składki emerytalne. Zgromadzone kwoty są co roku waloryzowane o wskaźnik uwzględniający inflację i wzrost płac.
W zeszłym roku ZUS opracował prognozę wpływów i wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych na lata 2021-2025 w trzech wariantach: pośrednim, optymistycznym i pesymistycznym. Dysponentem FUS jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych. W ramach Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wyodrębnione są cztery osobne fundusze: emerytalny, rentowy, chorobowy i wypadkowy.
Według prognoz we wszystkich wariantach FUS pozostanie deficytowy, co oznacza że nadal trzeba go zasilać z pozaskładkowych źródeł m.in. dotacją z budżetu państwa. "Polska nie jest wyjątkiem. Większość krajów Unii Europejskiej mierzy się z deficytami systemów ubezpieczeń społecznych. Wynika to przede wszystkim ze zmian demograficznych" - komentował wówczas tę prognozę wiceprezes ZUS Paweł Jaroszek.
Polski system emerytalny opiera się na trendach demograficznych i solidarności międzypokoleniowej, gdzie na wypłaty świadczeń zarabiają aktualnie pracujący. Gdy jednak liczba pracujących i płacących składki stanie się zbyt mała w porównaniu z tą, jaka przypada na osoby pobierające emerytury - sytuacja może stać się groźna dla równowagi systemu emerytalnego.
- Piramida demograficzna związana z wypłacaniem emerytur polega na tym, że część osób jest na emeryturze, część pracuje, a jeszcze inni stanowią grupę, która dopiero zacznie na te emerytury pracować - i ta podstawa, czyli młodzi ludzie, którzy w przyszłości będą pracować na emerytury jest zbyt mała. (...) Wchodzimy w obszar, kiedy więcej będzie emerytów niż pracujących. I jest to bardzo niebezpieczne dla całego systemu - wyjaśnia Sebastian Ziółkowski, dyrektor w Agio Founds TFI SA.
Gwałtowny i znaczny wzrost liczby imigrantów z Ukrainy z perspektywy przyszłej równowagi systemu emerytalnego jest więc wydarzeniem o potencjalnie ogromnej i mierzalnej pozytywnej wadze. Polska ma podpisaną od prawie 10 lat umowę dwustronną z Ukrainą, z której wynika m.in., że jeżeli pracuje się w Polsce i na Ukrainie można otrzymywać dwie emerytury i renty - z naszego kraju i z ukraińskiej instytucji ubezpieczeniowej. Trzeba jednak spełniać warunki do emerytury lub renty z każdego z tych miejsc. Jeszcze istotniejsze może okazać się zachęcanie pracowników z Ukrainy zatrudnionych w Polsce do dodatkowego oszczędzania na emeryturę, w tym np. korzystania z Pracowniczych Planów Kapitałowych. Polski Fundusz Rozwoju, który jest dysponentem PPK przygotował już dwa lata temu materiały dla pracowników w języku ukraińskim.
Sebastian Ziółkowski z Agio Founds TFI przypomina, że Ukraina kilka lat temu też zmieniła swój system emerytalny na system kapitałowy, po to, aby pracownicy odkładali pieniądze na emeryturę. W Polsce będzie to dla nich jeszcze bardziej korzystne.
- Każdy Ukrainiec, którzy zacznie u nas pracować, będzie mógł mieć od razu podpisaną umowę dotyczącą PPK, jeśli będzie tego chciał. Będzie mógł odkładać swoje środki. Pamiętajmy też, że mamy podpisaną umowę z Ukrainą o honorowaniu okresów emerytalnych. Czas pracy u nas jest zaliczany - nie może tylko być zdublowany - wyjaśnia.
Jak potoczy się dalej los całej Ukrainy, a co się z tym wiąże plany życiowe uchodźców wojennych - ilu z nich wróci ostatecznie do swojego kraju, a ilu pojedzie dalej poza granice Polski - trudno dziś ocenić. Na pewno jednak biorąc pod uwagę sytuację społeczno-gospodarczą Polski, np. rekordowo niskie bezrobocie (3 proc. w lutym, wg. Eurostatu), a także tendencje demograficzne - należy zrobić, ile się da, by umożliwić jak najszerszej grupie uchodźców z Ukrainy osiąść na stałe w naszym kraju. Stanie się tak z obopólną korzyścią.
Grażyna Raszkowska
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: