Po wyroku TSUE Google będzie jeszcze silniejszy

RODO pomoże Google nie stosować nowych unijnych przepisów o ochronie praw autorskich w sieci. Ostatni wyrok TSUE czyni Google jeszcze silniejszym graczem na świecie. Graczem wpływającym na niemal każdy element naszego życia.

"Chcemy, by nasze usługi były dla Ciebie jak najbardziej przydatne, a dane o lokalizacji bardzo nam w tym pomagają. Dzięki lokalizacji usługi Google są bardziej przydatne - od wskazówek dojazdu, po wyświetlanie pobliskich miejsc w wynikach wyszukiwania i informowanie, kiedy w danej restauracji jest najwięcej gości. Informacje o lokalizacji usprawniają też działanie niektórych podstawowych funkcji usług, np. umożliwiają wyświetlenie strony internetowej w języku użytkownika czy zwiększają bezpieczeństwo usług Google". To fragment polityki prywatności Google. Brzmi, jak fragment kolejnej usługi z gatunku "oby żyło nam się łatwiej"? Tym razem nie do końca tak jest. Cytowany fragment opisuje rozwiązanie, które czyni Google jednym z najsilniejszych graczy na świecie. Graczy, który wpływa na niemal każdy element naszego życia.

Reklama

24 września TSUE wydał wyrok przesądzający, że Google może stosować RODO tylko na terytorium Unii Europejskiej. Dla nas wszystkich oznacza to chociażby tyle, że gdy usuniemy informacje z określonej strony www, i będziemy chcieli usunąć je z wyników wyszukiwania Google, Google zrobi to tylko w UE. Dla użytkowników spoza Unii, usunięte treści będą cały czas widoczne. Pracownikiem firmy, dla Amerykanina możemy być więc jeszcze długo, po usunięciu nas z zakładki "zespół" na www byłego pracodawcy. Aby przestrzegać RODO tylko na terytorium UE, Google musi jednak wiedzieć, gdzie w danej chwili jesteśmy. I faktycznie, w wyroku TSUE jest o tym wyraźnie mowa.

Google jest najczęściej wykorzystywaną wyszukiwarką na świecie. W Polsce ponad 95 proc. internautów każdego dnia wyszukuje w Google najważniejsze dla siebie treści. Wśród nich politycy, dziennikarze, urzędnicy słowem wszyscy. Wśród nich ci, których los jest w naszych rękach. Od tego, jakie informacje pojawią się w Google, zależą często losy kandydata do pracy, czy chociażby decyzja o tym, czy się z kimś w ogóle spotkamy, czy jednak nie. Problem polega na tym, że po wpisaniu dokładnie tej samej treści, osoba korzystająca z Google w Polsce zobaczy coś zupełnie innego, niż korzystająca w USA. W konsekwencji działanie tych osób będzie zupełnie inne. Zdeterminuje je inny wynik wyszukiwania w Google.

Myślę jednak, że jest w dużym błędzie ten, kto wierzy, że jeszcze silniej rozbudowana geolokaliacja ma posłużyć Google tylko ograniczonemu stosowania RODO oraz wywieraniu większego wpływu na rzeczywistość.

Bardzo dziwnym trafem, dokładnie dwa dni po tym, jak TSUE wydał wyrok dopuszczając ograniczone stosowanie RODO przez Google, jego wiceszef Richard Gingras wydał komunikat. Komunikat w którym informuje, że mimo wymogów wynikających z nowego prawa unijnego nie zamierza płacić wydawcom prasy za udostępnianie ich artykułów w wyszukiwarce. Chodzi oczywiście o przyjętą nie tak dawno dyrektywę unijną o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym (tzw. ACTA 2, choć sam nie lubię tego skrótu). Dyrektywa zaczyna być implementowana przez państwa Unii Europejskiej, a pierwszym z nich będzie Francja. Jednym z nowych wymogów wynikających z dyrektywy, ma być obowiązek zapłaty twórcom za publikację ich artykułów przez platformy takie jak Google. Google wydawcom płacić jednak nie zamierza. Jak wynika z wydanego komunikatu, celem ominięcia unijnych przepisów, firma chce więc zrezygnować z pokazywania krótkich fragmentów artykułów i postanowiła wyświetlać jedynie linki i "bardzo krótkie fragmenty", za które zgodnie z nowymi przepisami nie będzie musiała płacić. Problem jednak w tym, że nie wiadomo co oznacza "bardzo krótki fragment". Czy jest nim pięć słów, czy może tylko dwa. W Polskim prawie autorskim podobna regulacja istnieje od lat. Znawcy tematu od lat prześcigają się więc w opiniach, ile wyrazów to już nie jest krótki fragment tekstu. Uwzględniając ilość udostępnianych przez Google treści, ryzyko po jego stronie jest jednak ogromne. Gdyby bowiem którykolwiek z sądów unijnych uznał, że fragmenty udostępniane przez wyszukiwarkę są za długie, odpowiedzialność giganta sięgnąć mogłaby miliardów dolarów. Bardzo zdziwiłbym się, gdyby Google faktycznie zdecydował się więc na takie ryzyko. Myślę, że wyjście z patowej sytuacji znajduje się bliżej niż nam się wydaje i pochodzi z samego TSUE.

Prawo autorskie jest terytorialne. Za publikację artykułu polskiego wydawcy poza Unią Europejską, Google nie grozi żadna odpowiedzialność. Gelolokalizacja, do której wdrożenia Google został "przymuszony" powołanym już wyrokiem TSUE posłuży więc temu, by tekst polskiego wydawcy udostępniany był wyłącznie użytkownikom np. w USA. Tym samym część polskich wydawców nigdy nie dowie się, że tak się stało. Nawet jednak, gdy się dowiedzą, niewiele będą mogli z tym zrobić.

Nie bez przyczyny więc komunikat Google o tym, że nie zamierza płacić europejskim wydawcom prasy wydany został zaraz po wyroku TSUE, w którym Trybunał mówi wprost: Google korzystaj z geolokaliacji i stosuj prawo UE tylko w UE.

Google wprowadzając rozbudowaną geolokalizację zyskuje więc trzy pieczenie na jednym ogniu: może nie stosować RODO poza UE, nie płacić europejskim wydawcom prasy za udostępnianie ich treści i wreszcie, może wpływać w sposób nie do opisania na naszą rzeczywistość. Co w tym jest najpoważniejsze? Do tej pory z taką polityką w Unii Europejskiej walczyliśmy. Teraz platformy takie jak Google uzyskały bardzo solidny argument, którego dotychczas nie miały. Wprowadzając geolokalizację wykonują wyrok najważniejszego unijnego sądu - TSUE. I tak właśnie, jedna regulacja unijna jaką jest RODO posłużyła niestosowaniu innej jaką jest dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym runku cyfrowym.

Maciej Kawecki

dziekan Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie, były koordynator były koordynator prac nad reformą ochrony danych w Ministerstwie Cyfryzacji

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »