Banki przestaną udzielać kredytów? NBP widzi ryzyka

Narodowy Bank Polski jest przestraszony, że banki przestaną udzielać kredytów - wynika z listu prezesa banku centralnego napisanego do bankowców. Kapitały banków się kurczą z powodu przeceny rządowych obligacji, rentowność banków jest poniżej kosztu kapitału, a obciążenia przez państwo, "wakacje kredytowe" i frankowicze wpędzają je w kolejne straty.

- Zdajemy sobie sprawę, że banki mogą liczyć się ze spadkiem akcji kredytowej (...) Musimy uniknąć sytuacji, w której trwale ograniczona jest podaż kredytów - napisał prezes NBP Adam Glapiński w liście do bankowców. Prezes we własnej osobie nie przybył na coroczne Forum Bankowe, wysłał natomiast do nich list, który odczytała członkini zarządu banku centralnego Anna Trzecińska.

Dlaczego banki miałyby przestać udzielać kredytów, skoro na tym zarabiają? Nie dlatego, żeby nie chciały. Nie będą mogły. Mocno upraszczając - bank nie może udzielić więcej kredytów niż 12 razy tyle, ile ma kapitału. To czerwona linia, której nie wolno mu przekroczyć. Żeby udzielać więcej kredytów, banki musiałyby mieć coraz więcej kapitału. A dzieje się przeciwnie - kapitały polskich banków się kurczą i mogą się w tym roku zmniejszyć jeszcze bardziej.

Reklama

Dlaczego kapitały banków się kurczą? Bo rząd oraz państwowe Bank Gospodarstwa Krajowego i Polski Fundusz Rozwoju wyemitowały potężne ilości obligacji, które kupowały banki. Te emisje odbyły się w czasie najniższych stóp procentowych w historii, a więc rentowność obligacji też była niska. Ale stopy od jesieni 2021 roku wzrosły. Dlatego tamte obligacje są teraz znacznie tańsze i banki muszą zmianę cen zaksięgować jako stratę. Tę stratę muszą odjąć od własnego kapitału, który w ten sposób maleje.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

W ten sposób polskie banki miały na koniec 2022 roku 204 mld zł funduszy własnych, czyli o ponad 20 mld zł mniej niż dwa lata wcześniej. Co nam ten przypadek przypomina? Ależ oczywiście - Silicon Valley Bank - powie każdy. O tym, że ryzyka w polskim sektorze bankowym są podobne mówił podczas Forum Bankowego przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski.

- Tego ryzyka nie wolno lekceważyć. Płynie ono z doświadczeń amerykańskich - powiedział.

- To może mieć istotne konsekwencje, jeśli scenariusz rozwinie się w kierunku wysokich stóp procentowych - dodał.

Dlaczego topnieją kapitały polskich banków

Tu ważna uwaga - na koniec zeszłego roku kapitały polskich banków były jednak wyższe o ok. 10 mld zł więcej niż rok wcześniej. Dlaczego? Bo przynajmniej niektóre banki wyprzedały część państwowych obligacji. Tak przezornie postąpił Citi Handlowy, który w III kwartale zeszłego roku zrepozycjonował swój bilans. Sprzedał niskooprocentowane obligacje - ze sporą stratą - i kupił nowe, już o wyższych rentownościach.

Wszystkie banki niestety nie mogą zrobić tego samego, co udało się jednemu z nich. Gdyby wszyscy chcieli sprzedać obligacje skarbowe, wtedy ich ceny by dopiero spadły na łeb na szyję. A banki miałyby ogromne straty. Dlatego wyprzedawać państwowe papiery mogą najwyżej po trochu.

List prezesa NBP przyznaje, iż zdaje on sobie sprawę z tego, że rentowność sektora jest na tyle niska, że żaden inwestor nie zdecydowałby się kupić nowych akcji banków, a wysokie obciążenia powodują, że zyski banków są tak niskie, iż nie są z nich w stanie odbudować swoich kapitałów.

- Niektórym bankom będzie bardzo trudno z budowaniem kapitałów w oparciu o osiągane zyski - napisał prezes NBP.

- Sektor powinien zarabiać 25-30 mld zł rocznie, żeby odtwarzać kapitał - mówił prezes mBanku Cezary Stypułkowski podczas dyskusji na Forum Bankowym.

Według danych Komisji Nadzoru Finansowego polski sektor bankowy miał w zeszłym roku niespełna 12,5 mld zł zysku.

Dwa modele systemu bankowego

Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz powiedział, że obciążenia sektora w 2022 roku wyniosły 28,1 mld zł, natomiast jeśli orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości będzie zgodne z lutową opinią rzecznika generalnego, banki mogą ponieść  starty w wysokości 107-111 mld zł.

- Cofamy się do możliwości świadczenia usług bankowych o co najmniej 10 lat (...) Nie życzę nikomu rządzenia na ruinach - powiedział.

List prezesa NBP, choć nie wyraża tego wprost, jest ważny, bo sugeruje, iż NBP rozumie, iż sektor bankowy, kredytujący gospodarkę, jest potrzebny. A to wcale nie jest takie oczywiste w świetle modelu sektora bankowego, jaki wyłaniał się z działań rządu PiS. Taki system miał polegać na tym, że banki przyjmują depozyty, z których kredytują... państwo, kupując jego papiery dłużne. Temu właśnie miał służyć m.in. podatek bankowy, z którego wyłączone zostały obligacje skarbowe i gwarantowane przez państwo.   

Jaka jest wada takiego modelu? To zupełne zaprzeczenie gospodarki rynkowej i roli banków w takiej gospodarce jako pośredników służących do zamieniania oszczędności jednych na inwestycje innych. Ale wady na tym się nie kończą. Pokazał to dokładnie właśnie upadek Silicon Valley Banki. Wzrost stóp procentowych także w USA spowodował przecenę obligacji i to spowodowało olbrzymie straty tego banku. 

NBP zauważył ryzyka

Prezes NBP przyznał w liście do bankowców, że szczególnie dotkliwe dla sektora okazały się "wakacje kredytowe", ale polskie banki mają obecnie w sumie jeszcze ok. 43 mld zł kapitału więcej niż wymagają tego regulacje. Nie zmienia to faktu, że polski sektor bankowy - według danych Europejskiego Urzędu Nadzoru Bankowego - przesunął się z pozycji lidera kilka lat temu na jedno z końcowych miejsc w całej Unii pod względem wielkości kapitałów. A frankowicze mogą wyciągnąć z niego jeszcze 100 mld zł, czyli ok. połowy pozostałych funduszy własnych.   

A co będzie, jeśli banki będą mieć za mało kapitału i nie będą mogły go zwiększać? Nie mówimy tu o skrajnych sytuacjach - jak przypadek Silicon Valley. W nawet najbardziej optymistycznym scenariuszu nie będą wtedy mogły udzielać kredytów. Krzysztof Pietraszkiewicz mówi, że wzrost stopy inwestycji w Polsce do 22 proc. PKB, a więc do takiego poziomu jak obecnie średnia w państwach Unii, wymaga od banków dodawania ok. 120 mld zł nowych kredytów rocznie.

- Nie jesteśmy w stanie dodać więcej niż połowę tego - powiedział. 

- Albo będziemy w stanie finansować gospodarkę, albo nie, albo będziemy w stanie sfinansować zieloną transformację, albo nie, albo będziemy w stanie finansować polską armie, żeby nasz kraj był bardziej bezpieczny, albo nie. To zależy od możliwości finansowania sektora bankowego, a my jesteśmy na krawędzi - powiedział podczas dyskusji na Forum prezes BNP Paribas Bank Polska Przemek Gdański.

List prezesa NBP świadczy o tym, że bank centralny doszedł do refleksji, iż budowa nowego modelu systemu bankowego w Polsce poszła za daleko i może skończyć się spektakularnym krachem. Tylko, że NBP tak naprawdę nie ma na to żadnego wpływu. Decyzje podejmowane są gdzie indziej.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NBP | kredyt | kredyt hipoteczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »