Będzie wojna o nasze podręczniki
Ministerstwo Edukacji Narodowej odpiera zarzuty, że projekt e-podręczników może być traktowany jako nieuczciwa konkurencja i wprowadzenie monopolu na treści edukacyjne. Takie podejrzenia mają wydawcy tradycyjnych podręczników, którzy zamierzają pójść z tą sprawą do sądu.
Minister edukacji Krystyna Szumilas powiedziała Informacyjnej Agencji Radiowej, że projekt e-podręcznika był tak przygotowany, żeby nie powodował żadnych roszczeń ani kłopotów prawnych. Zdaniem szefowej MEN elektroniczne podręczniki nie spowodują zniknięcia tych tradycyjnych. Chodziło przede wszystkim o to, aby rodzice mieli możliwość wyboru rodzaju książek.
Resort stał na stanowisku, że to właśnie obecność tylko tradycyjnych książek na rynku wprowadzał ograniczenia. Krystyna Szumilas przypomniała, że partnerzy odpowiedzialni za przygotowanie e-podręczników zostali wybrani w drodze konkursu. Wydawnictwa nie przejawiały zbyt dużego zainteresowania wzięciem w nim udziału, toteż partnerami merytorycznymi zostały uczelnie.
Wydawcy mieli sami wycofać się z konkursu, a do przyszłych autorów e-podręczników, którzy wygrali konkurs, wysłali pismo, w którym informowali ich, że według nich przygotowując je naruszają prawo. W ciągu trzech lat powstaną e-podręczniki do 14 przedmiotów, od szkoły podstawowej do ponadgimnazjalnej oraz 2,5 tysiąca zasobów edukacyjnych do wykorzystania w procesie nauczania.
W przypadku przedmiotów humanistycznych treści do podręczników przygotują eksperci z Uniwersytetu Wrocławskiego. Matematyką i przedmiotami informatycznymi zajmie się Politechnika Łódzka. Przedmioty przyrodnicze przygotują naukowcy z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.