Black Friday 2021. Obniżki cen w tym roku nie będą tak wysokie
Rabaty, promocje, święta. Dla konsumentów robiących zakupy w sieci to niemal synonimy. Szczególnie, gdy do tej listy dodamy "Black Friday" czy "Cyber Monday", czyli bardzo popularne dni wyprzedażowe, na które przyjdzie czas pod koniec listopada. W tym roku jednak rabaty będą niższe. Wszystko przez inflację, która napędzana jest przede wszystkim zachwianiem łańcuchów dostaw i kosztami energii.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
W okresie przedświątecznym na całym świecie wydamy nawet bilion dolarów na zakupy online. Szacunki Adobe, technologicznego giganta z USA, oznaczają wzrost świątecznego szału zakupowego o ponad 10 proc. względem poprzedniego roku. Tylko w Stanach ludzie wydadzą ok. 210 miliardów dolarów i to tylko w sklepach internetowych.
- Nauczyliśmy się korzystać i polubiliśmy się ze sklepami w sieci. W trakcie pandemii zauważyliśmy, że zakupy online przyspieszają cały proces, a ewentualne zwroty - czego wielu konsumentów się obawia - nie są drogą przez mękę. Szczególnie dlatego, że to właśnie właściciele sklepów postawili na nowe rozwiązania e-commerce. Część zadziałała w myśl ratowania swojego biznesu w pandemicznym świecie, ale spora grupa już była gotowa na działanie w internecie pełną parą, a do dyspozycji swoich klientów oddają coraz lepsze rozwiązania. Choćby ułatwiające wirtualne sprawdzenie rozmiaru w przypadku odzieży. Sklep internetowy od samego progu musi bowiem spełniać szereg wymagań klientów, gdyż czasem mają one do dyspozycji tylko jedno wejście. Rozczarowany klient może wybrać przecież rozwiązanie konkurencji - mówi Michał Zieliński, dyrektor zarządzający Agencja.com, która świadczy usługi marketingowe firmom z branży e-commerce oraz startupom.
Adobe w swoim badaniu nie wyszczególniła danych z Polski, ale warto przypomnieć, że w ostatnim kwartale poprzedniego roku tylko na Allegro Polacy wydali 10 miliardów złotych. Natomiast według raportu Deloitte w 2020 roku na prezenty, jedzenie i podróże związane ze świętami przeznaczyliśmy ok. 1300 złotych. Było to i tak o 30 proc. mniej niż rok wcześniej, a największy wpływ na to miała sytuacja pandemiczna i to, że zdecydowaliśmy się świętować w nieco węższym gronie niż zazwyczaj.
Na zakupach w sieci spędzimy w tym roku ok. 12 godzin. Co ciekawe aż 42 proc. przychodów będzie pochodziło z zakupów dokonanych poprzez smartfony, co będzie ok. 5-proc. wzrostem w porównaniu z poprzednim rokiem. Ponad 85 miliardów ludzie wydadzą też na same urządzenia. - Spędzamy zdecydowanie więcej czasu w domach. Późną jesienią czy zimą spodziewana jest kolejna fala zachorowań, więc tym bardziej będziemy wybierać bezpieczniejsze rozwiązania, w tym zakupy przez internet. Smartfon to narzędzie, które mamy zawsze pod ręką, a rozwiązania przyjęte przez gigantów e-commerce jak np. Amazon ułatwiają dokonywanie zakupów właśnie w ten sposób. Dziś każdy, nawet najmniejszy sklep e-commerce powinien posiadać technologię ułatwiającą zakupy przez smartfony, ale zarazem takie rozwiązania muszą być odpowiednio promowane - zaznacza Sascha Stockem, prezes zarządu firmy technologicznej Nethansa, tworzącej inteligentną platformę do zwiększania zysków ze sprzedaży na Amazon i Klaufland.de.
- Wiele wskazuje na to, że w tym roku wydamy więcej w okresie przedświątecznym. Niestety niekoniecznie dlatego, że po prostu będziemy mieli "szeroki gest". Skutki gospodarczego lockdownu są rozciągnięte w czasie i teraz odczujemy skutki problemów z łańcuchami dostaw. Szczególnie zagrożone są takie branże jak elektronika, zabawki czy odzież. Porty przeładunkowe są zapchane, więc towaru na rynku może być zdecydowanie mniej. To rodzi inflację, a przecież ceny za ropę na światowych giełdach tylko pogarszają sytuację. O ciekawe rabaty będzie znacznie trudniej niż rok wcześniej - tłumaczy Marcin Michalski, ekspert strategii digital marketingowych i reklamy online, a także autor bloga Marketing Hacker.
Potwierdzają to dane z badania Adobe, które zostały zebrane z ponad biliona odwiedzin amerykańskich witryn detalicznych, a globalne wyliczenia opierają się na transakcjach w ponad stu krajach. Według amerykańskiej firmy technologicznej kłopoty w łańcuchach dostaw sprawią, że konsumenci będą płacić blisko 10 proc. więcej za podobne produkty niż rok wcześniej.
Według Adobe ze względu na wzrost kosztów logistycznych i zmniejszenie produkcji niektórych towarów (z uwagi na brak komponentów) klienci sklepów nie będą mogli spodziewać się aż tak dużych rabatów jak zwykle np. w czasie "Czarnego Piątku" czy "Cyfrowego Poniedziałku", czyli dwóch bardzo popularnych na całym świecie dni wyprzedażowych.
Planuj zakupy i znajdź najnowsze promocje w sklepach z ding.pl
W poprzednich latach konsumenci mogli w okresie świątecznym liczyć na upusty rzędu 10 do 30 proc. na wybranych towarach, w tym roku będą to widełki od 5 proc. do 25 proc. Rabaty na telewizory nie przekroczą 15 proc. (rok wcześniej średnio były tańsze o 18 proc.), sprzęt AGD będzie tańszy maksymalnie o 16 proc. (wcześniej 20 proc.), a odzież o 15 proc. (również 20 proc. w ubiegłym roku.
Konsumenci muszą jednak uważać, zanim zdecydują się skorzystać z szumnej promocji "-50 proc.". Na przełomie listopada i grudnia poprzedniego roku Agencja.com wspólnie z CENTEO przeprowadziła bowiem badanie, z którego wynikało, że aż 26 proc. sklepów e-commerce podniosło ceny za swoje produkty w okresie poprzedzającym najgorętszy okres wyprzedaży świątecznych. Niemal 100 proc. tłumaczy to tym, że ze względów logistycznych nie byłyby w stanie obsłużyć całej masy zamówień i wcześniejszą podwyżką chciały wyhamować popyt. W tym roku od zamawiania dodatkowych kontenerów z towarem odstrasza choćby to, że dziś należy zapłacić za transport nawet kilka razy więcej niż jeszcze dwa lata temu.
- Sztuczne i niemające pokrycia w rzeczywistych kosztach pompowanie cen to niestety element rynku. Druga strona medalu jest jednak taka, że firmy chcą też utrzymać zapasy magazynowe przez cały okres świąteczny, bo przecież sklepy nie mogą świecić pustkami. To szczególnie ważne przy zachwianych obecnie łańcuchach dostaw. Zahamowanie popytu poprzez zwiększenie cen skutkuje tym, że sprzedawcy obsłużą nieco mniej klientów, ale na czas i z poczuciem idealnego wywiązania się z usługi - przekonuje Michał Zieliński z Agencja.com.