Ceny OC w 2016 roku wzrosły o 19 procent! Podatek bankowy zapłacą... klienci ubezpieczycieli
Średnie ceny OC wzrosły w porównaniu z poprzednim rokiem o 19 proc, a najtańsze OC 2016 oferują Liberty Ubezpieczenia, Benefia i AXA Direct. Z czego wynikają podwyżki i czy ubezpieczenia komunikacyjne będą wciąż drożeć? W pierwszym w 2016 roku raporcie o cenach ubezpieczenia OC sprawdziliśmy, które towarzystwa mają najtańsze ubezpieczenie samochodu i ile zapłacą kierowcy w poszczególnych miastach wojewódzkich. Niestety, tzw. podatek bankowy zapłacą... klienci ubezpieczycieli i zrzucą się na rządowy program 500 złotych na dziecko.
Taką informację kierowcy słyszą praktycznie co roku, ale tym razem widać wyraźnie, że ceny OC już wzrosły. W ubiegłym roku obowiązkowe ubezpieczenie samochodu dla naszego przykładowego kierowcy kosztowało średnio 552 zł (średnia obliczona dla tych samych towarzystw, które zostały uwzględnione w tegorocznym badaniu - z wyjątkiem Uniqa), natomiast w styczniu 2016 ten sam kierowca zapłaci już 659 zł, co oznacza wzrost o 19 proc.
Nie ma jednej konkretnej przyczyny podwyżek. Największy wpływ na wzrost składek mają ubiegłoroczne działania Komisji Nadzoru Finansowego - wydanie wytycznych dotyczących likwidacji szkód komunikacyjnych (zaczęły one obowiązywać z końcem marca 2015 roku) i wrześniowy apel szefa KNF do ubezpieczycieli o zakończenie wojny cenowej, a także przyznawanie przez sądy coraz wyższych zadośćuczynień dla ofiar wypadków. Te i inne czynniki, które prowadzą do wzrostu cen OC w Polsce, dokładnie opisujemy w dalszej części raportu. Podpowiadamy też, którzy ubezpieczyciele są najtańsi oraz jak możesz znaleźć ubezpieczenie OC, za które nie przepłacisz.
W tym roku, tak samo jak w poprzednim, sprawdziliśmy ceny OC w największych miastach wojewódzkich dla 35-letniego mężczyzny z maksymalnymi zniżkami, który porusza się Volkswagenem Golfem w wersji hatchback z 2006 roku z silnikiem diesla o pojemności 1.9, którego przebieg wynosi 200 tys. km. Dzięki przeprowadzeniu kalkulacji na takim samym przykładzie jak w ubiegłym roku, uzyskaliśmy wiarygodne informacje na temat wzrostu cen ubezpieczenia OC. W tegorocznym badaniu uwzględniliśmy ceny OC w 18 towarzystwach ubezpieczeń.
W styczniu 2016 liderem rankingu najtańszego OC została firma Liberty Ubezpieczenia. Towarzystwo to oferuje najniższe składki dla naszego przykładowego kierowcy w aż 11 z 18 miast. W ubiegłym roku ranking mfind wygrała Benefia, która obecnie uplasowała się na drugim miejscu - oferuje najniższe ceny OC w 6 miastach. Jedynie Kraków "padł łupem" AXA Direct.
Oferta Benefii, po przejęciu tego towarzystwa przez Compensę, nie jest już dostępna u agentów ubezpieczeniowych. Jednak kierowcy mogą kupić polisę Benefii w porównywarce ubezpieczeń lub bezpośrednio na stronie internetowej ubezpieczyciela Benefia24.
Nie zmieniło się miasto, w którym można kupić najtańsze OC 2016 - ponownie są to Kielce, ze składką zaproponowaną przez Benefię w wysokości 319 zł. Warto zauważyć, że najtańsze oferty dla tego samego kierowcy mogą różnić się w poszczególnych miastach nawet o 250 złotych i to w przypadku tego samego ubezpieczyciela - taka jest bowiem różnica między ofertami Benefii w Kielcach i Wrocławiu. W większości polskich miast wojewódzkich najtańsze OC oscyluje w granicach 460-500 złotych.
Mimo że najtaniej nasz kierowca ubezpieczyłby auto w Benefii w Kielcach, to już biorąc pod uwagę wszystkie towarzystwa okazuje się, że statystycznie najtaniej OC można kupić w Rzeszowie - za 538 zł. Rzeszów, Kielce i Lublin to jedyne miasta, gdzie średnia cena nie przekracza 600 złotych. W połowie polskich miast wojewódzkich OC kosztuje około 600-650 złotych. Mieszkańcy dużych ośrodków, takich jak Łódź, Poznań, Warszawa czy Gdańsk, wydadzą na OC średnio ponad 700 złotych.
Zdecydowanie najwięcej za obowiązkowe ubezpieczenie muszą zapłacić użytkownicy aut zarejestrowanych we Wrocławiu - średnio aż 807 złotych. W przypadku większość ubezpieczycieli to właśnie Wrocław jest najdroższym miastem. Różnica między najtańszą (Benefia - 571 zł) a najdroższą (Compensa - 1248 złotych) ofertą wynosi w tym mieście aż 677 złotych. Co ciekawe, oba towarzystwa, które zaoferowały tak skrajne ceny we Wrocławiu, należą do jednej grupy Vienna Insurance Group (Compensa niedawno przejęła Benefię, jednak marka direct tego ubezpieczyciela funkcjonuje nadal).
W większości miast wojewódzkich różnica pomiędzy najtańszym a najdroższym OC wynosi około 100 procent. To oznacza, że kierowca, który przed zakupem porówna oferty, może znaleźć ubezpieczenie dwa razy tańsze!
Warto zwrócić uwagę również na fakt, że nasz przykładowy kierowca z pojazdem zarejestrowanym we Wrocławiu mógłby zapłacić czterokrotnie więcej wybierając najdroższą ofertę w tym mieście (1248 zł) niż mając pojazd na kieleckich numerach i kupując tam najtańsze OC (319 zł). Nawet jeśli nie planujesz przerejestrować pojazdu w związku z przeprowadzką, to i tak powinieneś porównać ceny OC w Twoim mieście, ponieważ możesz dużo na tym zaoszczędzić.
Najniższe ceny OC można znaleźć w towarzystwach działających w kanale direct, czyli sprzedających ubezpieczenia przez internet i telefon. Oferty 6 firm z czołówki rankingu są dostępne również w internetowych porównywarkach ubezpieczeń.
Największe polskie firmy ubezpieczeniowe, czyli PZU, Warta i ERGO Hestia oferują średnie stawki, a zatem można powiedzieć, że nie biorą udziału w wojnie cenowej, jaka toczy się od lat w segmencie ubezpieczeń OC.
W porównaniu z wynikami sprzed roku najbardziej podniosło ceny OC towarzystwo Compensa. Statystycznie w tej firmie nasz przykładowy kierowca zapłaciłby nominalnie ponad 200 złotych więcej niż w roku ubiegłym. Compensa najbardziej podniosła składki dla kierowców z Bydgoszczy i Kielc (o 44 proc.) oraz Lublina (42 proc.), najmniej zaś dla mieszkańców Opola i Krakowa (o 31 proc.). W ubiegłym roku Compensa również była w gronie najdroższych ubezpieczycieli dla naszego przykładowego kierowcy.
O ponad 1/4 ubezpieczenie zdrożało też w Proama (o 35 proc.), w Gothaer (33 proc.), w Link4 i Allianz (25 proc.).
Średnie ubiegłoroczne stawki utrzymało jedynie Liberty Ubezpieczenia. Wśród ubezpieczycieli, którzy najmniej podnieśli ceny, wyróżnia się też Generali - tam OC jest droższe jedynie o 2 proc. W Zielonej Górze czy Szczecinie Generali oferuje nawet odrobinę niższe ceny OC niż przed rokiem. Na najmniejsze podwyżki zdecydowały się również AVIVA (7 proc.), AXA Direct (o 8 proc.) oraz InterRisk (9 proc.). Benefia utrzymała wysoką pozycję w rankingu mfind, pomimo że oferuje OC średnio o 13 proc. droższe niż w ubiegłym roku.
Ubezpieczenie OC najbardziej zdrożało we Wrocławiu i Bydgoszczy - średnio ubezpieczyciele podnieśli tam ceny o 20 proc. Z kolei najmniejszą podwyżkę odczują kierowcy w Warszawie i Krakowie, gdzie koszt ubezpieczenia wzrósł o około 15 proc. W większości miast średni wzrost cen waha się w granicach od 17 do 20 proc., co tylko potwierdza fakt, że w skali kraju obowiązkowe ubezpieczenie samochodu zdrożało dla przeciętnego kierowcy o około jedną piątą ubiegłorocznej składki.
Mimo że ceny OC w naszym kraju poszły w górę, to i tak przeciętny Kowalski płaci za to ubezpieczenie znacznie mniej niż wynosi europejska średnia. W listopadzie 2015 r. organizacja Insurance Europe opublikowała raport dotyczący ubezpieczeń komunikacyjnych w Europie.
Okazuje się, że w 2013 roku średnia cena ubezpieczenia OC w Europie wynosiła 230 euro, a jej wysokość wahała się od 49 euro (na Węgrzech) do aż 510 euro (w Szwajcarii). Na tym tle Polska jest zdecydowanie wśród krajów, gdzie za polisę trzeba zapłacić najmniej - u nas składka wynosiła przeciętnie 106 euro, czyli zaledwie 45 proc. średniej europejskiej.
Najtańsze w naszym regionie OC można kupić na Węgrzech. To właśnie w tym kraju, podobnie jak w niewiele droższej Estonii, bardzo popularne są internetowe porównywarki ubezpieczeń, dzięki którym klienci mogą wybrać i kupić online ubezpieczenie w najkorzystniejszych cenach.
Co ciekawe, biorąc pod uwagę parytet siły nabywczej pieniądza (przeliczenie waluty na podstawie rzeczywistej wartości pieniądza) Polska zbliża się do średniej europejskiej ze składką 200 euro. Uwzględnienie parytetu siły nabywczej pozwala na lepsze porównanie cen dla różnych krajów, bo jak wiadomo 200 euro będzie miało inną wartość w Polsce, inną w Niemczech a jeszcze inną np. we Włoszech, ze względu na uwarunkowania gospodarcze.
Okazuje się, że w przypadku niektórych krajów nominalna średnia wysokość OC jest na bardzo zbliżonym poziomie do ceny uwzględniającej parytet. Tak jest m.in. w przypadku Włoch, Holandii, Niemiec i większości państw Europy Zachodniej. Znaczące dysproporcje pojawiają się jednak na wschodzie Europy - także w Polsce. Parytet siły nabywczej pieniądza powoduje, że wartość OC dla Estonii czy Turcji wzrasta niemal dwukrotnie, do ponad 200 euro. Podobnie jest w przypadku Węgier, gdzie uśredniona składka tamtejszego OC to nominalnie 49 euro, podczas gdy tamtejsi kierowcy faktycznie odczują ubytek z portfela w wysokości niemal 100 euro.
Widać zatem, że uśrednianie cen polis OC w postaci nominalnej wartości nie jest miarodajne, przynajmniej dla biedniejszych krajów Europy. Z boku wygląda to tak, że nasza część Europy płaci za to ubezpieczenie stosunkowo niewiele, ale realna wartość pieniądza powoduje, że nasze kieszenie bardziej odczuwają ten wydatek niż budżety Niemców czy Francuzów.
Różnice w wysokości składek za OC w poszczególnych krajach mogą być bardzo duże. Według Insurance Europe wpływ na to 6 głównych czynników:
* regulacje wewnętrzne czyli przepisy prawne obowiązujące w danym kraju;
* bezpieczeństwo drogowe: m.in. współczynników zgonów w wypadkach samochodowych na 1 mln mieszkańców, udział kierowców podwyższonego ryzyka, ukształtowanie terenu i klimat;
* koszty likwidacji szkód związane z wysokością przyznawanych zadośćuczynień, kosztami opieki medycznej, które musi ponieść ubezpieczyciel itp.;
* oszustwa ubezpieczeniowe - np. sfingowane stłuczki, nieprawdziwe informacje we wnioskach o zawarcie umów ubezpieczenia;
* podatki obciążające firmy ubezpieczeniowe (obecnie w Polsce składki ubezpieczeniowe nie są opodatkowane, ale trwają prace nad obłożeniem ubezpieczeń OC tzw. podatkiem Religi);
* udział nieubezpieczonych pojazdów w stosunku do wszystkich poruszających się po danym kraju.
Szczególnie ważny w kontekście polskich uwarunkowań jest punkt związany z bezpieczeństwem drogowym. Tutaj bowiem dane są dla nas bardzo niekorzystne i mimo corocznej poprawy statystyk nadal jesteśmy w ogonie Europy jeśli chodzi o poziom śmiertelności na drogach. W roku 2014 średnia liczba zabitych w wyniku zdarzeń drogowych na europejskich drogach wyniosła 51 osób na milion mieszkańców. Najniższy współczynnik śmiertelności, a więc poniżej 30 zabitych, odnotowano w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Holandii i na Malcie. W tym samym czasie w Polsce było to aż 80 zabitych (wskaźnik i tak spadł z ponad 100 zgonów w 2010 roku). W tej niechlubnej statystyce przodują państwa Europy Wschodniej - Łotwa, Rumunia oraz Bułgaria.
Mimo spadku o niemal 1/3 liczby zabitych między 2009 a 2014 rokiem polskie drogi nadal są bardzo niebezpieczne - statystycznie co dziesiąty wypadek kończy się czyjąś śmiercią. W związku z tym zakłady ubezpieczeń oferujące polisy OC biorą na siebie ogromne ryzyko wypłaty ewentualnego odszkodowania czy zadośćuczynienia. Zgodnie bowiem z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK sumy gwarancyjne za jedno zdarzenie wynoszą do 5 mln euro za szkodę na osobie i do 1 mln euro za szkodę na mieniu.
Skąd zatem, przy tak niekorzystnej skali zdarzeń drogowych mamy w Polsce stosunkowo tanie OC? Odpowiedź mieści się w jednym zdaniu: tanie polisy OC to wynik wyniszczającej wojny cenowej ubezpieczycieli.
Koszty ochrony ubezpieczeniowej dla każdej polisy są tylko częścią składki. Do tego dochodzą m.in. koszty administracyjne, wynagrodzenia dla pracowników, prowizje dla agentów, koszty reklamy i marketingu, likwidacji szkód czy wpłaty na UFG czy Rzecznika Finansowego.
Często jednak ubezpieczyciele w twardej walce konkurencyjnej stosują ceny, które nie pozwalają im na pełne pokrycie kosztów przychodami. Dotyczy to przede wszystkich najpopularniejszych, bo obowiązkowych ubezpieczeń OC. Warunki OC są określane ustawowo, więc pole do konkurencyjności jest niewielkie i ogranicza się w zasadzie jedynie do zbijania ceny.
Początki wojny cenowej ubezpieczycieli nastały wraz z popularyzacją sprzedaży ubezpieczeń w kanale direct, a więc przez telefon lub Internet. Dzięki temu zakładom ubezpieczeń udało się obniżyć koszty działalności w tym segmencie, ale rywalizacja cenowa tylko przybrała na sile. Segment ubezpieczeń OC przestał być rentowny, a ubezpieczyciele kosztem pozyskiwania nowych klientów zaczęli ponosić straty. Od 2007 roku nie tylko nie zarabiają na komunikacyjnym OC, ale dopłacają do interesu. Od kilku lat wynik techniczny dla umów OC oscyluje co roku w okolicach 0,8-1 mld złotych pod kreską.
Straty te to nie tylko efekt zaniżania cen OC, ale także zwiększającej się dysproporcji między przypisem ze składek ze sprzedanych ubezpieczeń a wysokością wypłaconych odszkodowań. Zdaniem wielu poszkodowanych kierujących skargi do Rzecznika Finansowego, ubezpieczyciele wciąż zaniżają odszkodowania, a przede wszystkim zadośćuczynienia za szkody na osobie. Coraz częściej jednak poszkodowani postanawiają walczyć w sądach, korzystając przy tym z pomocy kancelarii odszkodowawczych, a sądy przyznają o wiele wyższe zadośćuczynienia. Dlatego na tanim OC skorzystasz tak naprawdę tylko jeśli nie przytrafi Ci się żadna szkoda. Gdy jednak będziesz zmuszony zgłosić szkodę z OC sprawcy, może się okazać, że ubezpieczyciel zaniży odszkodowanie, licząc na to, że będzie Ci szkoda czasu, pieniędzy i nerwów na postępowanie odwoławcze czy sądowe.
Andrzej Jakubiak, przewodniczący KNF, jesienią ubiegłego roku wystosował list-apel do ubezpieczycieli. Jakubiak apeluje w nim o podwyższenie składek za ubezpieczenia obowiązkowe, zwracając uwagę na "konieczność prawidłowego ustalania składki ubezpieczeniowej tzn. w sposób, który zapewni jej adekwatność w stosunku do zobowiązań z umów ubezpieczeń", posiłkując się przy tym wymogami polskiego prawa. Przewodniczący KNF punktuje ubezpieczycieli, że ci zaniżają składki poprzez ich złe wyliczenia a także celowe obniżanie do cen wręcz dumpingowych. Stwierdza również, że wyższa składka powinna dotyczyć przede wszystkim ubezpieczenia flot, pakietów dealerskich i ubezpieczenia pojazdów ciężarowych. W liście pojawia się również propozycja ustalenia składki minimalnej, która nie będzie podlegać żadnemu systemowi zniżek.
Co ciekawe, nadzór apeluje również o unikanie procesowania się ubezpieczycieli ze swoimi klientami, ponieważ koszty postępowania sądowego mogą znacząco wpłynąć na wypłacalność zakładów ubezpieczeń. Czy reakcja KNF przyniesie efekt? Trudno to przewidzieć, jednak pierwsze półrocze 2015 roku nie napawa optymizmem - wg Polskiej Izby Ubezpieczeń wynik techniczny ubezpieczeń OC to 327 mln zł straty. Zatem, jeżeli rynek nie ureguluje się samodzielnie, niewykluczone, że konieczna będzie interwencja nadzoru, który nieśmiało, ale ruszył do ofensywy.
Wprowadzona na początku drugiego kwartału 2015 roku bezpośrednia likwidacja szkód miała przynieść kres wojny cenowej ubezpieczycieli. W jaki sposób? Towarzystwa, które obecnie oferują taki sposób likwidacji szkód (8 firm skupiających około 90 proc. rynku), zapewniają wypłatę odszkodowań dla swoich klientów w sytuacji gdy sprawca stłuczki ma OC w innym towarzystwie zrzeszonym w systemie. Dzięki temu poszkodowany po kolizji kontaktuje się z własnym ubezpieczycielem, a nie z ubezpieczycielem sprawcy.
Zarówno dla klientów jak i firm to rozwiązanie miało być transakcją win-win. Klient nie musi bowiem kontaktować się z ubezpieczycielem sprawcy, ponieważ to jego towarzystwo wypłaci odszkodowanie, nie próbując przy tym zaniżyć jego wysokości, ponieważ finalnie wyśle rachunek z rozliczeniem do ubezpieczyciela sprawcy. Z kolei zakłady ubezpieczeń, które zdecydowały się na wprowadzenie modelu BLS do swojej oferty, miały zacząć wychodzić na prostą i przywrócić rentowność swoich działów związanych z ubezpieczeniami komunikacyjnymi.
Czy jednak można mówić o BLS jako o czynniku, który może wpłynąć na zakończenie wojny cenowej? Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń, wyjaśnia: "Model BLS wpływa na możliwość konkurowania jakością usług w ubezpieczeniu OC, a nie na cenę produktu. Ostrej walki cenowej po prostu nie można prowadzić dłużej, w momencie gdy bardzo rośnie wartość odszkodowań i świadczeń, a jednocześnie firma traci, i to niemało, na oferowaniu podstawowego ubezpieczenia. Należy zwrócić uwagę, że tylko po trzech kwartałach 2015 r. rynek OC w Polsce przyniósł stratę 585 mln zł. Sumując kilka ostatnich lat, straty to miliardy złotych".
Okazuje się, że bezpośrednia likwidacja szkód nie wpłynęła na podwyżkę cen OC. "BLS nie jest czynnikiem cenotwórczym. Nie wpływa na wzrost ani na spadek cen. Powody wzrostów cen można wymienić dwa: znaczący wzrost wypłacanych odszkodowań i świadczeń na przestrzeni ostatnich lat i jednocześnie walka cenowa pomiędzy ubezpieczycielami, sprawiająca że ceny OC nie rosły, a w niektórych momentach wręcz spadały. To sprawiło, że biznes OC jest w tej chwili mocno i trwale nierentowny" - zapewnia Marcin Tarczyński.
Wytyczne KNF w sprawie likwidacji szkód z ubezpieczeń komunikacyjnych, które weszły w życie pod koniec marca ubiegłego roku, zdają się coraz bardzie wpływać na unormowanie rynku ubezpieczeń komunikacyjnych w Polsce.
Nadzór zwraca w nich uwagę, że ubezpieczyciele nie powinni stosować amortyzacji części w przypadku powstania szkody, muszą pomóc poszkodowanemu w sprzedaży wraku pojazdu po szkodzie całkowitej czy stosować takie same wyceny w przypadku szkody całkowitej jak i częściowej, co do tej pory znacznie od siebie odbiegało. Dodatkowo najem pojazdu zastępczego do czasu naprawy szkody powinien być rozpatrywany indywidualnie, bez względu na fakt prowadzenia działalności gospodarczej z wykorzystaniem auta lub możliwość korzystania z komunikacji publicznej.
Dostosowanie się ubezpieczycieli do powyższych wytycznych oznacza więc znaczny wzrost kosztów ich działalności, czyli do wypłacania wyższych odszkodowań. A to w prostej linii przyczynia się do wzrostu cen ubezpieczeń komunikacyjnych, w tym przede wszystkim OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Oczywiście dla kierowców nie jest to najlepsza informacja, ale finalnie może się to okazać tylko łyżką dziegciu w normalizowaniu rynku OC. Wytyczne KNF oznaczają bowiem z punktu widzenia klienta nie tylko wzrost składki za ubezpieczenie, ale przede wszystkim nadzieję na to, że odszkodowania wreszcie przestaną być zaniżane.
Według wyliczeń PIU, wdrożenie wytycznych może kosztować ubezpieczycieli od 800 do nawet 1200 milionów rocznie, a to może prowadzić do wzrostu ceny jednostkowej polisy od kilku do nawet kilkudziesięciu procent. Dodatkowym bodźcem, który może spowodować wzrost cen o kolejnych kilka-kilkanaście procent, jest wspomniany już wcześniej apel przewodniczącego KNF do ubezpieczycieli z września 2015 r.
Umowa OC zawierana jest na okres dwunastu miesięcy z automatycznym odnowieniem na kolejny rok, jeśli ubezpieczający nie wypowie jej na 1 dzień przed końcem obowiązywania. Niestety, praktyka wskazuje, że odnowienie umowy na kolejny okres u tego samego ubezpieczyciela wcale nie musi być dla klienta bardzo korzystne - nawet dla takiego z maksymalnymi zniżkami. Dlaczego?
Ubezpieczyciele zarabiają na klientach odnowieniowych. Tak jak w przypadku każdego biznesu, niskimi cenami kusi się głównie nowych klientów. Przypomnij sobie, ile razy zakląłeś pod nosem, kiedy zobaczyłeś reklamę operatora Twojej sieci komórkowej proponującego nowym klientom taki sam abonament jak Twój, ale w niższej cenie i na lepszych warunkach? Podobnie jest w przypadku ubezpieczycieli. Tanie OC jest wabikiem na nowych klientów, dla obecnych ceny nie będą już tak atrakcyjne.
To w połączeniu z faktem, że ceny OC rosną i jeszcze przez pewien czas mogą rosnąć, powoduje, że zdecydowanie radzimy je porównywać zanim zdecydujesz się na odnowienie polisy u tego samego ubezpieczyciela. Najprostszą i najmniej czasochłonną metodą jest skorzystanie z internetowej porównywarki ubezpieczeń. Wystarczy kilka minut, dostęp do internetu i dokumenty. Dodatkowo część ubezpieczycieli umożliwia kalkulację składki na swoich stronach www, z zakupem polisy włącznie.
Poświęcenie kilkudziesięciu minut może zaowocować nawet kilkusetzłotową oszczędnością w portfelu! Stołeczni kierowcy powinni szczególnie uważnie porównywać oferty, ponieważ to w Warszawie mamy do czynienia z największą różnicą pomiędzy najdroższym (1172 zł, Compensa) a najtańszym OC (460 zł, Liberty) - aż 712 zł.
Oprócz składek za OC, więcej zapłacą również kierowcy za to, że nie ubezpieczyli swojego samochodu. Tutaj jednak czynnik jest zgoła inny niż w przypadku wzrostu cen OC. Kary za brak ubezpieczenia są uzależnione od wysokości płacy minimalnej obowiązującej w Polsce w danym roku. W związku z tym, że w 2016 roku wzrosła ona do 1850 złotych brutto, kara za nieubezpieczenie pojazdu będzie o 6 proc. wyższa niż w ubiegłym roku.
Brak ubezpieczenia OC bardzo szybko wychodzi na jaw dzięki tzw. wirtualnemu policjantowi UFG, czyli systemu informatycznemu, który wychwytuje przerwy w ubezpieczeniu pojazdu. Do wpadki może zatem dojść nie tylko podczas kontroli drogowej - wezwanie do zapłaty można otrzymać również bezpośrednio z UFG.
Szacuje się, że po polskich drogach porusza się około 1 proc. nieubezpieczonych pojazdów, co daje około 250 tysięcy aut bez ważnego OC. Zdecydowana większość nieubezpieczonych to.. zapominalscy. Zgodnie z ustawą o ubezpieczeniach obowiązkowych OC przedłuża się na kolejny rok, ale z pewnymi wyjątkami. I tak ubezpieczenie nie przedłuży się automatycznie gdy:
* Kończy się polisa, którą otrzymałeś od poprzedniego właściciela auta.
* Nie zapłaciłeś pełnej składki ubezpieczenia za poprzedni rok (w przypadku płatności ratalnej).
Według szacunków UFG, ponad 70 proc. sytuacji, gdzie mamy do czynienia z nieubezpieczonym pojazdem, wynika z dwóch powyższych przyczyn.
Należy zatem pamiętać, żeby kontrolować to, kiedy kończy się ubezpieczenie poprzedniego właściciela samochodu lub na kiedy przypada płatność kolejnej raty za OC. Niestety, przeoczenie może mocno uderzyć kierowcę po kieszeni.
Źródło: mfind