Chwilówki - tykająca bomba
Kryzys finansowy z lat 2008-2009 - w dużym uproszczeniu można by rzecz - został spowodowany przez nadmiar optymizmu po stronie konsumentów, który zbiegł się w parze z lekkomyślnie (zachłannie) udzielanymi kredytami, w tym hipotecznymi przez banki w USA. Niewielką wagę przywiązywano wówczas do zdolności kredytowej klientów - liczyły się bowiem przede wszystkim wyniki finansowe i premie pośredników. Rynek nieruchomości rósł zatem w iście imponującym tempie.
Nikt nie przypuszczał, że ta wielka piramida runie z ogromnym hukiem, jak domek z kart, i sprawi miliardom ludzi ogromne kłopoty. Zanim jednak to nastąpiło, część kredytobiorców ratowała się wykorzystując zaciągane zobowiązania, jako zabezpieczenia innych instrumentów finansowych. Często sprzedawały je w celach spekulacyjnych nawet największe instytucje finansowe. Spirala problemu nakręcała się zatem długo i mocno, zanim z hukiem pękła, rozlewając to kryzysowe tsunami na cały świat.
Wydawałoby się, że niemal pięć lat od chwili gdy wybuchł tamten kryzys, świat powoli wraca do równowagi. Dzięki nowym regulacjom banki nie mogą rozdawać kredytów na prawo i lewo, państwa ograniczyły bądź są w trakcie ograniczania wydatków publicznych, a społeczeństwa w krajach rozwiniętych przyzwyczaiły się do myśli, że będą musiały zaciskać pasa i pracować dłużej.
Stany Zjednoczone, największa gospodarka świata, od której zaczęły się problemy, wychodzi na prostą. Coraz lepiej radzi sobie też UE. Nie wszystko jednak jest takie różowe, jak by się wydawało. W cieniu oficjalnych, coraz bardziej optymistycznych danych, rośnie bowiem kolejne wielkie niebezpieczeństwo, kto wie, czy nie grożące kryzysem nie mniejszym niż ten, z którym poradziliśmy sobie na świecie i z którym obecnie walczy Unia.
To niebezpieczeństwo to horrendalnie oprocentowane pożyczki pozabankowe, których w zasadzie nie obejmuje nadzór finansowy i które przeżywają od lat niezwykle intensywny rozwój. Jeśli w popularnej przeglądarce internetowej wpiszemy hasło "chwilówki", otrzymamy 17 milionów odnośników, a "pożyczki bez BIK" ponad 9 milionów! Firm (bo bankami te instytucje w żadnym wypadku nie są) udzielających takich pożyczek mamy prawdziwy wysyp, a ich liczba rośnie z dnia na dzień.
Szybka pożyczka u wielu z tych firm to często pułapka z bolesnymi konsekwencjami. Chociaż najczęściej biorąc "chwilówkę" nie zakładamy czarnego scenariusza, to łatwo może się okazać, że przy szybko rosnącym zadłużeniu nie jesteśmy po jakimś czasie już wstanie obsługiwać swoich zobowiązań.
Firmy udzielające "chwilówek" pobierają opłaty niemal za wszystko i naliczają wysokie kary nawet za jednodniowe opóźnienie w płatności. Dzięki sprytnemu systemowi opłat obchodzą ustawę antylichwiarską i obdzierają ze skóry klientów, niekiedy wpędzając ich w kanał zadłużenia bez wyjścia. Ratunkiem są nowe kredyty albo pożyczki, by spłacić stare zobowiązania. Działa to jednak tylko na krótką metę i zwykle kończy się finansową katastrofą pożyczkobiorcy.
Światowy rynek pożyczek pozabankowych wart jest już podobno ok. 50 bln euro. Nic zatem dziwnego, że od dawna na tym rynku obecne są najpotężniejsze instytucje świata finansowego, które pod przykrywką nowo tworzonych firm pompują ogromne pieniądze w ten obszar. Jest on bowiem wolny od gorsetu prawa bankowego. Ile z tej kwoty przypada na Polskę? Szacuje się, że jest to kilkadziesiąt miliardów złotych.
Teraz wiadomości gospodarcze przeczytasz jeszcze szybciej. Dołącz do Biznes INTERIA.PL na Facebooku
Taka kwota to ogromna liczba wysoko oprocentowanych pożyczek obciążonych bardzo dużym stopniem ryzyka i potencjalna bomba mogąca rozsadzić naszą gospodarkę.
Wydaje się zatem, że sytuacja dojrzała do tego, by przyjrzeć się zasadom funkcjonowania firm parabankowych i być może ściślej unormować rynek. Dziś ich klienci często nie są świadomi, że rzeczywiste oprocentowanie "chwilówek" sięga kilkuset, a nawet kilku tysięcy procent!
Z drugiej strony trudno nie zwrócić uwagi na lekkomyślne podejście niektórych konsumentów do takich form pozyskiwania gotówki. Niestety, dla wielu kredytobiorców mała gotówka, na dużą potrzebę, zaciągana na krótki wydawałoby się czas, to często jedyny ratunek - ratunek jednak zbyt często bywa gwoździem do trumny.
Spłacalność kredytów zaciągniętych w bankach na Zachodzie pogarsza się z roku na rok. W Polsce ten stan jest znacznie lepszy, ponieważ nasze banki działają sprawnie i pracują odpowiedzialnie. Z kolei w przypadku lichwiarskich pożyczek mamy do czynienia nie z sektorem bankowym, ale parabankowym. Należy zatem przypuszczać, że sytuacja na tym rynku w Polsce może nie być lepsza niż na zachodzie Europy.
Nikt też nie wie dokładnie, ile polskich rodzin zaciąga nowe pożyczki po to tylko, by spłacać poprzednie zobowiązania. Nikt też nie wie, ile osób nie jest już w stanie spłacać długów. Komfort wzięcia "chwilówki" poza bankiem, bez procedur, bez angażowania czasu i dokumentów, często przysłania wyobraźnię. Czas najwyższy pomyśleć, czy nie warto tych praktyk działających na granicy prawa ukrócić, zanim nie przysporzą naszej gospodarce kłopotów na trudną do wyobrażenia skalę.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP