Czy te opłaty znowu obciążą nasze kieszenie?
Wysokość opłat interchange, pobieranych przy transakcjach kartami, nie powinna być regulowana ustawowo, tylko przez rynek - uważa Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. Jego zdaniem regulacja ustawowa zablokuje rozwój rynku płatności mobilnych.
Opłaty interchange w Polsce należą do najwyższych w Europie, wynoszą ok. 1,6 proc. wartości transakcji opłacanej kartą debetową i ok. 1,5 proc. przy kartach kredytowych, podczas gdy średnie w UE wynoszą odpowiednio ok. 0,7 proc. i 0,84 proc.
W Senacie trwają prace nad projektem ustawy, która ma ustalić maksymalne stawki opłaty interchange. Projekt zakłada, że stawka opłaty interchange nie może przekroczyć 0,5 proc. wartości transakcji.
Zdaniem przedstawicieli Centrum im. Adama Smitha w innych krajach, gdzie próbowano odgórnie obniżyć opłaty za płatności kartami, skutek tych działań był odwrotny od zamierzonego.
Powołali się przykład USA, gdzie opłaty obniżono i to doprowadziło do wzrostu cen, ponieważ banki, bez względu na wartość transakcji, zaczęły pobierać maksymalną dozwoloną opłatę w wysokości 21 centów. W efekcie nawet trzykrotnie wzrosły koszty np. niektórych firm, m.in. operatorów parkometrów czy wypożyczalni DVD.
"Regulacja rynku kart płatniczych miałaby szanse, gdyby wiązała się z regulacją innych opłat pobieranych przez banki. Jedna regulacja pociąga za sobą konieczność kolejnych regulacji, a reformowanie w jednym miejscu może przynieść więcej szkód niż korzyści" - powiedział Robert Gwiazdowski na środowej konferencji prasowej.
Marcin Nowacki ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców zwrócił uwagę podczas konferencji, że banki będą mogły równoważyć uszczuplone przychody z opłat interchange podnoszeniem opłat za inne usługi, np. każąc sobie płacić na wydanie karty płatniczej, za dokonanie przelewu czy za wypłatę gotówki z bankomatu. Wskazał też, że w Polsce do właścicieli sklepów czy innych punktów, w których można płacić kartą, pieniądze wpływają następnego dnia po dokonaniu transakcji. "W Danii, gdzie opłaty interchange należą do najniższych w Europie, czeka się na pieniądze nawet miesiąc, a średnia to 15 dni" - zauważył Nowacki.
Zdaniem ekspertów Centrum im. Adama Smitha sprawa wysokości opłat powinna być uregulowana nie ustawowo, ale przez rynek. Jak zauważył Gwiazdowski, stanie się to możliwe, dzięki dynamicznemu rozwojowi technologii płatności mobilnych. "Polska staje się poligonem doświadczalnym dla nowych technologii na rynku płatności mobilnych. Dzieje się tak, dlatego że można tu uzyskać wysokie marże za sprawą wysokich opłat interchange. Pozwala to na pokrycie wysokich kosztów wprowadzania nowych technologii" - powiedział.
Dodał, że rozwój i popularyzacja nowych sposobów dokonywania płatności bezgotówkowych prędzej czy później wymusi obniżenie opłat na bankach lub firmach obsługujących system płatniczy.
"Regulacja rynku opiera się na przeświadczeniu, że mamy do czynienia z rynkiem w pełni ukształtowanym, na którym nic rewolucyjnego się już nie wydarzy. A to błędne założenie" - zaznaczył Gwiazdowski.
Jego zdaniem proponowane przez senatorów regulacje nie gwarantują zmniejszenia kosztów dla konsumentów, są też pod pewnymi względami niekorzystne. Głównie dlatego, że ich uchwalenie byłoby - według niego - w interesie już działających organizacji płatniczych, ponieważ utrwaliłoby to obecny system i utrudniłoby wejście na rynek nowych graczy.
Senacki projekt to nie pierwsze podejście do uregulowania wysokości opłat za transakcje kartami. W lutym br. NBP zaproponował stopniowe ich obniżanie. Równocześnie bank centralny zaproponował, aby formą kompromisu w tej sprawie był "Program redukcji opłat kartowych w Polsce" - porozumienie między stronami, m.in. bankami - wystawcami kart płatniczych, sprzedawcami, którzy akceptują płatności kartami oraz dostawcami technologii płatniczych. NBP chciał, aby do 2017 r. opłaty interchange w Polsce osiągnęły średni poziom UE.
W lipcu NBP podał, że "Program redukcji opłat kartowych w Polsce" nie został zaakceptowany przez uczestników tego rynku.