Dlaczego mamy problemy z elektromobilnością?
Stacji ładowania samochodów elektrycznych nie znajdzie się w Polsce bez aplikacji na telefonie, ale na Zachodzie są już na tyle powszechne, że można na nie trafić, kierując się znakami drogowymi. Takich znaków w Polsce jednak nie będzie. Zamiast tego pojawią się nalepki na ładowarkach.
Ministerstwo Energii przedstawiło projekt rozporządzenia wprowadzającego oznakowanie ładowarek i stacji ładowania samochodów elektrycznych. Na razie większości kierowców elipsa z literami "EV" w środku niewiele powie.
Kierowcy samochodów spalinowych także nie zwracają większej uwagi na podobne nalepki z wpisanymi w ich środek oznaczeniami typu "B7" czy "E5", które informują o udziale dodatku bio w paliwie.
Problem w tym, że niewielka nalepka lub tabliczka "EV" będzie jedynym oznaczeniem stacji ładowania samochodów elektrycznych w Polsce. Niewiele więc kierowcom pomoże, bo właściciele aut elektrycznych także i bez nalepki doskonale wiedzą jak wygląda wtyczka do ładowania ich samochodu. To niestety szybko się nie zmieni.
W niektórych państwach, jak np. na Łotwie czy w Niemczech, są to zwykle jedynie tablice przy samych ładowarkach, choć ze względu na ich unifikację i tak ułatwiają znalezienie ładowarki np. na dużym parkingu. W innych, jak choćby w Szwecji, stacje ładowania aut elektrycznych są już oznakowane także np. na zjazdach z autostrady.
- W Polsce elektromobilność rozwija się bardzo wolno, a największą barierą jest infrastruktura - mówi w rozmowie z MarketNews24 Bartłomiej Derski, ekspert WysokieNapiecie.pl.
- W przeliczeniu na 1 km drogi więcej ładowarek niż w Polsce jest już na Ukrainie.