Do szkoły na piechotę
We wrześniu tysiące uczniów pojedzie do szkoły nowymi gimbusami - zapowiedziało Ministerstwo Edukacji Narodowej, które miało kupić pojazdy. To zadanie przerosło urzędników, przetarg nie wypalił, dzieciaki będą do szkoły zmierzać piechotą - zapowiada "Metro".
Gimbusy, specjalne pojazdy dowożące uczniów do szkół, pojawiły się wraz z wprowadzoną kilka lat temu reformą edukacji. Szkoły w całym kraju mają ich do dyspozycji ok. 2,5 tys., ale dla wszystkich dzieci i tak nie starcza. W wielu gminach maluchy albo chodzą do oddalonych szkół piechotą, jeżdżą gimbusami z przesiadkami lub na własny koszt.
"Gimbusów jest mało, są zatłoczone, jeden dowozi dzieci do kilku szkół na raz" - potwierdza dyrektorka gimnazjum w Mrągowie Aleksandra Nowicka. "Na terenie takich województw jak np. warmińsko-mazurskie czy podlaskie polikwidowano wiele wiejskich placówek edukacyjnych. Aby dostać się do szkoły, dzieci muszą pokonać nawet kilkanaście kilometrów. Brakuje nawet zwykłych PKS- ów i połączeń PKP, więc zorganizowanie dzieciom bezpiecznego transportu to sprawa priorytetowa" - mówi.
Sytuację miał poprawić zakup nowych gimbusów. Jednak "Metro" dowiedziało się, że najpewniej nic z tego. MEN nie poradził sobie z zakupem blisko stu pojazdów. W skrócie: przetarg na szkolne autobusy miał się zacząć jeszcze w zeszłym roku, ale ministerstwo zwlekało, aż wreszcie o gimbusach przypomniało sobie pod koniec stycznia 2007 r. Spóźnialski resort jednocześnie nie dał firmom zgody, by wymagane w przetargu dokumenty dostarczyły w późniejszym terminie. Zabrakło dobrej woli, to i zabrakło... ofert. Przetarg odwołano.
O jakie dokumenty poszło? "Większość odbiorców zgadza się, by dostarczać świadectwo homologacji razem z autobusami. Załatwienie tych dokumentów trwa długo, a ministerstwo dało mało czasu" - mówi gazecie przedstawiciel jednej z firm zainteresowanych konkursem gimbusowym. Dodaje, że jego przedsiębiorstwo wystartuje w kolejnym przetargu.
Kłopot w tym, że nie wiadomo, kiedy miałby się on odbyć. MEN musi wydać 14 z 30 mln zł przeznaczonych w budżecie na gimbusy do końca czerwca. Po tym terminie pieniądze wrócą do państwowej kasy. Zostało 45 dni.
Ministerstwo nie widzi jednak problemu, choć już przyznaje, że całej setki gimbusów nie załatwi: "Ogłosimy w najbliższym czasie przetarg na dostawę 53 sztuk nowych autobusów szkolnych. Na zakup pozostałych będziemy szukać środków w budżecie" - informuje resort. A to oznacza - ocenia "Metro" - że MEN pogodził się ze stratą kilku mln zł na gimbusy. Przed 1 września gminy pojazdów nie dostaną.