Drogie usługi finansowe. Banki surowe dla klientów i atrakcyjne dla inwestorów
Polskie banki zarobią w tym roku więcej niż przed pandemią. Jednak ich klienci nie mogą liczyć na zbyt wiele. Przeciętna roczna lokata kończąca się w tym kwartale będzie dawała realną stratę na poziomie 4-5 proc. Z drugiej strony, akcje banków są atrakcyjnym "towarem" dla inwestorów giełdowych.
Klientom są oferowane nieopłacalne lokaty przy jednoczesnym wielkim podniesieniu cen usług finansowych. GUS informował, że konsumenci za te usługi w kwietniu tego roku płacili aż o 47,6 proc. więcej niż rok wcześniej. W maju - w porównaniu z majem 2020 roku - wzrost cen usług finansowych został wyliczony "tylko" na 3,9 proc., ale był to efekt tzw. bazy. Oznacza to, że już w "pandemicznym" maju ubiegłego roku ceny zostały wywindowane na bardzo wysoki poziom, a od tamtej pory jeszcze trochę wzrosły.
NBP prognozuje, że zyski banków w Polsce w 2021 roku wyniosą w sumie 13,4 miliarda złotych i będą o 500 milionów wyższe niż w 2019 roku. Jeszcze pół roku temu ta sama prognoza wskazywała na pierwszy od 30 lat rok ze skumulowaną stratą. Spory udział w tak dobrym wyniku finansowym będą miały wpływy z rosnących coraz bardziej opłat za prowadzenie rachunku, korzystanie z karty, przelewy czy wypłaty z bankomatów.
Bankowcy tłumaczą, że wysokie opłaty wynikają z faktu, że ich instytucje są mocno obciążone kapitałowo, płacą wysoki podatek bankowy, a w związku z niskimi stopami procentowymi mają mniejsze przychody odsetkowe z tytułu udzielanych kredytów. Muszą się też liczyć z bardzo poważnymi kosztami wynikającymi z problemu kredytów frankowych.
Przytaczany jest również argument, że w związku z pandemią ciężar obsługi klientów jest przesuwany ze stacjonarnych oddziałów banków do e-bankowości. Z jednej strony, koszty maleją, bo zamykana jest część tradycyjnych placówek. Z drugiej strony, przestawianie się na inną formę świadczenia usług pociąga za sobą nowe wydatki, na przykład na przeszkolenie pracowników i stworzenie systemów informatycznych.
Dr Urszula Wysocka z Wyższej Szkoły Bankowej w Warszawie w niedawnej rozmowie z PAP radziła klientom, by dokładnie zapoznawali się z taryfą opłat albo nawet wypytywali doradców, jak można obniżyć koszty. Może się bowiem okazać się, że po zrobieniu kilku dodatkowych transakcji albo wpłat opłata za prowadzenie konta lub za kartę będzie zmniejszona.
Od wielu miesięcy za sprawą inflacji uszczerbek w sile nabywczej oszczędności Polaków jest dużo większy od kwot odsetek dopisywanych przez banki. Z prognoz wynika, że statystycznie rzecz biorąc przeciętna roczna lokata kończąca się w tym kwartale będzie dawała realną stratę na poziomie 4-5 proc. Poprzednio tak słabe wyniki były udziałem klientów kilkanaście lat temu. Nic więc dziwnego, że - jak stwierdzono w raporcie NBP - w ciągu ostatnich 12 miesięcy z lokat wycofana została co trzecia złotówka. Rośnie natomiast pula środków na bieżących rachunkach.
NBP policzył też, że w kwietniu 2020 roku gospodarstwa domowe trzymały w bankach (na rachunkach i lokatach) 934 miliardy złotych. Banki w ciągu miesiąca doliczyły wówczas do tej sumy prawie 2 miliardy złotych odsetek. Dziś w bankach Polacy mają więcej pieniędzy (ponad bilion złotych), ale odsetki są o ponad połowę skromniejsze. W kwietniu tego roku banki wypłaciły klientom, którzy powierzyli im swoje oszczędności odsetki tylko w wysokości 898 milionów złotych. W sumie przez ostatni rok naliczyły od depozytów gospodarstw domowych około 8 miliardów złotych mniej odsetek.
Z bankami źle układa się współpraca posiadaczom lokat, ale dużo lepiej oceniają je kredytobiorcy zadowoleni ze względnie niskiego oprocentowania pożyczek. Wielu ekspertów jest jednak zdania, że z banków największą korzyść mogą odnieść inwestorzy giełdowi.
Banki należą do branż cyklicznych, czyli takich, których wyniki są pozytywnie skorelowane ze wzrostem gospodarczym. Już w latach 90. na warszawskiej giełdzie mawiano, że bez banków nie ma hossy. Ta reguła obowiązuje do dziś, bo banki zazwyczaj odnoszą duże korzyści z ogólnego rozkwitu ekonomicznego, a ten z kolei sprzyja całemu rynkowi kapitałowemu.
Hossa bankowa na GPW jest już zresztą faktem. Indeks WIG-Banki wrócił do "przedpandemicznego" poziomu z lutego 2020 roku, a od dołka z końca października wzrósł o 125 proc. Wielu ekonomistów jest zdania, że dla polskich banków szansą może stać się boom hipoteczny wynikający z najnowszych zapowiedzi rządu zawartych w "Polskim Ładzie". Na krótką metę sytuację sektora bardzo poprawiłaby niewielka podwyżka stóp procentowych, choćby o 15 punktów bazowych. Po tym jak stopy właśnie zostały podniesione przez banki centralne na Węgrzech i w Czechach, rośnie prawdopodobieństwo, że także NBP przyspieszy decyzję o zaostrzeniu polityki pieniężnej.
Bankowa hossa jest cechą nie tylko polskiego rynku kapitałowego. Paweł Majtkowski, analityk eToro, zwraca uwagę na fakt, że od początku roku ceny akcji banków w USA wzrosły o 25 proc., podczas gdy cały rynek poszedł w górę o 14 proc. Po latach dominacji branży technologicznej, wspieranej przez niski wzrost gospodarczy i rentowność obligacji, a także restrykcyjne regulacje po kryzysie finansowym 2008 roku, banki wracają do gry. Tym bardziej, że branża pozostaje niedowartościowana - wskaźnik cena/zysk dla sektora jest o około 35 proc. mniejszy niż przeciętny na całym rynku amerykańskim.
Analityk eToro podkreśla, że amerykańskie banki mają przed sobą bardzo dobre lata. Głównie za sprawą zapowiadanego wzrostu stóp procentowych, najpóźniej w 2023 roku. Podwyżka stóp zostanie poprzedzona ograniczeniem poziomu skupu obligacji (QE) przez Fed, co może się zdarzyć jeszcze w tym roku. Im szybciej będzie realizowany ten scenariusz, tym bardziej powinny rosnąć rentowności 10-letnich obligacji rządu USA, a to podniesie zyski banków.
"W Polsce zyskom banków będą sprzyjać zwiększające się rynkowe stopy procentowe. W takim środowisku banki zarabiają najwięcej dzięki rosnącej marży odsetkowej. Banki w okresie niskich stóp podniosły wiele opłat, aby kompensować stracone dochody i nie należy się spodziewać ich obniżki. Także rosnąca akcje kredytowa napędza wzrost branży. Zwiększone zainteresowanie kredytami obserwujemy w USA i w Polsce. W Polsce mamy do czynienia z boomem w dziedzinie kredytów mieszkaniowych, a gdy znikną kolejne pandemiczne strachy, to wzrośnie popyt także na kredyty konsumenckie. Warto podkreślić, że z okresu niskich stóp branża wychodzi zrestrukturyzowana i z kontrolowanym poziomem kosztów, co czyni jej wzrost zdrowym" - pisze w swoim raporcie Paweł Majtkowski.
Dodaje jednak, że "inwestycje w polskie banki nadal obarczone są ryzykiem nierozwiązanego problemu portfela kredytów mieszkaniowych we frankach szwajcarskich, a Sąd Najwyższy w Warszawie odroczył ważne orzeczenie w tej sprawie bez wyznaczenia nowego terminu".
Jacek Brzeski