Drożyzna zmusza do oszczędzania. Większość Polaków wyda mniej na święta
Z najnowszego sondażu wynika, że Polacy najczęściej planują wydać do 200 zł na świąteczną żywność dla jednej osoby. Tak deklaruje prawie 37 proc. badanych. 200-300 zł wskazuje 26 proc. rodaków, 300-400 zł - ponad 13 proc., 400-500 zł - powyżej 8 proc., a przeszło 500 zł - blisko 5 proc.
Od początku pandemii przybyło shopperów tnących koszty. W tym roku z powodu rosnącej inflacji i innych negatywnych czynników niecałe 64 proc. ankietowanych chce przed świętami zacisnąć pasa. W porównaniu do poprzedniego roku to więcej o blisko 13 p.p. Obecne redukcje mają sięgać przeważnie od 10 do 20 proc.
Według badania przeprowadzonego pod koniec marca br. przez UCE RESEARCH i Grupę BLIX, w tym roku 36,9 proc. Polaków planuje wydać na wielkanocną żywność do 200 zł w przeliczeniu na jednego domownika. 25,8 proc. rodaków deklaruje 200-300 zł, 13,2 proc. - 300-400 zł, a 8,4 proc. - 400-500 zł. Z kolei 4,8 proc. konsumentów zamierza przekroczyć 500 zł. Wysokość wydatku nie ma znaczenia dla 1,6% respondentów. W ankiecie uczestniczyło ponad 2,2 tys. dorosłych osób, które w swoich gospodarstwach odpowiadają za robienie zakupów.
- Niemal 40 proc. ankietowanych planuje przeznaczyć na zakup produktów spożywczych mniej niż 200 zł na osobę. Wskazanie najniższego pułapu wynika z potrzeby oszczędzania w dobie rosnącej inflacji. Jednak deklarowana kwota powinna pokryć zakup składników tradycyjnych potraw świątecznych, w tym m.in. jaj, majonezu, bakalii, białego sera, masła i wielu innych potrzebnych artykułów spożywczych - mówi Anna Senderowicz, analityk sektorowy z PKO Banku Polskiego.
Z sondażu wynika też, że 9,3 proc. uczestników badania jeszcze nie wie, ile wyłoży na wielkanocne potrawy. Jak zauważa dr Krzysztof Łuczak, współautor badania z Grupy BLIX, Polacy w przeszłości wielokrotnie przesadzali z ilością kupowanej żywności na święta, której nie byli w stanie zjeść. W rezultacie duża część pożywienia marnowała się. W ostatnim roku sytuacja ekonomiczna wielu osób pogorszyła się, a do tego większość rodaków zaczęła niepokoić się o swoją przyszłość. Konsumenci chcą rozważniej robić świąteczne zakupy. Jednak potrzebują nauczyć się tego w praktyce. Dlatego prawie 1 na 10 badanych może nie wiedzieć, ile pieniędzy finalnie wyda.
- Zaplanowanie świątecznego budżetu jest wyzwaniem. Silnie rosnące ceny podstawowych artykułów spożywczych uderzają szczególnie w rodaków z niższymi dochodami. Osoby lepiej zarabiające raczej nie będą oszczędzały na wielkanocnych zakupach. Zniesienie obostrzeń pandemicznych może sprzyjać spotkaniom w większym gronie, co pociągnie za sobą powiększenie zaplanowanych wydatków. Dlatego część osób nie umie określić, ile faktycznie wyda - wyjaśnia analityk z PKO Banku Polskiego.
W związku z rosnącą inflacją i innymi negatywnymi czynnikami, 63,6 proc. badanych zamierza wydać mniej pieniędzy na świąteczne potrawy niż rok temu. W minionych latach nieco ponad połowa respondentów zapowiadała redukcję wydatków (51 proc. w 2021 roku i 56 proc. w 2020 roku). Natomiast w br. 20,1 proc. ankietowanych nie planuje zaciskać pasa. I pod tym względem nastąpił spadek (32 proc. w 2021 roku i 29 proc. w 2020 roku). W obecnej edycji badania 6,3 proc. rodaków jeszcze nie podjęło decyzji w tej kwestii, a 5,3 proc. nie potrafi się określić. Dla 4,7 proc. to nie ma znaczenia.
- Obawy związane z toczącą się tuż obok nas wojną i gwałtowny wzrost kosztów utrzymania pogarszają nastroje konsumenckie. Ponadto w ostatnim czasie Polacy przeznaczyli część swoich dochodów na wsparcie dla uchodźców i z tego powodu mogą mieć mniej środków na święta. Niemniej udział osób, które nie zamierzają ograniczać wydatków, nadal jest spory. To pokazuje silne przywiązanie do tradycji przygotowania świąt przy suto zastawionym stole. Może też być efektem dobrej sytuacji na rynku pracy i wzrostu wynagrodzeń - analizuje Senderowicz.
Wśród osób, które planują ograniczenie świątecznych wydatków, 22,3 proc. wyda o 15-20 proc. mniej niż rok temu. 22,2 proc. badanych z tej grupy deklaruje spadek o 10-15 proc. Z kolei 16,2 proc. ankietowanych wskazuje redukcję o 20-30 proc. Jak komentuje dr Łuczak, chęć zmniejszenia inwestycji powyżej poziomu inflacji wynika z silniejszej potrzeby oszczędzania niż w minionych latach. Polacy zdają sobie sprawę z tego, że Ukraina była dużym eksporterem żywności. I tym samym przewidują, że przez trwający konflikt ceny produktów spożywczych w Europie mocno wzrosną w tym roku.
- W sytuacji drożejącej żywności ograniczanie wydatków oznacza mniejszą konsumpcję. Niewiele pomaga wprowadzona w lutym br. tarcza antyinflacyjna, gdyż wzrosty cen są tak silne, że obniżka VAT-u nie jest w stanie zmienić trendu. Dziś praktycznie niemożliwe jest znalezienie artykułu spożywczego, który byłby tańszy niż przed rokiem. Deklaracje konsumentów oznaczają więc, że część z nich planuje spędzić święta znacznie skromniej, niż to bywało wcześniej - zaznacza Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego z Santander Bank Polska.
Natomiast 9,5 proc. Polaków chcących wydać mniej pieniędzy niż na poprzednią Wielkanoc jeszcze nie zdecydowało, o ile procent zmniejszy tę kwotę. 9,2 proc. deklaruje redukcję o 10 proc.. Z kolei 8,9 proc. nie wie, jak odpowiedzieć na zadane pytanie. Łącznie prawie 12 proc. respondentów przewiduje ograniczenie wydatków o co najmniej 30% względem zeszłego roku. Wśród nich 6 proc. zapowiada uszczuplenie świątecznego budżetu o 30-40 proc., 4,2 proc. badanych - o 40-50 proc., a 1,5 proc. ankietowanych - o ponad 50 proc.
- Redukcja wydatków przekraczająca 30% na osobę w rodzinie świadczy o tym, że konsumenci już doświadczają trudności finansowych lub niedługo się ich spodziewają. Wpływać na to mogą m.in. rosnące raty kredytów na domy, mieszkania i samochody. Tego rodzaju podwyżki mogą pochłaniać nawet 30-40 proc. dotychczasowych budżetów. To tłumaczy ww. poziom ograniczeń. Jednak nie wszyscy Polacy, których sytuacja ekonomiczna pogorszyła się, chcą zaciskać pasa na święta. Dlatego tylko niespełna 12 proc. ankietowanych deklaruje zmniejszenie wydatków o ponad 30 proc. - tłumaczy dr Łuczak.
Jak podsumowuje Grzegorz Rykaczewski, drastyczne ograniczenie wydatków prawdopodobnie jest związane z pogorszeniem kondycji gospodarstw domowych względem poprzedniego okresu. W niektórych przypadkach nastawienie na duże oszczędności może też być reakcją na wybuch wojny za naszą wschodnią granicą. Rozgrywający się blisko nas konflikt militarny wciąż stanowi nowe doświadczenie dla Polaków. Wysoka dynamika wydarzeń skłania do gwałtownych reakcji i deklaracji. Jednak może dawać krótkotrwały efekt. Po pierwszym etapie szoku emocje opadną. Wówczas nastroje konsumentów mogą się uspokoić. Oznacza to, że część osób będzie w stanie wydać więcej na święta, niż zapowiadało.
***