Eksperci alarmują: Likwidacja "kopciuchów" stoi w miejscu
W latach 2016-2018 najwięcej, bo ponad 14 tys. kotłów na węgiel i drewno wymieniono w Krakowie. Na drugim miejscu uplasował się Wrocław z 5 tys. usuniętych "kopciuchów", a na trzecim Łódź z zaledwie 2,5 tys. wymienionych palenisk. Jeżeli tempo likwidacji "kopciuchów" pozostanie niezmienione, to wymiana starych pieców potrwa jeszcze kilkadziesiąt lat.
- Tak wolne tempo likwidacji najbardziej zanieczyszczających źródeł ciepła wskazuje iż, poza nielicznymi wyjątkami, walka ze smogiem nie jest priorytetem dla władz gminnych - mówi Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. Jako pozytywny przykład podaje Kraków w którym od 1 września 2019 r. funkcjonuje całkowity zakaz palenia węglem oraz drewnem i gdzie do tej pory zlikwidowano już ponad 14 tysięcy palenisk.
Eksperci Polskiego Alarmu Smogowego zapytali samorządy miast wojewódzkich i najbardziej zanieczyszczonych miejscowości w Polsce o tempo likwidacji "kopciuchów" w ramach lokalnych programów dotacyjnych. W ostatnich trzech latach najsprawniej szło to w Krakowie. Na wymianę 14 246 starych urządzeń grzewczych na paliwa stałe przeznaczono tam ponad 185 mln złotych. Pozostałe miasta pozostają daleko w tyle. Z badania wynika, że w latach 2016-2018 w stolicach Małopolski i Dolnego Śląska wymieniono więcej kotłów niż we wszystkich pozostałych miastach wojewódzkich łącznie.
W Łodzi zastąpiono zaledwie 2,5 tys. starych pieców na węgiel i drewno, mimo że szacuje się, że w mieście jest ich ok. 100 tys. Jeżeli tempo wymiany starych palenisk nie przyspieszy, to cały proces zakończy się tam dopiero za 120 lat. Nie lepiej radzi sobie stolica Polski. W ostatnich trzech latach w Warszawie wymieniono 750 z szacowanych 20 tys. kotłów. Najmniej, bo tylko 25 "kopciuchów" zastąpiono nowymi źródłami grzewczymi w Białymstoku. W Olsztynie - 69, a w Zielonej Górze - 75.
Polski Alarm Smogowy zbadał sytuację także w miastach z tzw. "listy WHO", a więc z zestawienia miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem w całej Unii Europejskiej. Okazuje się, że w niektórych z tych miejscowości nie wymieniono, ani jednego "kopciucha". Mowa tu o Jarosławiu, Myszkowie i Wągrowcu. Co gorsza, w niektórych z miasteczek o najwyższym stężeniem smogu na mapie Polski nie przeprowadzono inwentaryzacji źródeł grzewczych. Oznacza to, że nie wiadomo, ile kotłów trzeba tam jeszcze wymienić. Spośród miejscowości z "listy WHO" najlepiej radzi sobie z Sucha Beskidzka. Zlikwidowano tam 753 starych kotłów. Do wymiany pozostało ich jeszcze ok. tysiąc.
Dominika Pietrzyk
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze