Felieton Gwiazdowskiego: Katastralna składka zdrowotna
Obrona obywateli przez rząd przed wyższymi obciążeniami podatkowymi bardzo mnie wzruszyła. Zmartwiłem się jednak, jak sobie przypomniałem, że przecież rząd odróżnia podatki od różnych opłat, składek i ceł. Więc śmiało może toczyć prace nad ich wprowadzeniem lub podwyższeniem, choć niewątpliwie będzie się to wiązało z wyższymi obciążeniami dla obywateli.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Podczas Samorządowego Kongresu Finansowego wiceminister Sebastian Skuza zapewnił, że nie toczą się żadne prace nad wprowadzeniem podatku katastralnego, albowiem - UWAGA! - "wiązałoby się z wyższymi obciążeniami podatkowymi dla obywateli".
To zapewne w reakcji na twierdzenia senatora Jacka Burego z Polska 2050, który chciał się zakładać, że "jeszcze w tej kadencji PiS przeforsuje podatek katastralny, ale płacony nie od jednego mieszkania, bo tutaj rząd strzeliłby sobie w stopę. Podatek katastralny będą płacić właściciele - drugiego czy trzeciego mieszkania".
Obrona obywateli przez rząd przed wyższymi obciążeniami podatkowymi bardzo mnie wzruszyła. Zmartwiłem się jednak, jak sobie przypomniałem, że przecież rząd odróżnia podatki od różnych opłat, składek i ceł. Więc śmiało może toczyć prace nad ich wprowadzeniem lub podwyższeniem, choć niewątpliwie będzie się to wiązało z wyższymi obciążeniami dla obywateli.
Drugą istotną kwestią może być to, których obywateli rząd chce chronić przed wyższymi obciążeniami podatkowymi. Bo, na przykład, Pan Premier zarabia dość nędznie (jako premier) więc podatku dochodowego wysokiego nie płaci. Jak pracował w bankowości też zresztą podatku wysokiego nie płaci,ł bo ci wstrętni postkomuniści, których do niedawna Pan Premier z całym obozem PiS zwalczał, wprowadzili w 2004 roku podatek liniowy w wysokości 19 proc. Teraz ci postkomuniści już zresztą nie są tacy źli, bo popierają podwyżki podatków, które chcą wprowadzić antykomuniści z PiS. Mają ku temu dobry powód, bo podatki obniżył Leszek Miller, a teraz rządzą ci, których wcześniej pozbył się Miller, a którzy później pozbyli się Millera.
Ale podatek katastralny, jako posiadacz ziemski, to Pan Premier (z żoną) musiałby płacić. Podobnie jak niektórzy posłowie lewicy, którzy zostali wcześniej "kamienicznikami" i też niechętnie patrzą na podatek katastralny.
A są jeszcze różne zagraniczne fundusze inwestycyjne. I co ciekawe, mają one interes podobny do tego, jaki ma rodzina Pana Premiera i rodziny niektórych posłów z lewicy. Za "pierdyliony" dolarów i euro nadrukowanych przez amerykański Fed i Europejski Bank Centralny, w imię walki z kryzysem, biedą i nierównościami, kupują hurtowo mieszkania w większych miastach. Całe budynki. Korzystają z tego, że rząd PiS jest kolejnym rządem, którzy woli opodatkować swoich niż obcych. W sumie to zrozumiałe. Skoro wysokie podatki są dobre - jak zgodnie twierdzi lewica pobożna i bezbożna - to lepiej to dobro podzielić między swoich. Nieprawdaż?
Tym podwyższonym dobrem ma być tak zwana składka na ubezpieczenia zdrowotne. Oczywiście ze składką ubezpieczeniową nie ma ona nic wspólnego - bo wysokość składki zależy od poziomu ryzyka, a w drugą stronę - od wysokości składki zależy poziom świadczenia. I tak jest, gdy wykupujemy sobie jakieś ubezpieczenie zdrowotne - nawet w państwowym PZU. Tymczasem "składka" na państwowe ubezpieczenie zdrowotne jest zależna od tego, ile zarabiamy, a nie od tego jak często chorujemy. A do lepszego lekarza na droższy zabieg możemy się szybciej dostać nie dlatego, że więcej płacimy, tylko dlatego, że mamy lepsze znajomości. Na przykład Panu Wicepremierowi Kaczyńskiemu to ordynator ze szpitala sam do domu kule przywiózł.
Składka zdrowotna to po prostu podatek na utrzymanie służby zdrowia - żeby mogła jak najlepiej służyć Wicepremierowi Kaczyńskiemu. I dlatego ma być liczona od całego dochodu (ale tylko od dochodu z pracy) i ma nie być już odliczana od podatku PIT.
Ale zagraniczni inwestorzy kupujący w Polsce mieszkania składki zdrowotnej nie zapłacą, bo przecież nie pracują, lecz inwestują. Składkę zapłacą ci, którzy płacić będą im czynsz najmu, od którego oni podatku dochodowego też nie zapłacą, bo będą mieć wysokie koszty i małe marże. A płacenie podatku od przychodu jest niesprawiedliwe - bo różne firmy mają różne marże i jeszcze jakaś mogłaby zostać niesprawiedliwie uprzywilejowana. Nieprawdaż? No chyba, że jest to przychód ze świadczenia pracy. Co prawda nazywany jest on "dochodem", ale koszty uzyskania tego przychodu są zryczałtowane (na śmiesznie niskim poziomie 250 zł miesięcznie) więc de facto jest to podatek od przychodu. A koszty zagranicznych inwestorów i krajowych lewicowych kamieniczników ograniczone nie są. Oczywiście nie wszyscy kamienicznicy to lewica albo zagranica. Ale nie słyszałem, żeby jacyś okrutni neoliberałowie walczyli głośno o sprawiedliwość społeczną nie płacąc po cichu podatków. Podatków rzeczywiście starają się unikać - jak najbardziej legalnie - inwestując tam, gdzie się to opłaca. Na przykład w nieruchomości. Ale przynajmniej nie pomstują głośno, że inni to podatków nie płacą a powinni i że mieszkania są za drogie.
Adam Smith pisał, iż "nie jest rzeczą nierozsądną aby bogaci uczestniczyli w publicznych wydatkach nie tylko proporcjonalnie do swych dochodów, ale nieco powyżej tej proporcji". Pozwoliło to niektórym skonstatować, iż ta myśl Smitha bliska jest idei opodatkowania progresywnego.
Skonstatowali głupio - bo nie doczytali. Stwierdzenie "stosownie do swych możliwości" pojawiło się bowiem w analizach Adama Smitha, jako zaprzeczenie podatków nadmiernie wygórowanych i nie oznaczało bynajmniej zgody na różnicowanie opodatkowania. Gdy w Księdze V, Rozdziale II, Części II "Badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów" Smith dokonuje analizy podatkowej, omawiając podstawowe zasady podatkowe pisze wyraźnie o "proporcjonalności" podatków. Cytat o opodatkowaniu "nieco powyżej proporcji" pochodzi z uwag szczegółowych Smitha odnoszących się do "podatków od czynszu z domów". Nieco powyżej proporcji miało być opodatkowane jedynie komorne, co miało klasyczne, liberalne uzasadnienie ekonomiczne: komorne płaci się za używanie czegoś, co nie jest środkiem produkcji. Gdyby więc podatek od komornego był odpowiednio wysoki, większość ludzi starałaby się go uniknąć, zadowalając się w miarę możliwości mniejszymi mieszkaniami i obracając większą część dochodu na inne wydatki, bardziej produkcyjne i korzystniejsze z punktu widzenia państwa i społeczeństwa. No, ale lewica nie lubi przecież kapitalizmu, więc zamiast bardziej produkcyjnego wykorzystania kapitału woli bardziej "sprawiedliwe".
Robert Gwiazdowski
Autor felietonu wyraża własne opinie