Groźny wirus przechwyci SMS

Celem wirusa E-Security jest przechwytywanie przez cyberprzestępców kodów jednorazowych potwierdzających transakcje prowadzone na koncie bankowym użytkownika. Proceder polega na przechwytywaniu wiadomości SMS zawierających hasła jednorazowe przeznaczone do potwierdzania transakcji przez konto internetowe.

Polacy korzystający z usług bankowości elektronicznej są narażeni na działanie nowego groźnego wirusa ostrzegają eksperci CERT Polska. Wirus o nazwie E-Security umożliwia cyberprzestępcom wykradanie haseł do kont bankowych i może skutkować utratą pieniędzy.

Celem wirusa E-Security jest przechwytywanie przez cyberprzestępców kodów jednorazowych potwierdzających transakcje prowadzone na koncie bankowym użytkownika. Jak zaznaczają specjaliści zespołu CERT Polska, proces instalacji wirusa odbywa się wieloetapowo i rozpoczyna się od zainfekowania złośliwym oprogramowaniem komputera ofiary. Następnie, kiedy użytkownik odwiedzi stronę internetową swojego banku, wyświetla mu się komunikat o możliwości instalacji aplikacji będącej certyfikatem E-Security na swoim telefonie komórkowym.

Reklama

Każdy, kto zdecyduje się na instalację, a następnie uruchomienie oprogramowania, zostanie poproszony o wprowadzenie kodu E-Security. Po wprowadzeniu kodu, cyberprzestępcy przypisują danemu numerowi telefonu login i hasło do bankowości elektronicznej, co umożliwia im przechwytywanie wiadomości SMS zawierających hasła jednorazowe przeznaczone do potwierdzania transakcji. Użytkownik nie będzie nawet świadom, że otrzymał SMS potwierdzający, gdyż zainstalowana złośliwa aplikacja zadba o niewyświetlenie tej informacji. W efekcie, kontrolując zarówno komputer, jak i telefon komórkowy atakujący są w stanie zalogować się na konto ofiary i dokonać przelewu znajdujących się tam pieniędzy na wybrane przez siebie konto.

Wyświetlany komunikat o możliwości instalacji "certyfikatu E-Security" jest napisany poprawną polszczyzną oraz posiada logo banku, w którym ofiara prowadzi swoje konto.

Piotr Kijewski kierownik CEERT Polska powiedział, że sposób działania cyberprzestępców pokazuje, że nawet najlepsze techniczne zabezpieczenia mogą okazać się niewystarczające. "Użytkownik powinien zawsze stosować ograniczoną zasadę zaufania i podchodzić z rezerwą do komunikatów wyświetlanych na ekranie swojego urządzenia" - podkreślił Kijewski.

To, że polscy użytkownicy serwisów bankowych stają się celem ataków cyberprzestępców potwierdzają także dane, jakie zabrała firma Doctor Web, produkująca oprogramowanie antywirusowe. Jak wynika z danych firmy od jesieni 2012 roku do kwietnia 2013 roku miało miejsce prawie 8300 ataków na komputery polskich użytkowników serwisów bankowych z wykorzystaniem szkodliwego oprogramowania typu Zeus p2p. Za jego pomocą cyberprzestępcy przejmują kontrolę nad komputerem użytkownika i są w stanie wykraść wiele poufnych danych, w tym loginy i hasła do kont bankowych czy informacje zapisane w poczcie e-mail i komunikatorach internetowych.

Dodatkowo cyberprzestępcy w atakowaniu użytkowników wykorzystują elementy socjotechniki. Chodzi tu o fałszywe komunikaty zamieszczane na stronach przypominających serwisy bankowości internetowej, które nakłaniają nieświadomego użytkowników do dokonania tzw. przelewu testowego lub informują o tym, że bank przelał błędnie na konto użytkownika pieniądze i prosi o przelanie ich z powrotem na podany numer konta. Na ekranie wyświetla się fałszywy formularz przelewu. Po zakończeniu procesu autoryzacji, środki zostają zdjęte z rachunku klienta i trafiają do cyberprzestępców.

Z danych Laboratorium Doctor Web wynika, że polscy użytkownicy bankowości elektronicznej znacznie częściej padają ofiarami Zeusa niż np. mieszkańcy Francji, Wielkiej Brytanii czy Austrii, rzadziej natomiast niż klienci banków niemieckich, czy przede wszystkim amerykańskich.

Eksperci radzą, aby przy logowaniu się za pośrednictwem internetu do konta w banku przestrzegać kilku zasad, które mogą zminimalizować ryzyko ataku.

Logując się na stronę banku, nie wolno korzystać z ogólnodostępnych komputerów w miejscach publicznych, np. w kawiarence internetowej czy na uczelni. Wchodząc na stronę banku, trzeba sprawdzić czy adres strony internetowej banku, widoczny w górnej części przeglądarki, rozpoczyna się od https: // i czy w prawej dolnej części ekranu wyświetla się symbol zamkniętej kłódki. Specjaliści przestrzegają także, aby nie używać wyszukiwarek internetowych do znalezienia strony swojego banku. Wyszukane w nich linki mogą, bowiem prowadzić do fałszywych lub zawierających wirusy stron.

Niezależnie od tego czy logujemy się do konta w banku internetowym z komputera, smartfona czy tabletu zawsze trzeba mieć zainstalowany na tych urządzeniach program antywirusowy.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »