Kiedy euro po 3,34 zł?

Kurs polskiej waluty zmierza w kierunku historycznych rekordów. Wkrótce euro może kosztować 3,34 zł. Cierpią eksporterzy, ale silna waluta ogranicza inflację.

Złoty jest w ostatnich miesiącach najsilniejszą walutą w regionie Europy Środkowej. Kurs euro spadł w Polsce poniżej psychologicznej granicy 3,4 zł (w poniedziałek wyniósł 3,38 zł) i wszystko wskazuje, że kwestią czasu jest osiągnięcie rekordowego poziomu 3,3470 zł z 12 czerwca 2001 r. Wtedy jeszcze europejski pieniądz używany był jedynie w rozliczeniach bezgotówkowych.

Mamy swoje pięć minut

- Polska ma swoje pięć minut. Jesteśmy małym zagłębiem produkcyjnym w regionie. Napływają inwestycje, popyt na walutę jest większy niż podaż - mówi Marcin Bilbin, analityk Pekao.

Reklama

Od początku roku złoty umocnił się wobec euro niemal o 6 proc. Podobną siłę mają tylko waluty Czech i Słowacji. I wątpliwe, żeby nagle trend się odwrócił. Prognozy zebrane przez "Rz" wskazują, że na koniec roku kurs euro może wynosić od 3,3 do 3,5 zł. Analitycy podkreślają jednak - jak zawsze - że ceny walut są jednym z najtrudniejszych do prognozowania wskaźników.

Co Polska ma z silnej waluty? - Taki kurs złotego ma negatywny wpływ na eksport - przyznaje Marcin Bilbin. Badania ankietowe Narodowego Banku Polskiego wskazują, że kurs walutowy jest obecnie postrzegany jako główna bariera rozwoju firm. Szczególnie cierpią małe i średnie polskie firmy. Duże zagraniczne koncerny, które odpowiadają za niemal 70 proc. polskiego eksportu, kupują bowiem komponenty za granicą i mają większe możliwości zabezpieczania się, dlatego zmiany kursu dotykają je w znacznie mniejszym stopniu.

Firmy cierpiące ze względu na umacniającego się złotego są jednak często same sobie winne. Te same badania NBP pokazują, że zaledwie 39 proc. przedsiębiorstw prowadzących wymianę handlową z zagranicą zabezpiecza się przed zmianami kursów.

Ale jest też druga strona medalu. Silny złoty pomaga ograniczyć inflację, ponieważ towary importowane są coraz tańsze. Rada Polityki Pieniężnej powtarza to co miesiąc po każdym swoim posiedzeniu. Wprawdzie inflacja w Polsce przekracza 4 proc., a RPP już siedmiokrotnie w ciągu roku podnosiła stopy procentowe, ale gdyby nie silny złoty, wzrost cen byłby jeszcze wyższy, podobnie jak koszty kredytu.

Przykład Węgier pokazuje, jak duże problemy może stwarzać słaba waluta. Ze względu na awersję inwestorów do rynku węgierskiego forint w ogóle się nie umacnia. Inflacja rośnie więc swobodniej (w marcu 6,7 proc., rok do roku), co zmusza Bank Węgier do podnoszenia stóp procentowych. Musi to robić mimo słabego wzrostu gospodarczego, który ledwo przekracza 2 proc. Główna stopa Banku Węgier sięga już 8,25 proc. (w Polsce jest to "zaledwie" 5,75 proc.).

Złoty jest mocny, a może być jeszcze mocniejszy

W poniedziałek euro kosztowało 3,38 zł, frank - 2,09 zł, a dolar 2,19 ł. Złoty jest najsilniejszą walutą w regionie. W najbliższych tygodniach może się dalej umacniać, nawet do poziomu 3,34 zł za euro. Jednak latem może się osłabić.

Więcej w "Rzeczpospolitej"

INTERIA.PL/Rzeczpospolita
Dowiedz się więcej na temat: waluta | złoty | waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »