Kredyt na mieszkanie bez umowy o pracę lub własnej firmy? Eksperci wskazują drogę do celu

Część banków pozytywnie rozpatruje wnioski od osób, które uzyskują dochód tylko w oparciu o umowy cywilnoprawne. W tym celu trzeba udokumentować półroczny lub dłuższy okres wykonywania prac dla danego podmiotu. Wpływy na konto powinny być regularne.

Istotne są także m.in. stałe wydatki potencjalnego kredytobiorcy. W przypadku odmowy, można liczyć na uzasadnienie takiej odpowiedzi. Najczęściej brak zdolności kredytowej jest związany z kosztami uzyskania przychodu. W takiej sytuacji eksperci doradzają, że przed złożeniem wniosku warto zwiększyć swoje szanse, przygotowując kilka dodatkowych informacji. Wówczas szanse się zwiększają. Jednocześnie specjaliści ostrzegają, że nie warto sztucznie "poprawiać" zdolności we wniosku, bo to może przynieść odwrotny skutek do zamierzonego.

Poszukiwanie ofert

Specjaliści z branży finansowej potwierdzają, że można uzyskać kredyt na mieszkanie, osiągając tylko dochody z umów o dzieło lub ze zleceń. Jak podkreśla Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors, najpierw trzeba podjąć trud, żeby znaleźć odpowiednie banki. W jednych tacy klienci są z góry skazani na odpowiedź negatywną. Inne niekorzystnie wyliczają dochód potencjalnego kredytobiorcy, co ogranicza szansę uzyskania założonej kwoty finansowania. Są jednak i takie, które przyznają kwotę zbliżoną do tej, jaką wypłacają osobom mającym umowę o pracę. Według eksperta, duże korzyści może przynieść również jednoczesne wnioskowanie o kredyt do kilku banków. Od momentu rozpoczęcia tej procedury do wypłaty środków nierzadko mija miesiąc. Po decyzji odmownej, trzeba zacząć wszystko od początku w innej instytucji.

Reklama

- Banki mają zróżnicowane procedury i przed złożeniem wniosku należałoby dokładnie sprawdzić stawiane przez nie wymagania. Generalnie podejście do takich klientów nie uległo zmianie w ciągu ostatnich 2-3 lat. Z pewnością trzeba zgromadzić dużo więcej dokumentów niż w przypadku etatowego zatrudnienia. Ważna jest ciągłość umów. One muszą już trwać 6, 12, a nawet 18 miesięcy, ale też obowiązywać w przyszłości przez jakiś czas, wskazany przez bank - komentuje Katarzyna Dmowska, członek zarządu ANG Spółdzielni Doradców Kredytowych.

Jak zauważa Andrzej Łukaszewski, ekspert finansowy z Gold Finance, w większości banków wymagane są umowy trwające minimum rok. Najlepiej, żeby były cykliczne, np. miesięczne. Wówczas analitycy dostrzegą, że jest to tylko pewien zamiennik etatu. Warto też wykazać stały charakter umów z danym podmiotem. To udowodni stabilność naszych przychodów.

- Wiarygodność klienta w oczach banku może zwiększyć wyciąg z rachunku bankowego, który potwierdza wpływy. Z kolei na niekorzyść wpływa brak przelewów na konto, ewentualnie duże odstępy między kolejnymi wynagrodzeniami - dodaje Bartłomiej Marzec, dyrektor Departamentu Produktów Bankowych i Inwestycyjnych w Open Finance.

Natomiast Jarosław Sadowski informuje, że czasami trzeba przedstawić zaświadczenie od pracodawcy, tj. zleceniodawcy. On też może poświadczyć o wysokości wypłacanych przez niego kwot. W takim przypadku kluczowe jest przede wszystkim to, żeby dochody były uzyskiwane od dłuższego czasu. Jak zaznacza Zbigniew Rymkiewicz, doradca kredytowy z Light Finance, jednym z wymogów bywa PIT. Jeśli wnioskodawca nie posiada rocznej deklaracji podatkowej z wykazanym dochodem, to może mieć trudności w uzyskaniu wsparcia finansowego. Ekspert przekonuje, że im dokładniejsze udokumentowanie ciągłości wpływów, tym mocniejsza pozycja klienta względem banku.

Klient pod lupą

- Na zdolność kredytową ma wpływ szereg czynników. Od uzyskiwanych dochodów odejmuje się zazwyczaj wszelkie stałe koszty związane z utrzymaniem i regularnymi zobowiązaniami. Znaczenie ma też liczba osób w gospodarstwie domowym pozostających na utrzymaniu. Nawet przy zbliżonym dochodzie i takim samym typie umowy, zdolność kredytowa Kowalskiego i Nowaka może być bardzo różna - analizuje Bartłomiej Marzec.

Należy też dodać, że instytucje finansujące nie korzystają z jednego schematu obliczeniowego, co podkreśla główny analityk z Expander Advisors. Ekspert zaznacza, że banki mają szczegółowo rozpisane procesy przyznawania kredytu. Zwracają uwagę m.in. na wkład własny, wnioskowaną kwotę, ponoszone koszty oraz na wysokość i źródło dochodu. Klientowi z tzw. śmieciówką często zostanie przyznane mniej środków, niż gdyby miał zatrudnienie etatowe.

- Wiele zależy od tego, jaka kwota netto wynagrodzenia zostanie przyjęta do liczenia zdolności kredytowej. W przypadku umów o dzieło możemy mieć różne koszty uzyskania przychodu. Część banków przyjmuje koszty ustawowe 20 proc., bez względu na to, co znajduje się na rachunku. Inne bazują na wyliczeniach znajdujących się na tym dokumencie, a więc może to być np. 50 proc. w przypadku umów o dzieło z prawami autorskimi. Są też takie, które opierają się na oświadczeniu klienta - informuje Katarzyna Dmowska.

Źródło uzyskiwania dochodów nie wpływa na warunki cenowe w bankach, co podkreśla Zbigniew Rymkiewicz. Marża, prowizja, a także ewentualne dodatkowe koszty będą takie same dla klienta z umową cywilnoprawną i umową o pracę. W opinii eksperta, złożenie wniosku o kredyt hipoteczny powinno być poprzedzone solidnym zbadaniem konkretnej sytuacji finansowej danego klienta oraz skonfrontowaniem jej z aktualnymi ofertami na rynku.

Odmowa bez tajemnic

- Banki zazwyczaj nie odrzucają wniosku od razu. Jeśli coś wymaga doprecyzowania, to klienci są proszeni o dodatkowe dokumenty. To np. kopie umów, rachunki czy zaświadczenia z urzędu skarbowego o dochodzie. Może to przesądzić o przyznaniu kredytu, choć na kwotę mniejszą od spodziewanej przez klienta. Odrzucenie wniosku jest raczej ostatecznością. W takim przypadku rozwiązaniem może być tylko złożenie wniosku do innego banku - opisuje dyrektor Departamentu Produktów Bankowych i Inwestycyjnych w Open Finance.

Z kolei główny analityk z Expander Advisors podkreśla, że nowa ustawa o kredycie hipotecznym nakazuje podawanie przyczyn odrzucenia wniosku, o ile przyczyną odmowy są informacje zawarte w bazie danych takiej jak np. BIK. Niekiedy wpisy w takich miejscach są jednak błędne. Zdarza się, że ciągle znajduje się tam informacja o zobowiązaniu, które już zostało uregulowane przez daną osobę. Jeśli doszło do pomyłki, to można ponownie złożyć wniosek. Jednak nie ma gwarancji, że wszystko potoczy się po myśli klienta.

- Najczęstszym powodem odmowy jest brak zdolności kredytowej wynikający z tzw. kosztów uzyskania przychodu. W przypadku umów o dzieło można odliczyć od podatku aż do 50 proc. kosztów. Dzięki temu przychód maleje i do zapłacenia jest mniejsza danina. Jednak powoduje to zmniejszenie dochodu netto, który stanowi podstawę do wyliczenia zdolności kredytowej. Jeśli np. Kowalski otrzymuje na konto kwotę x, to bank przyjmie do wyliczeń połowę tej wartości. Dlatego trzeba się zastanowić, czy faktycznie ponosimy takie koszty i czy nie warto zapłacić większego podatku, aby otrzymać odpowiednio wyższą kwotę kredytu - stwierdza Andrzej Łukaszewski.

Większe szanse

Przed złożeniem wniosku można poprawić swoje notowania u bankowców, o czym informuje Jarosław Sadowski. Jeśli klient ma kartę kredytową czy limity debetowe w rachunku, to powinien rozważyć rezygnację z nich, nawet jeśli praktycznie z nich nie korzysta. Dzięki temu wzrośnie szansa na uzyskanie nowego kredytu. Z kolei osoba, która jeszcze nigdy nie korzystała z takiego wsparcia, powinna wyrobić sobie dobrą historię kredytową. Można więc np. kupić jakiś przedmiot na raty i spłacać go terminowo. Dzięki temu w BIK pojawi się pozytywna informacja.

- Możemy też pomyśleć o dołączeniu kogoś do wniosku, kto byłby w stanie nas wspomóc swoją zdolnością kredytową. Z reguły wskazywani są rodzice, ale ich wiek niekoniecznie nam pomoże. Trzeba wtedy poszukać innej osoby. Problemy z uzyskaniem kredytu są dobrym pretekstem do rozmowy z pracodawcą o zmianie formy zatrudnienia lub o podwyżce. W przypadku umowy o pracę możemy uzyskać kredyt nawet po 3 miesiącach - radzi ekspert finansowy z Gold Finance.

Z kolei Jarosław Sadowski przyznaje na koniec, że część Polaków sama sobie szkodzi. Wnioskodawca deklaruje, że np. nie ma dzieci, chociaż jest rodzicem. Kłamstwo ma poprawić zdolność kredytową, ale może doprowadzić do wpisu na tzw. czarną listę. Wtedy taka osoba powinna już zapomnieć o kredycie. Dla banku staje się od razu podejrzanym klientem. I nawet poprawa sytuacji, np. przejście z umowy cywilnoprawnej na etat, tutaj nie pomoże.

MondayNews
Dowiedz się więcej na temat: kredyt na mieszkanie | kredyt hipoteczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »