Łapa fiskusa
Podatek od dochodów z lokat bankowych dałby budżetowi szybko pieniądze, w perspektywie straciłaby na nim jednak cała gospodarka.
Wśród pomysłów na zwiększenie dochodów przyszłorocznego budżetu znalazło się opodatkowanie dochodów z lokat bankowych. Wprawdzie w przedstawionym przez ministra Jarosława Bauca planie ratowania finansów publicznych takiego projektu nie ma, jednak po wyborach to się może zmienić. Wyborcy SLD, które niemal na pewno stworzy nowy rząd, nie będą mieli problemu z zaakceptowaniem podatku dla najbogatszych. Za wprowadzeniem opodatkowania dochodów z lokat bankowych opowiada się też część wpływowych ekonomistów, na przykład prof. Stanisław Gomułka, czy Mirosław Gronicki, ekonomista z BIG Banku Gdańskiego. Dziesięcioprocentowy podatek dawałby państwu roczny dochód w wysokości 2-2,5 mld zł, niewykluczone byłoby jednak zwiększenie stopy tego podatku do 20 proc., z odpowiednim wzrostem wpływów budżetowych.
Nie zrównoważą
Korzyściom dla budżetu można jednak przeciwstawić straty, jakie po wprowadzeniu podatku od zysków z lokat poniosłaby cała gospodarka. Zarówno w teorii ekonomii, jak i w badaniach empirycznych potwierdzono zależność, że opodatkowanie dochodów z oszczędności jest negatywnie skorelowane z przyrostem oszczędności - uważa dr Barbara Liberda z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jej zdaniem oszacowanie skali tego wpływu byłoby trudne. Odpowiednich badań nikt w Polsce nie prowadził. Szacunki sprzed kilku lat mówią natomiast, że wzrost podatku dochodowego (a nie od zysków z lokat) o 1 punkt procentowy prowadzi do spadku stopy oszczędności gospodarstw domowych o 0,3 punktu procentowego. Niedobrze byłoby zachwiać stabilnością depozytów gospodarstw domowych - mówi Barbara Liberda. Depozyty bankowe ludności są głównym źródłem finansowania.
Zachowanie oszczędności zależałoby między innymi od tego, czy opodatkowaniu zysków z lokat towarzyszyłoby podobne potraktowanie innych sposobów inwestowania - w akcje albo obligacje. Zdaniem jednego z ekonomistów bankowych wprowadzenie podatku tylko od lokat bankowych mogłoby doprowadzić do tego, że ludzie zaczęliby inwestować pieniądze na giełdzie.
Budżet już to ma
Opodatkowanie dochodów z lokat mogłoby mieć jeszcze jedną konsekwencję - wprowadzenie nowych produktów finansowych, które zastępowałyby tradycyjne lokaty. Mogłyby to być na przykład papiery wartościowe emitowane przez zagraniczne banki, których dystrybucją zajmowałyby się krajowe instytucje. Można się zastanawiać nad tym, jak nowy podatek wpłynąłby na kondycję banków wirtualnych. mBank, detaliczny pion BRE Banku, zdobył w kilka miesięcy 800 milionów złotych depozytów osób fizycznych. Swoje pieniądze lokują tam osoby najbardziej wrażliwe na różnice w oprocentowaniu w poszczególnych instytucjach. Czy właśnie te osoby najszybciej nie zdecydowałyby się na przerzucenie pieniędzy gdzie indziej?
Zdecydowanym wrogiem podatku od zysków z oszczędności bankowych jest Związek Banków Polskich. Uważam, że taki podatek już istnieje. Za jego formę można uznać wysokie rezerwy obowiązkowe tworzone przez banki. Zysk NBP odprowadzany do budżetu to jak podatek zapłacony od odsetek z oszczędności - mówił w ubiegłym tygodniu dziennikowi "Prawo i Gospodarka" Krzysztof Pietraszkiewicz, dyrektor generalny ZBP.
Ministerstwo Finansów zgłosiło pomysł likwidacji zwolnienia z podatku od dochodów z inwestycji kapitałowych już przed trzema laty. Wtedy proponowano, by podatek zaczął obowiązywać od 2003 r. (ryczałt w wysokości 5 proc.). Wprowadzenia go wymagałoby przystąpienie do Unii Europejskiej. Jak jednak mówi Barbara Liberda, w gospodarkach wyżej rozwiniętych mówi się o odejściu od tego podatku. Z jego obliczaniem i pobieraniem wiążą się spore koszty, jednak podstawowym motywem skłaniającym do zastanowienia nad rezygnacją jest stymulowanie stopy oszczędności, która w najlepszym wypadku pozostaje na stałym poziomie, a w wielu wysoko rozwiniętych krajach spada.