Limity zakupów w Żabce, Rossmannie i osiedlowych sklepach. Czy to zgodne z prawem?
Z powodu koronawirusa w wielu sklepach pojawiły się limity na zakupy. Sklepy ograniczały liczbę towarów, które kupić może jeden klient, jednak wiele osób skarżyło się na takie praktyki. Co na to UOKiK? Odpowiedzi szukał portal wiadomoscihandlowe.pl.
Takiej sytuacji w polskich sklepach nie było od dawna. Z powodu koronawirusa i powszechnej izolacji klienci sklepów rzucili się na zakupy najpotrzebniejszych towarów. Papier toaletowy, mydła, żele i płyny dezynfekujące, ręczniki papierowe, ryż, makaron, a nawet drożdże zaczęły znikać ze sklepowych półek w ekspresowym tempie.
Sytuacja przerosła nieco możliwości sklepów i przez pierwsze dwa tygodnie zaczęło tych towarów po prostu brakować, wiele sklepów i drogerii wprowadziło limity na zakupy. Ograniczano liczbę kostek lub opakowań mydeł, które może kupić jednorazowo klient, liczbę opakowań papieru toaletowego, a nawet saszetek czy kostek drożdży. Wielu klientów uznało, że to absurd, a stosowane przez sklepy praktyki ograniczają ich wolność. Np. jeden ze świdnickich sklepów poinformował klientów, że jednorazowo mogą kupić najwyżej trzy opakowania drożdży i to przy zakupach za minimum 25 złotych. Właściciel sklepu tłumaczył, że w ciągu dwóch dni z jego sklepu zniknęło ok. 800 opakowań drożdży, które normalnie wystarczyłyby w sklepie na pół roku. Co więcej, niektórzy przychodzili wyłącznie po drożdże, których brakowało w sklepach i odsprzedawali je później po zawyżonej cenie. Stąd pomysł, aby wprowadzić ograniczenia w ich sprzedaży, aby nie zabrakło produktu dla klientów, którzy naprawdę go potrzebują.
Część klientów nie była zachwycona wprowadzonymi przez sklepy obostrzeniami, poczuli się ograniczani, a sytuacja wydawała się im absurdalna. Dlatego praktykom stosowanym przez sklepy przyjrzał się UOKiK.
Urząd orzekł, że w obecnej sytuacji takie obostrzenia nie są niezgodne z prawem. Powinny być jednak racjonalnie stosowane przez sprzedawców tak, aby nie dyskryminować klientów i nie odmawiać im dostępu do sprzedawanych towarów. "W sytuacji ogłoszonego stanu epidemii i możliwego okresowego zwiększonego popytu lub zmniejszonej podaży na kluczowe produkty np. medyczne, higieniczne lub żywnościowe sprzedawcy wprowadzający reglamentację oferowanych dóbr, w celu zapewnienia jak najszerszej ich dostępności, powinni każdorazowo rozważyć, kierując się obiektywnymi, racjonalnymi przesłankami, czy istnieje taka konieczność" - opiniuje UOKiK.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Czy odmowa sprzedaży większej liczby produktów dostępnych w sklepie jest niezgodna z prawem? Tak, jeśli są one dostępne w sklepie, a postępowanie sprzedawcy nie ma żadnego uzasadnienia. Jednak w okresie pandemii i wzmożonych zakupów zasada "kto pierwszy, ten lepszy" nie powinna obowiązywać. Ważne, aby dostęp do niezbędnych produktów miało jak najwięcej klientów i aby nie powtórzyła się sytuacja z początku epidemii, kiedy to maseczki osłaniające twarz zniknęły z aptek i wylądowały na Allegro i OLX w nawet 100-krotnie wyżej (!) cenie.
Dlatego UOKiK uznał, że w uzasadnionych przypadkach ograniczania ilościowego sprzedawanych towarów (co ważne - nie odmowy sprzedaży) art. 135 kodeksu wykroczeń nie będzie mieć zastosowania, gdyż dotyczy on umyślnej odmowy sprzedaży towaru bez uzasadnionej przyczyny. "Konsumenci natomiast, dokonując decyzji zakupowych, powinni uwzględniać swoje rzeczywiste potrzeby oraz mieć na uwadze w tym czasie wymagającym solidarności również potrzeby innych. Konsumenci powinni być poinformowani o ograniczeniach ilościowych oraz traktowani w sposób niedyskryminacyjny" - tłumaczy UOKiK.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
Oznacza to, że racjonalne ograniczenia zakupów, jasno komunikowane w sklepie, np. poprzez wywieszenie takiej informacji w widocznym miejscu i stosowane w stosunku do wszystkich klientów, nie łamią prawa.
Agata Kinasiewicz