Milion ton węgla w piwnicach Polaków. Eksperci alarmują, że będzie drożej
Letnie upały nie sprzyjają zapobiegliwemu gromadzeniu opału przed nadchodzącym sezonem grzewczym. Kopalnie donoszą o wielkich zapasach surowca na zwałach, ale sprzedawcy straszą wzrostem cen spowodowanym choćby ostrzejszymi normami jakościowymi. Czy gospodarstwa domowe wykorzystujące węgiel do celów grzewczych już powinny dokonać zakupów, nie czekając na nadejście jesieni?
Niedawne doniesienia o ogromnych zapasach węgla na przykopalnianych zwałach są prawdziwe. Można by na tej podstawie wnioskować, że czeka nas spadek cen węgla. Te nadzieje rozwiewa jednak Łukasz Horbacz, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla.
- Te kilkanaście milionów ton węgla to nie węgiel opałowy, a w głównej mierze miały węglowe przeznaczone dla sektora ciepłowniczego i energetyki. Jest to asortyment, który zgodnie z aktualnie obowiązującymi normami jakości węgla, nie może nawet być sprzedawany z przeznaczeniem do spalania w instalacjach grzewczych o mocy poniżej 1MW, a w tej właśnie kategorii mieszczą się gospodarstwa domowe - przekonuje Łukasz Horbacz.
To może tłumaczyć, dlaczego od wiosennego cenowego dołka, węgiel opałowy systematycznie drożeje składach prowadzących sprzedaż dla gospodarstw domowych, choć na przykopalnianych zwałach surowca nie brakuje. Te kilkanaście milionów ton węgla przy kopalniach to niemal wyłącznie surowiec przeznaczony dla energetyki, w którym przeważają tzw. miały.
Eksperci szacują,, że w piwnicach Polacy mają milion ton zapasów węgla opałowego z poprzedniego sezonu lub sezonów. To efekt łagodnej zimy i gorączkowych zakupów "na zapas" w latach 2022-23.
- W wyniku wymiany źródeł ogrzewania rynek węgla opałowego skurczył się do ok. 6,5 mln ton rocznie - wylicza Łukasz Horbacz, szef PIGSW, zwracając uwagę, że przed pandemią zapotrzebowanie sięgało średnio 9 mln ton.
Uwzględniwszy zapasy poczynione przez gospodarstwa domowe, realne zapotrzebowanie w 2024 roku można szacować na około 5,5 mln ton.
Cytowany wcześniej prezes Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla przewiduje, że na rynek w tym roku trafi ok. 3 mln ton węgla opałowego. Powodem jest nadprodukcja (i zaleganie na zwałach) miałów energetycznych.
- Zmniejszone wydobycie, skutkuje zmniejszeniem produkcji węgla opałowego, który jest de facto produktem ubocznym przy produkcji miałów dla energetyki (węgiel opałowy jest produkowany przy okazji wydobycia miałów węglowych). Gigantyczny problem z nadmiarem miałów węglowych może więc skutkować zmniejszoną podażą węgla opałowego - tłumaczy szef PIGSW.
Ekspert dodaje, że polskie kopalnie dodatkowo borykają się z szeregiem problemów związanych choćby z polityką dekarbonizacji i nie ma wielkich szans na nowe inwestycje, które odbudowałyby zdolność produkowanie większej ilości węgla opałowego, przeznaczonego m.in. dla gospodarstw domowych.
Z danych Polskiej Izby Gospodarczej Sprzedawców Węgla wynika, że z ok. 5 tys. aktywnych składów sprzedaży węgla działających przed rokiem 2022, pozostało o 20-25 proc. mniej. Prywatnych sprzedawców węgla "zmasakrowały" zmiany cen i niedobór surowca po wybuchu wojny w Ukrainie. Ponadto, nawet na tych składach, które przetrwały, nie ma w tej chwili dużych ilości węgla.
"Załóżmy optymistycznie, że na składach opału zgromadzone jest łącznie około 0,5 mln ton, czyli 1/3 standardowego poziomu zapasów o tej porze roku. Nadal mamy deficyt na poziomie około 2 mln ton. Sytuację uratować może wyłącznie import" - uważa Łukasz Horbacz, szef PIGSW.
Na braki węgla opałowego oraz na jego cenę będą zapewne mieć wpływy nowe, restrykcyjne normy jakości węgla.
Ministerstwo Klimatu ogłosiło wiosną konsultacje zmian rozporządzenia regulującego normy jakości węgla dla gospodarstw domowych i instalacji poniżej 1MW. - Pierwotne założenie Ministerstwa było takie, że normy mają być ostre i zaczną obowiązywać jeszcze przed rozpoczęciem kolejnego sezonu grzewczego. Wprawdzie po wstępnych konsultacjach normy zostały delikatnie złagodzone" - relacjonuje Łukasz Horbacz i prognozuje, że w pierwszej kolejności eliminowany będzie węgiel polski. To musi się przełożyć na wzrost cen.
- Biorąc pod uwagę wszystkie argumenty, można dojść do wniosku, że scenariusz, w którym ceny węgla opałowego będą spadać, jest w perspektywie rozpoczęcia sezonu grzewczego bardzo mało prawdopodobny - konkluduje szef PIGSW i dodaje, że prawdopodobieństwo wzrostu cen węgla ocenić należy jako wysokie.