Odmrażanie cen energii niewskazane. Obecne taryfy jeszcze przez rok
Odmrażać, ale stopniowo i nie przed końcem 2024 r. - tak o uwolnieniu cen energii wypowiedział się Rafał Gawin, prezes Urzędu Regulacji Energetyki w rozmowie z portalem wnp.pl. Z szacunków URE wynika, że w przeciwnym razie opłaty za energię elektryczną wzrosną o 60 proc. O jednocyfrową wartość wzrosnąć mają też ceny dystrybucji prądu.
Cena sprzedaży energii dla gospodarstw domowych uwzględnia kilka składowych, np. koszty własne spółek obrotu. - W finalnym rachunku odbiorcy oprócz ceny energii znajdują się koszty jej transportu, czyli dystrybucji (..). Gdyby szacować wzrost całych płatności w przypadku jednorazowego odmrożenia, to wzrost ten byłby znacznie mniejszy niż tylko wzrost samej ceny energii elektrycznej — wyjaśniał rozmówca.
Teoretycznie, sytuacja na rynku energii wygląda dobrze. Według zeszłorocznych, zatwierdzonych taryf spółek obrotu, cena samej energii wynosiła około 1000 zł/MWh, a z uwzględnieniem wszystkich składowych - około 1100 zł/MWh. Według wyznaczonego przez URE przyszłorocznego, cenowego punktu odniesienia, taryfa na 2024 rok dla samej energii to około 700 zł/MWh, czyli o 30 proc. mniej. Jednak taryfy zatwierdzone na 2023 rok nie są stosowane do rozliczeń. Po tzw. ustawowym zamrożeniu cen klienci płacą do grudnia około 410 zł/MWh, a po przekroczeniu wyznaczonego limitu - 693 zł/MWh.
Rafał Gawin podkreślił, że wprawdzie taryfy za 2024 r. będą niższe niż te ubiegłoroczne, jednak gdyby w pełni uwolnić ceny energii, gospodarstwa domowe zapłaciłyby o wiele więcej niż wcześniej. - Przy pełnym odmrożeniu cen energii, od stycznia 2024 r., gospodarstwa domowe korzystające z taryf płaciłyby za samą energię prawie dwa razy więcej niż w tym roku — poinformował w wywiadzie dla wnp.pl.
Dlatego prezes URE opowiada się za nieodmrażaniem cen prądu w styczniu 2024 r. Uważa, że powinny być one utrzymane na obecnym poziomie przez cały najbliższy rok. - Moim zdaniem mechanizm chroniący gospodarstwa powinien w jakiejś formule zostać przedłużony na 2024 rok, ponieważ — w przeciwnym razie — według naszych szacunków ceny prądu wzrosną o ponad 60 proc. — ostrzegał.
Wnioski o taryfy na 2024 r. złożyły już wszystkie spółki. Jednak w opinii prezesa URE, prawdopodobnie będą one musiały skorygować swoje oczekiwania, ponieważ są wyższe niż te, które w opinii urzędu mieszczą się w kategorii kosztów uzasadnionych. - Ale te wnioski to dopiero początek procesu taryfowania, który ma charakter negocjacyjny — zaznaczył Rafał Gawin w rozmowie z serwisem wnp.pl.
W 2024 r. wzrostowi mają ulec ceny dystrybucji prądu dla gospodarstw domowych, które też zostały zamrożone na poziomie z 2022 roku. - Poziom wzrostu powinien być jednocyfrowy - prognozuje prezes URE. Jego zdaniem, wzrost będzie podyktowany spadkiem kosztów zakupu energii na pokrycie strat przesyłowych, inflacyjnym wzrostem kosztów operacyjnych i wzrostem kosztów związanych z inwestycjami.
Nowemu rządowi prezes URE sugeruje, żeby kontynuował ochronę gospodarstw domowych przed skokowym wzrostem cen prądu i równocześnie, stopniowo odmrażał ceny. Ochrona odbiorców ma bowiem negatywne skutki, m.in. wysokie koszty dla budżetu państwa. - Poza tym mrożenie cen energii to odcięcie odbiorców od sygnałów rynkowych, a to nie sprzyja racjonalnej gospodarce energią, w tym jej oszczędzaniu - argumentuje Gawin.
ew